Powrót do lat dzieciństwa
Edyta Jungowska została bizneswoman. Ma licencję na wydawanie audiobooków z literaturą Astrid Lindgren. Nam opowiada o kulisach tego przedsięwzięcia.
Została pani właścicielką wydawnictwa. To potrzeba serca, czy czasów?
- Potrzeba serca, bo pomysł, aby wydać książki Astrid Lindgren, powstał cztery lata temu. Zaczęłam poszukiwania ludzi, którzy wsparliby mnie w tym pomyśle, a dwa lata temu zdecydowałam, że startujemy. Musiałam też znaleźć ludzi, którzy zarekomendowaliby mnie w Szwecji, bo tam jestem osobą anonimową.
Jak polska aktorka negocjowała ze Szwedami?
- Bardzo przyjemnie. Gdy zdecydowali, że to będę ja, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Wcześniej skrupulatnie sprawdzali, kim jestem, co robię i słuchali ludzi, których opinie dla nich się liczą.
W ten sposób stała się Pani szczęśliwą posiadaczką licencji na książek Astrid Lindgren.
- Z jednej strony mamy cudowną możliwość wydawania przepięknej dziecięcej literatury, z drugiej umowę, która zobowiązuje mnie do ciężkiej pracy. Wydawnictwo, które opiekuje się prawami do książek Astrid, to firma rodzinna. Są mili, ale skrupulatni.
Początkowo to miała być tylko "Pippi Pończoszanka", ale wiem, że powstanie cała seria audiobooków Astrid Lindgren.
- Tak, tuż przed świętami ukazały się "Dzieci z Bullerbyn". Na pewno będzie "Emil ze Smalandii" i "Przygody Karlssona". To jest dla mnie wielki zaszczyt, że mogę przeczytać te książki w języku polskim. Wszystkie one są niezwykłe. Dlatego też staram się, żeby w moim wykonaniu nie umknął ich czar.
To powrót do dzieciństwa?
- Gdy pierwszy egzemplarz "Pippi" znalazł się w moich rękach poczułam, że zrobiłam sobie samej wielki prezent. To nie jest zwykły audiobook. Płyta "do słuchania" jest dołączona do książeczki, którą można wycinać, wyrywać, czytać do góry nogami, z boku, robić z niej zawieszki, zakładki do książki. Są złote monety, mapy poszukiwaczy skarbów, przepiękne rysunki i muzyka poruszająca wyobraźnię.
Mam wrażenie, że Pani świetnie się bawiła przy tym projekcie?
- To prawda. Bawiłam się znakomicie.
Rozmawiała: Beata Banasiewicz