Na dobre i na złe
Ocena
serialu
9,6
Super
Ocen: 86442
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Wszyscy uwielbiali polską aktorkę. W chwili śmierci miała zaledwie 50 lat

We wtorek mija dwadzieścia lat od śmierci Darii Trafankowskiej. Znana polska aktorka zmarła po długiej i ciężkiej walce z chorobą nowotworową. Miała 50 lat.

Daria Trafankowska: Nie tylko "Na dobre i na złe"

Darię Trafankowską pamiętamy z ról w filmach "Zdjęcia próbne", "Spirala", "Cudowne dziecko", "Ucieczka z kina Wolność", "Tato", "Musisz żyć", "Pożegnanie z Marią", "Życie za życie" oraz seriali "Dom" i "Na dobre i na złe". Koledzy z teatru mówili o niej, że "darzyła świat wielką przyjaźnią i wrażliwą uwagą", "była dobrym duchem", "potrafiła umiejętnie wchodzić w świat innych ludzi".

Reklama

Trafankowska w 1979 roku ukończyła Wydział Aktorski w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Występowała przez 25 lat na scenach warszawskich teatrów, najpierw Narodowego (1979-1983), a od 1983 roku Powszechnego, gdzie zagrała m.in. w "Iwonie, księżniczce Burgunda", "Wariacjach Goldbergowskich" Taboriego, "Weselu" Wyspiańskiego czy "Biesach" według Dostojewskiego.

Największą popularność i sympatię widzów zdobyła jednak dzięki roli siostry Danuty Dębskiej w serialu "Na dobre i na złe". Ostatni raz w telewizyjnej produkcji zagrała 1 marca 2004 roku, miesiąc przed śmiercią.

Trafankowska była jedną z bohaterek książki Małgorzaty Puczyłowskiej "Być dzieckiem legendy", wydanej w 2012 roku. Osobiste wspomnienia autorki ze spotkań z nieżyjącymi już gwiazdami kultowych seriali, sceny i estrady, uzupełnione wspomnieniami ich dzieci, które żyły w cieniu sławnych rodziców, złożyły się na zbiór wzruszających historii.

"Do dziś nie mogę się pogodzić ze śmiercią Darii Trafankowskiej. (...) Dusia była niezwykłą osobą, ciepłą, serdeczną, gotową oddać ostatni grosz, by pomóc innym" - opowiadała Małgorzata Puczyłowska.

Serial "Na dobre i na złe" przyniósł aktorce uwielbienie widzów, ale nie wszyscy wiedzą, że wcześniej zmagała się z problemami finansowymi. Aktorka nie wstydziła się mówić o tych gorszych czasach, sprzed "siostry Danuty".

"Niestabilność naszego zawodu sprawia, że nieraz częściej, niż inni martwimy się o jutro. Najcięższe chwile przeżyłam podczas choroby mamy. Mimo, że się 'uwijałam' w radiu, telewizji, teatrze, a nawet próbowałam sił jako dziennikarka - nie zarabiałam dużo. A wizyty lekarzy, dyżury pielęgniarek i lekarstwa pochłaniały mnóstwo pieniędzy. Tonęłam w długach. Pożyczałam od jednych, żeby oddać innym i tak w kółko... Przez pierwszy rok pracy w serialu oddawałam długi" - opowiadała autorce książki Daria Trafankowska.

Daria Trafankowska: Aktorka? Dobry człowiek

"Kiedy dowiedziałam się o jej chorobie, był to dla mnie ogromny szok. Tydzień wcześniej rozmawiałyśmy, jak gdyby nigdy nic. (...) Dusia pięknie żyła. W najgorszych rzeczach potrafiła znaleźć dobre strony" - pisała w swej książce Małgorzata Puczyłowska.

Daria Trafankowska była żoną reżysera Waldemara Dzikiego, ale ich małżeństwo rozpadło się, a Dziki poślubił inną aktorkę, znaną również z serialu "Na dobre i na złe" - Małgorzatę Foremniak. Trafankowska i Dziki mieli syna Wita. Urodzony w 1980 roku, obecnie dziennikarz, prezenter telewizyjny i wokalista, w książce "Być dzieckiem legendy" tak opowiadał o swej mamie: "Była dobrym człowiekiem. Bardzo liczyłem się z jej zdaniem, bo była moim największym autorytetem".

"Przez nasz dom stale przewijały się tłumy ludzi, którzy a to nie mieli co jeść, a to nie mieli gdzie spać i u nas znajdowali przystań. Mama nikomu nie odmawiała pomocy. (...) Nie wiem, czy potrafiłbym być aż takim altruistą jak moja mama. Mówili o niej żartobliwie Matka Boska Trafankowska i trudno o celniejszy przydomek" - wyznał.

O jej otwartości świetnie zaświadcza wspomnienie przyjaciółki aktorki, Renaty Berger.

"Duśka nie używała klucza do mieszkania - przyjaciele, którzy potrzebowali dachu nad głową albo chcieli napić się herbaty, wiedzieli, że mogą otworzyć sobie drzwi, zjeść, zdrzemnąć się" - powiedziała o Trafankowskiej.

Według Berger, Daria Trafankowska ujmowała "wielką emocjonalnością i empatią". "Jest tak niewielu ludzi, którzy są w stanie poświęcić się pomocy innym, że ta cecha absolutnie wysuwa ją na pierwszy plan. Jeżeli ktoś zwracał się do niej z prośbą o pomoc, ona na pewno tej pomocy nie odmówiła. Nawet jeśli nie miała pieniędzy, to dała miskę strawy. Jak ktoś nie miał gdzie spać, przytuliła go. Nie mogłam pojąć, że Duśka nie używała klucza do mieszkania. Jej syn też nie. Tam w ogóle zjawisko klucza nie istniało. Przyjaciele, którzy potrzebowali dachu nad głową albo chcieli napić się herbaty, wiedzieli, że mogą otworzyć sobie drzwi, zjeść, zdrzemnąć się, posiedzieć nieraz w ogóle nie widząc się z Duśką, bo wychodziła rano, wracała wieczorem. Po karteczkach orientowała się, kto był" - wspomniała Berger.

Kiedy Trafankowska zachorowała na nowotwór trzustki, nie chciała opowiadać o swojej chorobie. W walce z rakiem wspierali ją przyjaciele i znajomi. Dzięki ich pomocy, na leczenie wyjechała do kliniki w Salzburgu.

"Doświadczam takiej życzliwości i takiej miłości, że właściwie nie mam innego wyjścia, jak wyzdrowieć" - mówiła w jednym z wywiadów. Niestety, nie zdołała pokonać choroby nowotworowej.

W 2007 roku, trzy lata po śmierci aktorki, dzięki inicjatywie grupy przyjaciół zbierających pieniądze na jej leczenie, powstała Fundacja im. Darii Trafankowskiej, która pomaga w ratowaniu życia i zdrowia artystów. Ostatnią wolą aktorki było właśnie stworzenie fundacji, pomagającej ciężko chorym ludziom.

"Uważam się za osobę bardzo szczęśliwą. Nikogo nie omijają trudy życia, natomiast w tych próbach, którym musiałam sprostać, dostałam wiele wsparcia. Nigdy nie czułam się osamotniona. Zawsze byli przy mnie moi bliscy i przyjaciele" - powiedziała w jednym z ostatnich wywiadów aktorka.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Daria Trafankowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy