Wywiad: Macierzyństwo ją uskrzydla
Kamilę Baar pamiętamy ją jako Zosię, córkę premiera Sikorskiego w serialu „Generał” i Kasię w „Londyńczykach”. W „Na dobre i na złe” gra nową postać, przyrodnią siostrę chirurga Przemka.
Przemek ma siostrę? Nigdy o niej nie wspominał...
– Hana Goldberg, ginekolog z Izraela, jest przyrodnią siostrą Przemka (Marcin Rogacewicz), o której on nic nie wiedział. Ona natomiast całe życie miała świadomość, że jej prawdziwy ojciec jest w Polsce, że ma brata. W wieku trzydziestu paru lat przyjeżdża do Polski i zatrudnia się w Leśnej Górze.
Jak będzie wyglądać relacja z Przemkiem? Od razu się polubią?
– Dla Przemka pojawienie się siostry to szok. Początkowo nie podziela radości Hany, że się odnaleźli. Jednak okaże się, że mają wiele wspólnego i podobną drogę życiową – oboje są lekarzami i muzykami z zamiłowania. Zbliżą się do siebie i będą fajnym rodzeństwem.
Czy jest w tym wątku element oswajania tematu relacji polsko-żydowskich?
– Mam taką nadzieję. Hana pochodzi z Izraela i jej kultura jest dla niej ważna. Jednak duży nacisk położono na to, że jest obywatelką świata, bardzo spontaniczną, otwartą, pozbawioną hipokryzji w kontaktach z ludźmi. Cechuje ją profesjonalizm, ale także odwaga i duży temperament.
Jak przygotowywała się Pani do roli ginekologa?
- Hana jest ginekologiem i neonatologiem, czyli specjalistką od noworodków. Tak się złożyło, że gdy dostałam propozycję roli, nasz synek miał niecałe cztery miesiące. Od razu pomyślałam o lekarzu, który prowadził moją ciążę. I o tematach, które przez miniony rok mnie otaczały.
Kogo łatwiej się gra: postać fikcyjną czy historyczną, jak Zosia, córka generała Sikorskiego z serialu "Generał"?
- Dla aktora ciekawiej jest grać postać wielopłaszczyznową, z ładunkiem emocji i tajemnicą. Zarówno Zosia, córka generała, jak i Hana mają te cechy.
Kiedyś powiedziała Pani, że aktorem zostaje się po to, by unosić się ponad ziemię...
- Teraz unoszę się ponad ziemią w mojej życiowej roli - matki. Spośród wszystkich ról, które przyszło mi do tej pory grać, tę stawiam na piedestale.
Tworzy Pani parę z aktorem, Wojciechem Błachem. Taki związek ma pewnie i plusy, i minusy?
- Plusy dominują. Życie prywatne w zawodzie aktora bywa trudne, dobrze, gdy ma się w domu osobę, która wszystko rozumie, czasem bez słów.
Kiedy Pani jest na planie, synkiem zajmuje się tata?
- Tak. To ich "męski czas". Na początku oczywiście nie wyobrażałam sobie powrotu do pracy. Wojtek przekonał mnie, że można równocześnie być mamą i grać.
Rozmawiała Ewa Modrzejewska.