"Na dobre i na złe": Edyta Jungowska kochała wybitnego reżysera... platonicznie?
Edyta Jungowska, czyli niezapomniana Bożenka Zbieć z „Na dobre i na złe”, była kiedyś posądzana o romans z... Adamem Hanuszkiewiczem, który – gdy tylko skończyła szkołę teatralną – dał jej angaż w swoim teatrze i podobno bezczelnie adorował. - Łączyła nas silna więź, ale nigdy nie przekroczyliśmy granicy – twierdzi aktorka.
- Adam Hanuszkiewicz jako pierwszy we mnie uwierzył. Gdyby nie on, nie byłoby mnie... - wspomina swego zmarłego w 2011 roku mistrza Edyta Jungowska.
O fascynacji znakomitym, 42 lata starszym, reżyserem Edyta Jungowska wiele razy opowiadała w wywiadach.
Zawsze jednak, gdy ktoś pyta ją, co - oprócz miłości do sceny i pracy w jednym teatrze - łączyło ją z Adamem Hanuszkiewiczem, denerwuje się i kategorycznie zaprzecza plotkom, jakoby kiedykolwiek miała romans ze swoim pierwszym dyrektorem.
- On kochał młodych ludzi, kochał swoje aktorki i swoich aktorów z wzajemnością - twierdzi Edyta Jungowska i dodaje, że z wybitnym reżyserem łączyła ją miłość czysto platoniczna.
Tymczasem żona Hanuszkiewicza, Magdalena Cwenówna, która również należała do zespołu warszawskiego Teatru Nowego, szalała ponoć z zazdrości o Edytę. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że jej mąż podziwia Jungowską za talent, żywiołowość oraz charyzmę i... nie mogła się z tym pogodzić.
Miała żal do ukochanego, że bardziej niż o karierę własnej żony troszczy się o karierę jej młodszej koleżanki!
Faktem jest, że to Edyta Jungowska grała w teatrze Hanuszkiewicza większość głównych ról, podczas gdy Magdalena Cwenówna stała zazwyczaj w drugim szeregu. Żona reżysera mogła więc czuć się... zdradzona i odstawiona na boczny tor.
- W każdej legendzie jest trochę prawdy - żartuje dziś Edyta Jungowska, wspominając pracę w Teatrze Nowym.
Odtwórczyni roli niezapomnianej Bożenki Zbieć w "Na dobre i na złe" jest przekonana, że plotki o jej rzekomej zażyłości z Adamem Hanuszkiewiczem były rozpowszechniane tylko po to, aby jej zaszkodzić.
Aktorka doskonale pamięta, jak na jednym z bankietów po premierze spektaklu, w którym zagrała dużą rolę, usłyszała, że... pobiła Hanuszkiewicza.
Wkrótce potem mówiła już o tym cała Warszawa, a łatka osoby "konfliktowej" przylgnęła do Edyty Jungowskiej na długie lata...
- Opowieści o tym, że pobiłam pana Adama podczas jednej z prób, nie mają żadnego związku z rzeczywistością - twierdzi aktorka.
- Ale prawdą jest to, że byliśmy silnie związani - dodaje.