„Na dobre i na złe”: Fajerwerki na wzgórzu
Dwa lata temu Grzegorz Daukszewicz zbuntował się i spędził noc sylwestrową przed telewizorem. Tym razem chciałby wyjechać za granicę, żeby zobaczyć, jak ludzie witają Nowy Rok w innym kraju.
- Suto zakrapiane alkoholem imprezy sylwestrowe stają się dla mnie coraz
mniej atrakcyjne. Dwa lata temu zbuntowałem się i spędziłem tę noc przed
telewizorem. Teraz chcę zrobić coś innego. Mam ochotę wyjechać za
granicę, żeby zobaczyć, jak ludzie w innym kraju witają Nowy Rok. Z
rozrzewnieniem wspominam noce sylwestrowe na Mazurach, w moich
rodzinnych stronach. Na wzgórzu, z którego roztaczał się widok na całą
wieś, rozpalaliśmy ogromne ognisko. Przychodzili wszyscy mieszkańcy,
każdy z zapasem fajerwerków. O północy rozświetlone niebo wyglądało
imponująco - mówi Grzegorz Daukszewicz.
- Nie mam postanowień noworocznych, ale od zawsze marzę o podróżach.
Chciałbym zwiedzić cały świat, a w pierwszej kolejności Japonię, bo mam
wrażenie, że to miejsce jest mi bliskie. Może w poprzednim wcieleniu
byłem samurajem? Planuję wybrać się kiedyś do Kraju Kwitnącej Wiśni z
moim kolegą aktorem, Hiroakim Murakamim (Taro z „M jak Miłość”), który
jest Japończykiem. Gdyby do tego doszło, byłoby wspaniale - marzy aktor.
- A co w przyszłym roku czeka Adama, którego gram w „Na dobre i na złe”?
Jego życie będzie pełne zawirowań. Przede wszystkim dowie się, że
Falkowicz jest jego bratem, co wiele zmieni w ich relacjach. Kiedy mój
bohater pojawił się w Leśnej Górze, był aroganckim karierowiczem i
bawidamkiem. Czuję, że dojrzewa i w końcu staje się prawdziwym lekarzem,
dla którego najważniejsi są pacjenci - kończy Grzegorz Daukszewicz.