Gdyby postawił na komercję, żyłby inaczej
Aktor Przemysław Sadowski nie przepada za show-biznesem. "Teraz, gdy nie biorę udziału w żadnych przedsięwzięciach medialnych, w spokoju mogę wykonywać swoją pracę" - mówi aktor, którego oglądać można m.in. w serialu "Na krawędzi".
Skąd wziął się w pana życiu teatr?
- W trzeciej klasie liceum stwierdziłem, że chcę jeszcze coś robić. W Białymstoku były dwa amatorskie teatry. Pewnego dnia tam wstąpiłem i okazało się, że jest to moje miejsce. Później zdałem do Akademii Teatralnej na wydział zamiejscowy sztuki lalkarskiej w Białymstoku, ale po roku zdecydowałem się zdawać na wydział dramatyczny. Stwierdziłem, że lalkarstwo jednak nie jest dla mnie. Dostałem się do PWSFTviT w Łodzi.
Teraz do szkół teatralnych co roku przystępuje do egzaminu około półtora tysiąca osób. Co pan o tym sądzi?
- Połowa z nich zapewne chce zostać celebrytami. Od razu mówię, że nie ma co zajmować miejsc w szkołach teatralnych, ponieważ żeby być celebrytą, nie trzeba studiować aktorstwa. Cieszę się jednak z dużego zainteresowania studiami na PWST, ponieważ ostatnio na rynku pojawiło się wiele nowych, ciekawych twarzy.
A jaki pan ma stosunek do mediów i show-biznesu?
- Nie przepadam za szumem medialnym. Kilka lat temu wziąłem udział w programie "Taniec z gwiazdami". Zgodziłem się na to, ponieważ uwielbiam taniec, dobrze się w tym czuję. Teraz, gdy nie biorę udziału w żadnych przedsięwzięciach medialnych, w spokoju mogę wykonywać swoją pracę. Wiem, że ludzie mogą żyć z tego, że są celebrytami. Umieją wykorzystać to, że media przynoszą spore dochody.
- Czasem denerwuję się, gdy ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z aktorstwem, czerpią z tego wielkie zyski. Nie narzekam, jednak wiem, że gdybym zdecydował się na czystą komercję, żyłbym inaczej.
Przemysław Sadowski: aktor teatralny, telewizyjny i filmowy. Absolwent łódzkiej filmówki. Znany m.in. z ról w filmach "Pierwszy milion", "Droga do raju", "Cisza", "Sęp", "Układ zamknięty" oraz w serialach "Naznaczony", "Na krawędzi" czy "Ja to mam szczęście". Ma 38 lat.
Rozmawiała: Dominika Gwit (PAP Life)