Na dobre i na złe
Ocena
serialu
9,6
Super
Ocen: 86442
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Na dobre i na złe": Piotr Głowacki sprzeciwia się... nadprodukcji aktorów

Piotr Głowacki, czyli profesor Artur Bart z "Na dobre i na złe", uważa, że w Polsce istnieje... nadprodukcja aktorów. - Co roku szkoły teatralne wypuszczają 160 absolwentów, a pracę znajduje potem co czwarty - mówi.

Piotr Głowacki stwierdził niedawno w wywiadzie, że aktorstwo to bardzo niesprawiedliwy zawód, bo jest mnóstwo niezwykle utalentowanych ludzi, którzy nie mogą się przebić.

- Mamy szkodliwe definicje talentu i błędy w systemie edukacji. W Polsce są cztery wyższe uczelnie aktorskie z wydziałami dramatycznymi, plus wydziały wokalne i lalkarskie. Rocznie państwowy system edukacji wypuszcza 160 absolwentów - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

- Możemy umieścić na rynku - od epizodów po role główne - jakieś 30, 40 osób. Skoro pracę może znaleźć co czwarty, niechby nawet i co trzeci absolwent, to znaczy, że system nadprodukuje aktorów - dodał.

Reklama

Piotr Głowacki przez rok był wiceprezesem Związku Artystów Scen Polskich, więc doskonale wie, że jest w Polsce ogromna rzesza młodych aktorów, którzy - mówiąc kolokwialnie - klepią biedę, bo nie ma dla nich ról.

- Państwo nie powinno lekkomyślnie wydawać naszych wspólnych pieniędzy na utrzymanie uczelni artystycznych. Jeśli ktoś koniecznie chce być aktorem, może kształcić się w prywatnych lub półprywatnych szkołach działających np. przy teatrach - twierdzi.

Odtwórca roli profesora Barta w "Na dobre i na złe" nigdy nie narzekał na brak pracy. Zdarzało się, że grał w kilku filmach i serialach jednocześnie! Tylko w 2016 roku na ekrany kin trafiło 6 filmów z jego udziałem, a telewidzowie mogli oglądać go w 4 serialach...

- Każda rola mnie czegoś uczy, jest odpowiednikiem spotkania z innym człowiekiem. Jeśli dostaję propozycję roli i mam czas, by ją zagrać, to zawsze się zgadzam. Praca mnie nie męczy, nic nie kosztuje. Po prostu płynę - tłumaczy, gdy ktoś zarzuca mu, że wszędzie jest go pełno.

Piotr Głowacki uważa, że w Polsce kultura traktowana jest przez władzę po macoszemu i dlatego m.in. wielu młodych aktorów ma problem z zaistnieniem i utrzymaniem się na rynku.

- Kultura powinna być głównym ministerstwem w każdym rządzie - mówi. 

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy