"Na dobre i na złe": Piotr Głowacki zawsze gra na sto procent!
Piotr Głowacki, czyli profesor Artur Bart z "Na dobre i na złe", bezgranicznie ufa reżyserom, z którymi pracuje. - Każdemu oddaję całego siebie: swój wizerunek, wyobraźnię, ciało... Wszystko! - mówi.
Piotr Głowacki to jeden z najbardziej zapracowanych polskich aktorów. Tylko w ubiegłym roku zagrał w sześciu filmach (m.in. w "Planecie singli" i "7 rzeczach, których nie wiecie o facetach") i czterech serialach ("Na dobre i na złe", "Bodo", "Na noże", "Belfer"). Aktor twierdzi, że po prostu nie odrzuca propozycji, jakie dostaje.
- Dlaczego miałbym odmawiać? Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś chce, żebym zagrał u niego, to ma ku temu konkretny powód - tłumaczył w wywiadzie.
Piotr Głowacki do każdej roli - nawet najmniejszej - podchodzi z takim samym zaangażowaniem. Mówi, że nie wartościuje ról pod względem wielkości i że granie epizodów sprawia mu ogromną frajdę.
- Rolę epizodyczną rozmyślam tak, jakby to była rola główna. Kiedy wiem, że będę na ekranie niedługo, tym bardziej się zastanawiam, jak wykorzystać ten czas, by w wyobraźni widza stworzyć postać - wyznał w rozmowie z "Gazetą.pl".
- Obojętnie, kto stoi za kamerą i jaką mam rolę, to jeśli decyduję się zagrać, to zawsze gram na sto procent - powiedział.
Odtwórca roli profesora Barta w "Na dobre i na złe" wspomina, że już jako dziecko marzył, by zostać aktorem, a udział w szkolnych przedstawieniach traktował jako coś naturalnego. Kiedy po maturze zdecydował się zdawać do szkoły teatralnej, przeżył ogromne rozczarowanie...
- Nie chcieli mnie przyjąć! Zdawałem kilka razy, bezskutecznie... Byłem zdeterminowany i nie odpuszczałem, aż w końcu mi się udało - opowiada.
Dziś Piotr Głowacki uważa, że dobrze się stało, że nie został przyjęty na studia aktorskie od razu.
- Potrzebowałem tego ekstra czasu. Myślę, że gdybym dostał się za pierwszym razem, moje zawodowe życie wyglądałoby zupełnie inaczej - twierdzi.
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***