"Na dobre i na złe": Michał Żebrowski o zmarłym ojcu: "Pchnął mnie ku aktorstwu"!
Michał Żebrowski, czyli profesor Andrzej Falkowicz z "Na dobre i na złe", nigdy nie krył, że jego idolem i niedościgłym wzorem jest... ojciec. - To po nim mam artystyczną duszę - twierdzi aktor, który niedawno pożegnał ukochanego tatę.
Ojciec Michała Żebrowskiego - Tadeusz Żebrowski - był inżynierem, ale tak naprawdę od dziecka marzył o... aktorstwie. Pewnie dlatego tak bardzo kibicował synowi, gdy ten postanowił po maturze zdawać do szkoły teatralnej. Zawsze cieszył się z sukcesów Michała i traktował je jak własne. Nie opuścił ani jednej premiery syna, znał na pamięć wszystkie filmy z jego udziałem, czytał jego wszystkie wywiady.
- Sądzę, że minął się z powołaniem. Byłby świetnym aktorem... Odnoszę wrażenie, że mój dom rodzinny był niekiedy teatrem - powiedział Michał Żebrowski, zapytany kiedyś o tatę.
- Gromadziliśmy się w kuchni i słuchaliśmy go. Być może to rozbudzało moją wyobraźnię i pchnęło mnie ku aktorstwu - dodał.
Na wsparcie ojca, który, zanim jako 32-latek założył rodzinę, każdą wolną chwilę poświęcał harcerstwu, aktor zawsze mógł liczyć. To właśnie tato nauczył go, jak walczyć o swoje, jak stawać w obronie kobiet, jak... kochać.
- Powiedział mi raz, że miłość to stan, w którym dwie osoby czują, że spędzą ze sobą życie i towarzyszy im ogromna radość w podejmowaniu wspólnych decyzji, chcą tego i niczego się nie boją - wspomina aktor.
Michał Żebrowski z podziwem patrzył na tatę, który po prawie 60 latach małżeństwa wciąż widział w żonie tę samą młodziutką dziewczynę, w której zakochał się, gdy zobaczył ją po raz pierwszy. Podobało mu się też to, że ojciec wszystkim ludziom życzy szczęścia.
- Jest człowiekiem niezwykle pogodnym i serdecznym - komplementował go w wywiadzie.
Zawsze, gdy publikował zdjęcia ojca na Instagramie, przy słowie "Tata" umieszczał czerwone serduszko, a z okazji własnych urodził, co rok składał życzenia... obojgu rodzicom.
Michał w dzieciństwie był łobuziakiem skorym do bójek.
- Miałem szczęśliwe i dobre dzieciństwo, co z pewnością było zasługą rodziców, a zwłaszcza ojca. To on zaraził mnie pasją do czytania, którą teraz ja staram się zarazić swoich synów - twierdzi aktor i dodaje, że chciałby, aby Henryk, Franciszek i Felek - w przyszłości mówili o nim z takim szacunkiem i miłością, z jaką on opowiada o swoim tacie.
Jednym z najpiękniejszych wspomnień Michała o ojcu jest to związane z... korkotrampkami.
- Śniłem o nich co noc, więc tato obiecał, że mi je kupi. Pewnego dnia obudziłem się rano, spojrzałem pod łóżko i one tam stały. Czerwono-czarne. Widzę je do dzisiaj - powiedział w wywiadzie i dodał, że oboje rodzice zawsze pomagali mu spełniać marzenia i nigdy nie ukrywali, że są z niego dumni, gdy udawało mu się osiągnąć cele, jakie sobie stawiał.
Śmierć taty była dla Michała Żebrowskiego ciosem prosto w serce. Niedawno rozmawiali o przyszłości i ojciec obiecał mu, że jak w końcu wygra w "Totka", to wreszcie mu pomoże, o czym marzył od lat.
- Grał regularnie od 30 lat. Żeby móc mi pomóc, gdyby zaszła taka potrzeba. Nie myślał o sobie - mówi aktor.
Odtwórca roli Falkowicza w "Na dobre i na złe" nie zapomni też do końca życia rady, jaką dał mu tato, gdy skończył już trzydziestkę, a wciąż nie miał kandydatki na żonę.
- Polecił mi wspinaczkę wysokogórską, rowery, kajaki i zmianę środowiska, a jeśli to nie pomoże, to wizytę u swatki - żartuje.
Gdy aktor w końcu przedstawił mu Aleksandrę, usłyszał, że jest w jej oczach dokładnie to, co przed laty miała i wciąż ma w oczach jego mama - bezwarunkowa miłość. Tadeusz Żebrowski uwielbiał synową...
Zmarł w ostatnią sobotę lutego.