Nie ma czasu na nudę
Aneta Todorczuk-Perchuć przyznaje, że nie ogląda telewizji, chyba że jest to mecz lub bajka dla dzieci. Ostatnio przybyło jej obowiązków, ponieważ dołączyła do obsady „Na dobre i na złe”. Jej Dorota postanowi walczyć o swój związek. Co na to mąż?
Pani bohaterka, żona Marka Rogalskiego (Jan Wieczorkowski) niespodziewanie pojawiła się w szpitalu w Leśnej Górze. Będzie walczyła o męża?
- Tak, oni oboje chcą walczyć o swoje małżeństwo. Moment, w którym zobaczymy ich razem, ukaże dość poważny kryzys w ich związku, ale oni się łatwo nie poddadzą. Widzę nadzieję w tej relacji. Kiedy okazuje się, że oboje są o siebie zazdrośni, zdecydują się na wspólną terapię.
Zostanie Pani w serialu na dłużej?
- Tak, moja postać jest wprowadzona na stałe. Cały czas pojawiają się jakieś powody, dla których moja bohaterka musi wpadać do szpitala w Leśnej Górze. Poza powstrzymaniem flirtu między Markiem a Agatą (Emilia Komarnicka), ściągają ją tu także zawodowe sprawy.
Wiedza zdobyta na planie serialu medycznego może przydać się w życiu?
- Pewnie w niektórych przypadkach tak. Wszelkie skomplikowane medyczne wyrażenia służą mi wyłącznie do zagrania roli, po zejściu z planu zazwyczaj już ich nie pamiętam. Nigdy jeszcze nie miałam sytuacji, gdzie wymagany byłby konsultant na planie. Ale przeprowadzałam już badanie na serialowym pacjencie i musiałam być do tego odpowiednio przeszkolona. To nie są rzeczy, z którymi spotykam się na co dzień.
Ogląda Pani polskie seriale?
- W ogóle nie oglądam polskich seriali. Mam dwójkę dzieci, więc nie mam czasu na nudę. Telewizor służy nam do oglądania meczów lub bajek na DVD.
Nie śledzi Pani nawet swoich serialowych ról?
- Do tej pory byłam ciekawa wyłącznie ról, które były dla mnie w jakiś sposób istotne. Na przykład chciałam zobaczyć efekt mojej pracy w jednym z odcinków "Instynktu". Była to inna rola niż moje dotychczasowe, więc ciekawiło mnie, jak to wypadło. Pierwszy raz pracowałam tam z Patrykiem Vegą, bardzo cieszyłam się z tego spotkania. Ról telenowelowych raczej nie śledzę, szkoda mi na to czasu. Kiedy przyszłam na plan "Na dobre i na złe" zupełnie nie wiedziałam, o co chodzi. To, czego nie dowiedziałam się ze scenariusza, opowiadali mi koledzy, żebym wiedziała, w jakiej rzeczywistości się poruszam.
Rozm. Paulina Masłowska