"Na dobre i na złe": Emilia Komarnicka-Klynstra o powrocie do serialu
Po zakończeniu urlopu macierzyńskiego Emilia Komarnicka-Klynstra wystąpiła w show „Twoja twarz brzmi znajomo”. Z kolei od niedawna znowu pracuje na planie serialu „Na dobre i na złe”.
Ostatni raz rozmawialiśmy 4 lata temu. Od tamtej pory wiele się w Twoim życiu zmieniło. Mam wrażenie, że jesteś teraz nową, odmienioną Emilią.
Przede wszystkim zostałam mamą. To największa zmiana, jaka może wydarzyć się w życiu kobiety. Ta miłość jest ogromem, daje siłę twórczą i stwórczą. Dzień narodzin Kosmy był najpiękniejszym w moim życiu.
Jak teraz patrzysz na świat?
Poukładały mi się priorytety. I nie jest tak, że tylko o tym mówię, a moja dusza nadal jest niespokojna.
Jestem wolnym człowiekiem - teraz chcę, a nie muszę. A chcę spędzać jak najwięcej czasu z synkiem. Nie zostawię po sobie większego dzieła niż ten człowiek. Inwestuję więc w niego każdą wolną chwilę. Kiedyś moim życiem była praca. Teraz będę angażowała się tylko w projekty określone czasowo. Możemy wymieniać się z mężem (Redbad Klynstra-Komarnicki - przyp. red.), oboje mamy wolne zawody. Gdy brałam udział w programie "Twoja twarz brzmi znajomo", on był na tacierzyńskim. Pracował, ale zdecydowanie mniej. Teraz ja będę częściej w domu, potem znów on.
Wróciłaś na plan "Na dobre...". Czego widzowie mogą spodziewać się po Agacie? Zmieniła się tak jak Ty?
Niektórzy wolą grać zamknięte, od początku do końca określone role, a ja lubię, gdy postać dojrzewa razem ze mną. Tak jest z Agatą, która jest dziś inna niż kilka lat temu. Moja bohaterka wróciła do Leśnej Góry z tajemnicą. Wciąż nie wiadomo, gdzie tak naprawdę była. Będzie zdystansowana, ale pogodna - wygląda na to, że wiele zrozumiała i że jej też pozmieniały się priorytety.
Oficjalnie była na specjalizacji hematologicznej...
W Wiedniu, gdzie się specjalizowała, spędziła rok. Ale w Leśnej Górze nie było jej 2 lata. Chciała pojechać Żukiem dookoła świata, ale nic o tym nie słychać. Może gdzieś go porzuciła? Co się działo wcześniej? Na razie to tajemnica, która pewnie wkrótce się wyjaśni.
Jak Agata odnajdzie się w Leśnej Górze po takiej przerwie?
To już inny szpital ze względu na ludzi, którzy go tworzą. Gdy jej nie było, kadra się zmieniła, jest wiele nowych osób. Agata została ordynatorem interny. Będzie musiała szybko wszystkich poznać i się odnaleźć. Wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego jak powrót, życie cały czas płynie. Ona ma historię związaną z Leśną Górą, ale wejdzie do nowej przestrzeni.
Czyli teraz traktujesz Agatę jak nową postać?
Tak do tego podchodzę. Pierwsze dni na planie były ciekawym doświadczeniem. Mój mózg był zdezorientowany. Niby miejsce i terminologie medyczne znam, ale te 2 lata robią swoje. Pierwsze dni były interesujące... Na każdym kroku doznawałam déjà vu. Dziwnie się czułam. Później kliknęło i znowu jest jak dawniej.
Co z relacją Agaty i Szczepana, którego gra Kamil Kula?
Wiele wskazuje na to, że Agacie - mimo że jest dumna i będzie starała się to ukrywać - zależy na Szczepanie. Tęsknota to nić, która przywiodła ją do Polski. Widocznie musiała wyjechać bardzo daleko, żeby uświadomić sobie, że ktoś najważniejszy dla niej jest tak blisko. Niestety, wróci trochę spóźniona (śmiech). Mimo uczuć, które nią targają, będzie musiała zaakceptować sytuację i przypatrywać się z boku więzi, która z dnia na dzień coraz silniej będzie łączyć Szczepana i Linę (Izabela Perez - przyp. red.).
Będziesz miała na planie "Na dobre..." wspólne sceny ze swoim mężem?
Przez te wszystkie lata zagraliśmy razem kilka scen i to jeszcze w czasach, kiedy nie byliśmy małżeństwem. Redbad, który wciela się w doktora Van Der Graafa, był wtedy moim kolegą z planu. Nie wiem, jak się pracuje z mężem na planie "Na dobre...", ale mam nadzieję, że niedługo się dowiem (śmiech).
Ale wiesz, jak się z nim pracuje w teatrze. Gracie razem choćby w spektaklu "Małe zbrodnie małżeńskie"...
Graliśmy razem także w spektaklu Teatru Telewizji "Rio". A kolejny projekt prawdopodobnie przed nami. Lubię pracować z Redbadem, ponieważ tak samo myślimy o sztuce. Podobnie wartościujemy i podchodzimy do teatru, a przede wszystkim ze sobą nie rywalizujemy. Nie mówię, że nie ma między nami sporów, bo są, ale zawsze przybierają postać kreatywnej wymiany zdań. Redbad jest znakomitym aktorem, ale jeszcze lepszym reżyserem. I to nie tylko moje zdanie. Uwielbiam z nim pracować w konfiguracji aktorka - reżyser.
Właśnie w takiej konfiguracji będziecie pracować przy tym nowym projekcie?
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, tym razem stanę po drugiej stronie i zostanę producentką spektaklu, który Redbad będzie reżyserował. Od dawna chciałam spróbować swoich sił w takiej roli. Wydaje mi się, że zmiana perspektywy jest zawsze bardzo rozwijająca.
Rozm. Kuba Zajkowski