"Na dobre i na złe": Niezły podrywacz
Młody, zdolny, przystojny - bohater Roberta Koszuckiego - doktor Rafał Konica nie ma problemów z płcią piękną. Od pewnego czasu flirtuje ze stażystką Klaudią. Czy będzie z tego coś poważnego?
Było do przewidzenia, że doktor Konica nie pozostanie długo "słomianym wdowcem". Odkąd w Leśnej Górze pojawiła się nowa stażystka, Klaudia (Julia Wyszyńska) między nimi iskrzy...
- Z pewnością, ale mój bohater był tym kompletnie zaskoczony i zachowywał się jak jakiś "leszcz"! A nigdy nie miał problemu z podrywaniem kobiet (uśmiech).
Ich relacja zamieni się w coś poważnego?
- Sam chciałbym wiedzieć. W każdym razie, Klaudia i Rafał Konica to duet wyjątkowo energetyczny - bo i ona ma swój charakterek, a i on do najłatwiejszych partnerów nie należy. Nawet żona, Marta (Katarzyna Bujakiewicz) uciekła od niego aż na koniec świata, do Ameryki!
A ludzie mówią, że do Torunia!
- Naprawdę? A mi mówiła, że za ocean (śmiech). Ale poważnie, sam fakt powstania nowego serialu medycznego przyjąłem z radością, bo uważam, że zdrowa konkurencja sprzyja kreatywności i obu tym produkcjom wychodzi na dobre.
Często biorą Pana za prawdziwego doktora?
- O nie, takie rzeczy zdarzają się tylko w anegdotach.
Mało kto wie, że ma Pan brata bliźniaka i jesteście podobni jak dwie krople wody.
- A rozróżniali nas po zegarku (śmiech). Mój brat, Konrad, jest starszy ode mnie o 10 minut i całe dzieciństwo byliśmy nierozłączni, ale po maturze nasze drogi się rozeszły. Ja dostałem się do krakowskiej PWST, a on wyjechał do Portugalii, tam skończył medycynę chińską i akupunkturę pracuje jako terapeuta.
Widujecie się?
- Rzadko, acz specyficzna więź pozostała. Obaj mamy córki w tym samym wieku (5 l.), tym bardziej wskazane byłyby częstsze spotkania, żeby dziewczynki znalazły wspólny język - dosłownie i w przenośni. Ja wciąż sobie obiecuję nauczyć się portugalskiego, zwłaszcza że mam native speakerów w rodzinie. Odwiedzamy się raz na kilka lat, wtedy razem jeździmy w góry.
Do miejsc z dzieciństwa?
- Tak, wychowywaliśmy się w Wiśle i w Krynicy Górskiej, skąd pochodzi tata. To on zaszczepił nam zamiłowanie do wielu dyscyplin sportu, z nartami na czele. W Krynicy była też nasza ukochana babcia, Miłka Koszucka, słynna przewodniczka PTTK. Z babcią i turystami wędrowaliśmy przez lata tamtejszymi szlakami, a ona objaśniała wszystko po drodze - nazwę każdego zakątka, góry, skały, niesamowite historie i legendy związane z nimi. Babcia była też zawodowym wodzirejem - ostatnim w Polsce, wedle słów Wojciecha Manna i Krzysztofa Marteny, którzy gościli ją w programie "MDM". Pamięć o niej, odeszła trzy lata temu, jest w tych rejonach żywa do dziś i mam nadzieję, że tak pozostanie na zawsze.
Rozm. JOLANTA MAJEWSKA-MACHAJ