Na dobre i na złe
Ocena
serialu
9,6
Super
Ocen: 85920
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Na dobre i na złe": Leszek Teleszyński ma co robić na emeryturze. Nie tęskni za pracą...

Leszek Teleszyński, którego na małym ekranie po raz ostatni mieliśmy okazję oglądać w 2014 roku jako profesora Walczyka w kilku odcinkach „Na dobre i na złe”, kilka lat temu przeszedł na emeryturę. Dopiero niedawno wyznał, dlaczego zdecydował się definitywnie zrezygnować z pracy na scenie i przed kamerą... - Poczułem, że przestałem być potrzebny – stwierdził w swym ostatnim wywiadzie.

Leszek Teleszyński był kiedyś uważany za najprzystojniejszego polskiego aktora. W 1976 roku - po premierze filmu "Trędowata", w którym zagrał ordynata Waldemara Michorowskiego - okrzyknięto go Pierwszym Amantem Polski Ludowej i wróżono międzynarodową karierę.

Aktor nigdy nie zdecydował się jednak wyruszyć na podbój Hollywood, choć dzięki kreacjom, jakie stworzył w filmach Andrzeja Żuławskiego, cały filmowy świat stał przed nim otworem...

Wolał grać w rodzimych produkcjach! Role w serialach "Życie na gorąco" i "W labiryncie" dały mu niewyobrażalną wręcz popularność, ale satysfakcji szukał przede wszystkim w teatrze.

Reklama

Leszek Teleszyński nie kryje, że postanowił przejść na emeryturę, bo uznał, iż musi odpocząć i... zwolnić tempo życia, jeśli chce jeszcze trochę pożyć.

Wielka loteria na 20-lecie Interii!

ZAGŁOSUJ i wygraj ponad 20 000 złotych - kliknij

Zapraszamy do udziału w wielkiej loterii. W tym roku świętujemy swoje 20-lecie i mamy dla ciebie niespodziankę. Możesz wygrać gotówkę! Z okazji 20-lecia Interii zapraszamy do Multiloterii.

Codziennie do wygrania minimum 20 000 złotych, a w finale nagroda, która z każdym Waszym zgłoszeniem rośnie! Zawalcz o duże pieniądze już teraz!

Po wypadku, jakiemu uległ na planie jednego ze swych ostatnich filmów, nigdy nie wrócił do pełnej sprawności.

- Potknąłem się, upadłem i złamałem nogę. Od tamtej pory poruszam się o lasce. Ale ona pasuje i do mojego wieku, i do mojej siwizny. Dla mnie to nie problem - twierdzi aktor.

Odtwórca roli Jerzego Kowalskiego w niezapomnianych "Złotopolskich" dopiero trzy lata temu zdecydował się przejść na emeryturę - zrezygnował z połówki etatu w stołecznym Teatrze Polskim, przestał zabiegać o role w serialach i filmach.

- Dojrzałem po prostu do tego, żeby odejść - wyznał w rozmowie z tygodnikiem "Angora".

- Już się z tym pogodziłem, że nie jestem potrzebny - dodał gorzko.

Leszek Teleszyński zostawił sobie tylko jedną otwartą furtkę - wciąż pracuje... głosem.

- Czasem dostaję propozycje z radia, czasem z dubbingu - mówi.

Aktor ma też na swoim koncie wiele audiobooków. Od lat nagrywa książki dla Związku Niewidomych.

Choć Leszek Teleszyński ma już 73 lata, wciąż podoba się kobietom.

Przyznaje, że nadal zdarza mu się czuć na sobie spojrzenia pań, które pamiętają go z "Trędowatej" czy "Potopu".

- Magia kina - żartuje.

Czy tęskni za pracą na scenie i przed kamerą?

- Nie... Mam co robić na emeryturze. I cieszę się, że już nic nie muszę - mówi.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy