"Na dobre i na złe": Jan przeszedł metamorfozę
Doktor Jan Stanisławski przeszedł na oczach widzów prawdziwą metamorfozę i szykuje się do ślubu z Olą. Krzysztof Kwiatkowski opowiada o nowych zawodowych wyzwaniach i sposobach na relaks.
Gra pan w dwóch serialach, występuje na deskach dwóch świetnych teatrów. To dla aktora szczęście?
- Rzeczywiście, mam dużo szczęścia ale z pracą w dwóch serialach telewizyjnych i w dwóch teatrach - w Warszawie i Krakowie, wiąże się wiele zobowiązań. Podróże pomiędzy miastami, spektakle, próby, dni zdjęciowe wymagają ode mnie ciągłej dyspozycyjności. To bywa wyczerpujące. Jednak to życie, o jakim zawsze marzyłem, pełne ciekawych projektów i inspirujących spotkań, dzięki którym czuję, że się rozwijam.
W "Na dobre i na złe" gra pan od trzech sezonów. Co nowego wydarzy się w życiu Janka?
- Jan przeszedł metamorfozę. Był lekkoduchem, który z polecenia wpływowego ojca, rozpoczął staż na chirurgii. Kiedy poznał Olę (Anna Karczmarczyk), stał się odpowiedzialnym facetem. Teraz szykują się do ślubu, który, sądząc z rozmachu przygotowań, będzie ważnym wydarzeniem w Leśnej Górze.
Jak się panu gra z Anną Karczmarczyk?
- Ania jest fantastyczną partnerką. Od pierwszych dni zdjęciowych udało nam się złapać dobry kontakt, dzięki czemu nie mieliśmy problemów z trudnymi scenami intymnymi i z tymi lżejszymi, wymagającymi sporej dawki poczucia humoru.
Występuje pan także w warszawskim Teatrze Polskim i krakowskim Teatrze STU. Czekają na pana nowe teatralne wyzwania?
- W połowie czerwca, w Teatrze Polskim czeka mnie premiera spektaklu "Szkoda, że jest nierządnicą". Natomiast w lipcu, w Teatrze STU w Krakowie, zacznę nowy projekt dyrektora teatru i reżysera, Krzysztofa Jasińskiego. Spektakl, oparty na tekstach Williama Szekspira, będzie miał premierę pod koniec 2017 roku.
Znany jest pan z zamiłowania do sportu. Ma pan czas na swoją pasję?
- Jeżeli mam kilka dni wolnych, staram się trochę zmęczyć. Pływanie, bieganie czy zwykły spacer to dla mnie bardzo ważne aspekty życia.
A pański sposób na relaks?
- Dobra książka. Nadrabiam też zaległości w popularnych na całym świecie serialach z mocno wciągającą fabułą. Od czasu do czasu sięgam po gitarę i podśpiewuję sobie ulubione przeboje. Nie wiem, co na to moi sąsiedzi, ale skarg jeszcze nie było.
Rozm. Edyta Karczewska-Madej