Nie chce być... staruszką
Grażyna Barszczewska, czyli profesor onkolog z "Na dobre i na złe", żartuje czasem, że wkroczyła już w okres przemijania, ale na razie udaje się jej oszukiwać czas i, choć wkrótce skończy 65 lat, wciąż czuje się młodo.
Grażyna Barszczewska twierdzi, że najlepszym eliksirem młodości jest życie w zgodzie ze sobą. Uważa, że uroda duszy wpływa na urodę ciała.
- Ciągle sobie przyrzekam, że będę bardziej dbać o siebie, używać maseczek, częściej odwiedzać kosmetyczkę. Potem wpadam w wir pracy i zapominam. Nie pomagam sobie, ale na szczęście też nie szkodzę: nie piję alkoholu i nie palę papierosów, nie wystawiam się na słońce, choć to lubię, nie maltretuję się jakimiś cudami kosmetycznymi, a na co dzień nie robię makijażu - mówi.
Grażyna Barszczewska od lat zachowuje tę samą wagę, choć nigdy nie odmawia sobie ulubionych potraw.
- Jem wszystko to, co lubię i nie tyję! Mój mąż ciągle powtarza, że gdybym tyle nie jadła, może byśmy się czegoś w życiu dorobili - żartuje.
Aktorka przyznaje, że codziennie karci siebie w myślach, że się nie gimnastykuje. Kiedyś kupiła nawet specjalny materac i dokładnie przeczytała broszurę z zestawem ćwiczeń.
- Przeczytałam i... na tym skończyła się moja przygoda z gimnastyką - śmieje się.
Grażyna jest zadowolona ze swojego wyglądu. Czasami patrzy w lustro i zastanawia się, jaka będzie za 5 czy 10 lat.
- Żeby było tak, jak teraz - mówi.
Kilka lat temu Grażyna Barszczewska zagrała niemłodą, zniszczoną życiem Ninę w filmie "Kariera Nikosia Dyzmy". Powiedziała wtedy w wywiadzie, że granie nieatrakcyjnych i pomarszczonych staruszek jest dla niej bezpieczną wyprawą w przyszłość.
- Fascynują mnie takie role, ale nie ukrywam, że chciałabym jak najdłużej grać je tylko w filmach i w teatrze. Prywatnie nie chcę być staruszką! - stwierdziła.