"Na dobre i na złe": Klan Damięckich, czyli największa aktorska rodzina w Polsce!
Są największą aktorską rodziną w Polsce. Od trzech pokoleń na scenie. Uprawiają tę samą profesję, ale mają za sobą różne zawodowe drogi i wybory. Nestorowi rodu zapewne nawet się nie śniło, że jego wnuczka - zamiast walczyć o rolę Ofelii - wybierze rockowe brzmienia.
Dobiesław Damięcki, pierwszy z aktorskiego rodu, nie mógł mieć bezpośredniego wpływu na wybory swoich dzieci, a tym bardziej wnuków. Zmarł, gdy synowie - Damian i Maciej - byli kilkulatkami. Natomiast jego życiorys do dziś może być inspiracją. Walczył na froncie I wojny światowej, brał udział w Powstaniu Śląskim. Aktorskie szlify zdobywał w legendarnym Teatrze Reduta, a tuż przed wojną na deskach Teatru Narodowego. Od czasów przedwojennych angażował się w prace Związku Aktorów Scen Polskich, którego prezesem został tuż po wojnie.
Po śmierci męża Dobiesława aktorka Irena Górska sama musiała zająć się wychowaniem Damiana i Macieja. Aktorskie fluidy i tradycje były w domu zbyt silne, żeby chłopcy uniknęli tego, co najwyraźniej stało się ich przeznaczeniem. Tym bardziej że w latach 50. i 60. kręcono stosunkowo dużo filmów dla dzieci i młodzieży, więc istniało zapotrzebowanie na dziecięcych aktorów.
Już jako kilkulatkowie Damian i Maciej zdobywali doświadczenia w pracy na planie filmowym. Razem zagrali między innymi w "Tajemnicy dzikiego szybu", filmie dziś prawie zapomnianym, ale w latach 50. kinowym przeboju o widowni tak dużej, jakiej dziś nie osiągnie żadna polska produkcja. W takiej sytuacji łatwo o wniosek, że to wpływowa matka projektowała i pilotowała kariery aktorskie synów. Okazuje, że nie jest to do końca prawdą. Maciej Damięcki twierdzi, że gdy z bratem stali się młodzieńcami, którzy postanowili zostać aktorami, wprowadzili "zakaz dla mamy" wtrącania się w ich zawodowe wybory i kariery.
Chociaż Damian jest prawie o trzy lata starszy od Macieja, w dzieciństwie i młodości bracia byli do siebie bardziej podobni niż dziś, i dlatego wiele osób sądziło, że są bliźniakami. Ba, często jednego mylono z drugim.
- Dawno przestaliśmy z tym walczyć - powiada Maciej Damięcki. - Mało tego, mnie przypisują na przykład, że jestem mężem Grażyny Brodzińskiej, która w rzeczywistości jest żoną Damiana albo że Mateusz jest synem Damiana. Początkowo prostowaliśmy to, ale z czasem daliśmy sobie spokój.
Maciej zdobył popularność u dziecięcej widowni jako prowadzący program "Pora na Telesfora". Wśród jego wielu ról filmowych najbardziej chyba została zapamiętana ta w "Stawce większej niż życie", gdzie zagrał braci bliźniaków po dwóch stronach barykady. To chyba również echa roli Eryka i Wacka w "Stawce" sprawiły, że Macieja i Damiana postrzegano jako bliźniaków. Co ciekawe, Damian zagrał Eryka w teatralnej wersji "Stawki".
Z kolei Damiana widzowie najbardziej zapamiętali z tytułowej roli w filmowej komedii "Nowy". By docenić naprawdę duży talent aktorski Damiana Damięckiego, warto wybrać się do Teatru Współczesnego w Warszawie. Aktor od lat jest wierny scenie, na której jego ojciec pracował w ostatnich dniach życia.
W ślady ojca Damiana poszedł Grzegorz. Nie tylko pod tym względem, że jako aktor Teatru Ateneum w Warszawie od lat pracuje na scenie z bogatą historią i tradycją, ale też dlatego, że jego aktorski kunszt mogą docenić głównie teatromani. Chociaż nie tak dawno telewizyjna publiczność mogła go podziwiać w spektaklu "Sceny niemalże małżeńskie Stefanii Grodzieńskiej". Szersza widownia zna go jako majora Zwonariewa z "Czasu honoru" i terapeutę z "Hotelu 52".
Grzegorz Damięcki z łatwością mógłby zdobyć popularność za sprawą roli w jakimś niekończącym się serialu, ale z wieści ze środowisk producenckich wynika, że jest niechętny tego typu propozycjom. Podobno miał zagrać kucharza Jerzego Knappe w "Przepisie na życie", ale ostatecznie praca ta trafiła do Borysa Szyca. Mamy nadzieję, że znakomitego aktora odnajdzie w końcu reżyser filmowy, który zaproponuje mu scenariusz na miarę jego talentu.
Mateusz Damięcki, syn Macieja, zadebiutował w zawodzie w jeszcze młodszym wieku niż ojciec i wuj.
- Debiutowałem na scenie jako pięcioletni brzdąc, i to przed widownią, która na każdym spektaklu liczyła około dwa tysiące osób - wspomina. - To były "Pastorałki" w reżyserii Mietka Gajdy, wystawione w 1986 roku w Sali Kongresowej w Warszawie.
Na małym ekranie Mateusz zadebiutował w serialu "Wow" w 1993 r. i od tamtej pory praktycznie nie schodzi z planu filmowego. Obecnie możemy oglądać go jako doktora Krzysztofa Radwana w "Na dobre i na złe". Początek kariery Mateusza szczęśliwie przypadł na lata nowej rzeczywistości społecznej i politycznej. Za PRL-u aktorzy o takich warunkach mieli zdecydowanie trudniej. Przystojny, wysportowany (znakomicie pływa), z ponadprzeciętną kindersztubą i dystansem do własnej osoby. Bardzo rozważnie projektuje swoją zawodową drogę, wciąż szukając w pracy różnorodności. A przecież łatwo mógł dostać niebezpiecznego zawrotu głowy, gdy zdobywał popularność w serialu "Matki, żony i kochanki", kiedy zagrał w rosyjskiej superprodukcji "Russkij bunt" lub gdy Filip Bajon obsadził go w "Przedwiośniu" w roli Baryki. Żeby zrozumieć podejście Mateusza do siebie i zawodu, należy zobaczyć go w przezabawnym spektaklu Teatru Polonia "50 twarzy Greya".
- Jeżeli aktor nie ma poczucia humoru, a przede wszystkim, jeśli to poczucie humoru w dużej mierze nie dotyczy własnej osoby, to nie ma czego szukać w filmie czy w teatrze - mówi Mateusz Damięcki. - Aktor musi być błaznem. A nie ma takiej możliwości, żeby śmiać się ze wszystkiego dookoła, nie mając jednocześnie krytycznego podejścia do siebie.
Matylda Damięcka, siostra Mateusza, również jako dziecko trafiła na plan filmowy, a jako nastolatka zyskała popularność w roli Karoliny Brzozowskiej w serialu "Na Wspólnej". Początkowo, trochę z przekory, mówiła, że nie zostanie aktorką. Ale rodzina wspomina, że Matylda zawsze lubiła płynąć pod prąd. Od kołyski miała charakter buntowniczki. Podczas pracy w "Na Wspólnej" uznała, że granie przed kamerą "nie boli" i zdecydowała się pójść do Akademii Teatralnej w Warszawie. Skończyła studia i... okazało się, że bardziej od aktorstwa interesuje ją kariera wokalna. Na razie interpretacją piosenki Davida Bowie "Let’s Dance" podbiła Internet. Na pewno nas jeszcze zaskoczy.