Na dobre i na złe
Ocena
serialu
9,6
Super
Ocen: 85920
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Pracoholik w Leśnej Górze

Po śmierci żony Michał Sambor będzie musiał sprawdzić się jako ojciec. A jak odnajduje się w takiej roli, grający go Radosław Krzyżowski? Znakomicie! Poznawanie świata córki to jego nowa pasja.

Aktor ponad pięć lat temu dołączył do ekipy serialu "Na dobre i na złe". Z jego debiutem wiąże się wiele wspomnień.

"Do dzisiaj pamiętam moją pierwszą scenę, którą miałem z Arturem Żmijewskim Biały kitel, terminologia lekarska... zostałem rzucony na głęboką wodę. Nie wiedziałem nawet, jak trzymać narzędzia chirurgiczne - śmieje się teraz Krzyżowski.

Zanim pojawił się w szpitalu w Leśnej Górze, przez wiele lat nie chciał grać w serialach.

"Broniłem się przed tym dość długo. Skończyłem szkolę w 1994 roku i przez pierwsze 8 lat pracy w teatrze celowo nie szukałem niczego innego. Swoją drogą, poziom seriali był wtedy gorszy" - przekonuje artysta.

Reklama

Postać, w którą się wciela - doktor Sambor, po śmierci żony szuka zapomnienia w pracy.

"Michał jest dobrym chirurgiem, lubi to, co robi. W pracy czuje się pewnie, dobrze i bezpiecznie. Natomiast w życiu prywatnym intuicja go zawodzi. Chroni się więc ucieczką w pracę" - opowiada aktor.

Krzyżowski twierdzi, że prywatnie nie przypomina swojego bohatera.

"Zaangażowanie w pracę to jedyna cecha, która mnie łączy z Samborem, bo w przeciwnym razie byłoby źle. Michał dokonuje w życiu raczej nietrafnych wyborów. Ma problem z odpowiedzią na pytanie, co jest dla niego najważniejsze. Ja mam swoją hierarchę wartości" - twierdzi.

Dla artysty najważniejsza jest rodzina, przede wszystkim 4-letnia córka.

"Kaja stała się jedyną gwiazdą, która mnie fascynuje! Codziennie mnie czymś zaskakuje, szczególnie, że teraz ma okres formułowania świata po swojemu. Jej spostrzeżenia i obserwacje są tak zdumiewające, że można się tym naprawdę sycić" - mówi Krzyżowski.

Kiedyś pasją gwiazdora była inżynieria genetyczna i astronomia. Poświęcił je jednak dla aktorstwa.

"Ukończyłem liceum o profilu biologiczno- chemicznym i przez jakiś czas pociągała mnie medycyna, szczególnie inżynieria genetyczna. Potem była astronomia, ale gdy na świat przyszła Kaja, ta pasja zeszła na plan drugi. Żeby obserwować niebo, gwiazdy, trzeba na całą noc wyjechać z domu, a przy moim sposobie życia: teatr, serial, córka - nie mogę już tak zarywać nocy" - kończy.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy