Na dobre i na złe
Ocena
serialu
9,6
Super
Ocen: 86346
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Na dobre i na złe": Chłopak z Grochowa - rozmowa z Konradem Elerykiem

Trenował tajski boks, ale jego plany związane z tym sportem pokrzyżowała kontuzja. Został aktorem i często wykorzystuje swoją sprawność fizyczną w pracy. Rafał, którego od niedawna gra w „Na dobre i na złe”, poradził sobie z szaleńcem, który wtargnął do szpitala w Leśnej Górze, a w kolejnym odcinku z nożownikiem.

Podczas Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi w 2016 roku otrzymałeś nagrodę specjalną Opus Film dla "aktora, którego chcielibyśmy oglądać na ekranie telewizyjnym i filmowym". Szybko się ziściło!

- Przygotowaliśmy dwa spektakle dyplomowe. W "Iwonie, księżniczce Burgunda" w reżyserii Anny Augustynowicz zagrałem księcia Filipa, a "Laleczce" Jacka Poniedziałka - złotą rączkę z amerykańskiej prowincji z czasów plantacji bawełny. Wiele osób mówiło o tej drugiej roli, że była filmowa. Otrzymałem taką nagrodę, ale ciężko nazwać poważnym graniem to, co się obecnie dzieje w moim życiu zawodowym. W zeszłym roku skończyłem wydział aktorski Łódzkiej Filmówki, przede mną daleka droga.

Reklama

Oczywiście, wszystko po kolei, ale masz już na koncie sporo epizodów w serialach, grałeś w etiudach filmowych, filmach, a teraz dołączyłeś do obsady "Na dobre i na złe".

- Niby tak, ale traktuję te doświadczenia z dystansem. Robię swoje, korzystam z tego, co przynosi mi los. Grałem chwilę w serialu "Przyjaciółki" (fotograf Jacek - przyp. aut.), a teraz mam okazję pracować na planie "Na dobre i na złe". Obycie przed kamerą zawsze się przyda. Dobrze się dla mnie wszystko ułożyło, bo gdy przyszedłem pierwszy raz na zdjęcia, nie byłem sam. Spotkałem kolegę z Łódzkiej Filmówki, Jacka Knapa, który grał Tomka. Jego bohater zrobił awanturę w szpitalu w Leśnej Górze, musiałem go spacyfikować, ale i tak było miło (śmiech). Jest coraz lepiej, poznaję ludzi, oswajam się. Atmosfera sprzyja, jest w porządku.

Jakim człowiekiem jest twój bohater?

- Rafał był sanitariuszem podczas misji wojskowej w Afganistanie, to człowiek po przejściach. W zamierzeniu ma być twardym, zdecydowanym facetem, taki jest na niego zamysł. Z drugiej strony ma też inne oblicze - potrafi się uśmiechać, wykazać wrażliwością, buzują w nim różne emocje. 

Już na wstępie, gdy do szpitala wtargnął szaleniec, Rafał pokazał, że potrafi zachować spokój w ekstremalnych, stresujących sytuacjach.

- W kolejnych odcinkach obezwładnił także nożownika, który wcześniej zaatakował Justynę (Karolina Czarnecka - przyp. aut.,). Na planie byli kaskaderzy, którzy ustawiali choreografię tych scen, ale to nie było nic nadzwyczajnego. Dałem radę, choć musiałem uważać ze względu na kontuzję kręgosłupa. Jeszcze rok temu rokowania nie były dobre, ale wracam do zdrowia.

Takie sceny to dla ciebie pewnie żaden problem, bo cały czas trenujesz.

- Wychowywałem się na Grochowie w Warszawie, gdzie zawsze dużo się działo. Już od szkoły podstawowej musiałem sobie radzić (śmiech). Trenowałem amatorsko tajski boks, miałem plany związane z tym sportem, ale wyeliminowała mnie kontuzja. Nie trenowałem przez rok i musiałem zrezygnować, czego żałuję do dzisiaj. Koledzy namówili mnie wtedy, żebym spróbował dostać się na wydział aktorski.

Sam nie chciałeś iść w tym kierunku?

- Nigdy nie myślałem o tym poważnie, ale oglądałem dużo starych amerykańskich filmów, najchętniej z Alem Pacino. Najbardziej lubię jego pierwsze role - w "Narkomanach" i "Serpico", gdzie jest pokazana stara Ameryka. Na ulicach prostytutki, alfonsi i ciemnoskórzy z wielkimi magnetofonami, samochody sprzed lat, niesamowity klimat. Teraz wszystko w filmach jest za ładne, ułożone, świecące, a ludzie sztuczni.
Czasami udawałem w szkole, że jestem pod wpływem alkoholu albo narkotyków. Wzywano do mnie policję, jeździłem po szpitalach, gdzie robili mi badania. Zawsze wychodziło, że jestem czysty, bo nigdy nie piłem i nie zażywałem narkotyków. Koledzy mówili, że dobrze wychodzi mi udawanie i dlatego namawiali mnie na aktorstwo. Miałem to z tyłu głowy i w końcu spróbowałem.

Oprócz pracy na planie "Na dobre i na złe", występujesz w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Jesteś tam na etacie?

- Występuję tam gościnnie w jednym spektaklu. Do współpracy zaprosiła mnie Anna Augustynowicz, która jest dyrektorem artystycznym Teatru Współczesnego. Gram w sztuce "Pijani" na podstawie tekstu Iwana Wyrypajewa w reżyserii Norberta Rakowskiego. Premiera odbyła się 24 lutego, zagraliśmy kilka spektakli w marcu, spotkamy się z publicznością w maju, a później będzie przerwa na czas remontu dużej sceny. Pewnie wrócimy na deski w październiku. To bardzo ciekawy, współczesny spektakl o tym, co dzieje się z ludźmi w naszych czasach. Cieszę się z tej współpracy, dzięki niej mogę się wyżyć aktorsko.

Masz jakieś inne plany zawodowe?

- W tym momencie nie mam żadnych konkretnych planów, ale podchodzę do tego spokojnie; czekam na rozwój wydarzeń. Mam co robić - rehabilituję kręgosłup i, na tyle, na ile mogę, trenuję. Zajmuje mi to osiem godzin dziennie, to tak jakbym chodził do pracy. Bez wysiłku fizycznego nie istnieję, muszę dać sobie w kość, wyżyć się. Paradoksalnie, im bardziej się zmęczę, tym mam więcej energii. Myślę, że tak to działa u każdego, tylko trzeba znaleźć w sobie motywację.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski


www.nadobre.tvp.pl/
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy