"Na dobre i na złe": Polska aktorka była ulubienicą... Stalina!
Zmarła siedem lat temu Nina Andrycz, którą na małym ekranie po raz ostatni mieliśmy okazję oglądać w 2001 roku jako Jaraszewską w „Na dobre i na złe”, uchodziła niegdyś za jedną z najbardziej wpływowych Polek. Jako żona premiera Józefa Cyrankiewicza jeździła po całym świecie i... rozkochiwała w sobie przywódców innych państw. Wśród jej adoratorów byli m.in. Mao Zedong, Fidel Castro i Józef Stalin!
Nina Andrycz cieszyła się w czasach PRL-u opinią najpiękniejszej... "wizytówki" i ambasadorki Polski. Jako żona premiera Cyrankiewicza przyjmowana była w domach światowych przywódców, pałacach monarchów i pilnie strzeżonych rezydencjach znanych z okrucieństwa dyktatorów. Potrafiła owinąć sobie wokół małego palca każdego mężczyznę, a ze swych wojaży po świecie zawsze wracała obładowana drogimi podarunkami.
Z wizyty u przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej Nina Andrycz przywiozła ofiarowany jej przez Mao Zedonga - uznawanego za największego zbrodniarza w historii ludzkości - potężnych rozmiarów belę grubego jedwabiu w kwiaty, którym potem obdzieliła przyjaciółki. Król Tajlandii Rama IX nalegał, by do Polski zabrała... słonia, którego dał jej w prezencie, a Józef Stalin - chcąc zdobyć względy aktorki - ofiarował jej futro z norek.
Podobno Nina Andrycz nigdy nie założyła futra od Stalina i ubiór zjadły mole. Nie chciała nawet przyjąć kosztownego upominku, ale ktoś z towarzyszących jej podczas kolacji z dyktatorem dyplomatów powiedział jej, że jeśli odmówi, wszyscy skończą w łagrach na Syberii.
Nina Andrycz dopiero pod koniec życia wyznała, że - gdyby tylko zechciała - mogła zostać... kochanką Stalina. Przywódca ZSRR wprost zaproponował jej romans i postarał się, by mąż aktorki natychmiast się o tym dowiedział.
- Stalin, w tamtym czasie zbliżający się już do siedemdziesiątki, zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia - opowiadała Nina Andrycz w wywiadzie, wspominając swoją wizytę na Kremlu.
Józef Stalin, choć miał u boku oddaną mu Walentynę Isominę, za wszelką cenę chciał uwieść żonę premiera Cyrankiewicza. Uznał, że przekona ją do siebie, ofiarowując wytworne futro. Na niej jednak gest dyktatora nie zrobił najmniejszego wrażenia. Przyjęła futro, ale kategorycznie odmówiła założenia go, choć Stalin chciał na własne oczy przekonać się, czy pasuje...
Jakiś czas później Nina Andrycz znów towarzyszyła mężowi w podróży do Związku Radzieckiego. Tym razem Stalin zaprosił całą polską delegację na wytworną kolację. Specjalne zaproszenie wystosował do Niny... Aktorka zrobiła jednak coś, co niemal wywołało trzecią wojnę światową - odmówiła Stalinowi, tłumacząc, że musi wracać do Warszawy, bo akurat tego wieczoru gra spektakl w teatrze!
Zauroczony Niną Andrycz despota - na wieść, że polska gwiazda wybrała teatr zamiast kolacji z nim - przyjął to z... uśmiechem. Oznajmił Cyrankiewiczowi, że powinien być dumny z żony.
- Ona musi kochać to, czym się zajmuje - powiedział ponoć PRL-owskiemu premierowi.
Józef Stalin już nigdy nie próbował adorować Niny Andrycz. Po prostu dał jej spokój. Być może uznał, że jeśli dostałby od niej trzeciego kosza, musiałby jakoś zareagować i mogłoby to skończyć się źle nie tylko dla niej, ale też dla... Polski.