Na dobre i na złe
Ocena
serialu
9,6
Super
Ocen: 86348
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Na dobre i na złe": Szczęście można do siebie zaprosić

Kaśka, którą Magdalena Czerwińska gra w „Na dobre i na złe”, miała problemy z alkoholem i chciała popełnić samobójstwo, ale dostała drugą szansę. Stanęła na nogi dzięki pracy w Leśnej Górze, a teraz sama poświęci się dla innych.

Jakimi zasadami kieruje się pani w życiu zawodowym?

- Moja droga zawodowa to wypadkowa tego, co mi się przydarza i tego, jak chcę żyć. W tym zawodzie nieodzowne jest szczęście, które - gdy jest się otwartym na to, co przynosi codzienności - można do siebie zaprosić. Każdy przechodzi zawirowania, chodzi o to, żeby się w tym odnaleźć i poznać siebie. Mam jedno życie, chciałabym żeby było w miarę przyjemnie. 

Takie podejście do aktorstwa przynosi rezultaty. Gra pani coraz więcej ciekawych ról. 

- Z każdego projektu artystycznego, w jaki się angażuję, staram się czerpać dobre rzeczy. Myślę pozytywnie, jestem czujna i słucham tego, co mają do powiedzenia inni, bo nigdy nie wiadomo skąd przyjdzie inspiracja i impuls do działania. Cieszę się ze spotykań z ludźmi, a dzięki każdej roli uczę się czegoś nowego. Tego się trzymam i widzę, że przynosi to efekty. Wciąż jestem głodna ról i chcę, żeby ten zawód był dla mnie interesujący.

Czy spotkała pani jakiegoś inspirującego człowieka na planie "Na dobre i na złe"?

- Taką osobą jest Kordian Piwowarski, jeden z reżyserów "Na dobre i na złe". Tworzy świetną atmosferę pracy na planie, podchodzi indywidualnie do każdego aktora i postaci. Walczymy o moją bohaterkę, rozmawiamy o tym, jaka ma być. Jeśli dostaję zaproszenie do takich rozważań i akceptację, czemu nie skorzystać?

Reklama


Jest o czym rozmawiać, bo pani bohaterka jest nieoczywista.

- Cieszę się, ponieważ nie jest krystalicznie czysta, jak każdy z nas. Przed laty popełniła błąd podczas operacji, który doprowadził do śmierci jej brata. To zdarzenie przedefiniowało jej świat, nie potrafiła się odnaleźć. Została rzucona na głęboką wodę, była zdesperowana, ale dostała drugą szansę. Tylko od niej zależy, co z nią zrobi. Dostać, a przyjąć pomoc to dwie różne rzeczy. Ludzie, którzy jej potrzebują, muszą być na to gotowi. Alkoholizm to choroba duszy - mam nadzieję, że moja bohaterka będzie świadectwem, iż nie warto oceniać ludzi.

- Moja Kaśka sama się ukarała, a teraz jest zamknięta na innych, bo nie chce, żeby ktoś dołożył jej kolejnych problemów. Atakuje na zapas, żeby nikt się do niej nie zbliżył. Mam nadzieję, że widzowie pozwolą jej zdjąć ten pancerz. Może dostanie od kogoś szansę?


Kim będzie ten mężczyzna?

- Jak to w życiu bywa, nie mam pojęcia (śmiech). Nic nie wiem, naprawdę - czekam, co się wydarzy. Na razie nie jest gotowa na związek, najpierw musi pobyć sama ze sobą i poradzić sobie z problemami. Kaśka jest idealistką; pomimo trudnych doświadczeń, życie nie wyrwało z niej tej cechy. Kolejne odcinki serialu pokażą, że potrafi walczyć o pacjenta.

Opowie mi pani więcej o tym wątku?

- Moja bohaterka wykaże się empatią i solidarnością kobiecą. Nie będzie jej obojętny los bezdomnej, zmagającej się z rzadką chorobą stawów Marii (Zofia Zborowska - przyp. aut.), która sama na sobie postawiła krzyżyk. Będzie walczyła do utraty sił, żeby ją uratować. Trzeba mówić o swoich doświadczeniach, bo czasami może to pomóc sprowadzić kogoś na dobrą drogę. Bardzo bym chciała, żeby takich wątków było jak najwięcej, nawet jeśli moja bohaterka będzie wzbudzać mieszane uczucia. Lubię takie postaci, ponieważ uczą tolerancji i dotykają tematów, które są mi bliskie. Jestem wrażliwa na los poturbowanych przez życie ludzi, a dzięki takim rolom mogę się wypowiedzieć na ten temat. Czuję się na to gotowa.


Świadczą o tym pani ostatnie role, choćby w filmie "Matka", gdzie gra pani kobietę zmagającą się alkoholizmem, której zostały odebrane dzieci. 

- Przed rozpoczęciem zdjęć do tego filmu chodziłam do domów kobiet, którym odbierano dzieci z powodu alkoholizmu. Nie było tam praktycznie nic poza kawą i zdjęciem z komunii na ścianie; to wyglądało jak makiety teatralne. Dostałam cenną lekcję - gdy wydaje nam się, że takie problemy są daleko od nas, jesteśmy w błędzie. Nie mówię tylko o alkoholizmie. Każdemu z nas może przestać się udawać.

Co, oprócz pracy na planie "Na dobre i na złe", dzieje się teraz w pani życiu zawodowym?

- Pracuję nad ciekawym projektem realizowanym wspólnie przez Teatr 21 i  Nowy Teatr w Warszawie. Zespół artystyczny Teatru 21 składa się prawie wyłącznie z aktorów z zespołem Downa. Robimy przedstawienie pod tytułem "Indianie", którego premiera odbędzie się dziewiątego grudnia. Spektakl przeznaczony jest dla widzów od siódmego roku życia, ale zapraszam także starszych miłośników teatru.


Czy szuka pani inspiracji i impulsów do działania także poza sceną i planem filmowym?

- Dużo pracuję nad własnym rozwojem. Uważam, że kondycja ciała i duszy powinna być w harmonii. Bliska jest mi joga kundalini, która opiera się na oddechu. Wielu ludzi zapomina, że nasze życie zaczyna się i kończy właśnie tą czynnością. Warto o tym pamiętać.
   
Rozmawiał Kuba Zajkowski

www.nadobre.tvp.pl/
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy