Lubi adrenalinę!
Oprócz swojego zawodu uwielbia też sporty ekstremalne. Skok ze spadochronem czy wspinaczka to wyzwanie w sam raz dla niej. Dla miłośników jej talentu mamy dobrą wiadomość - Ewa Kasprzyk wciąż będzie zarządzała szpitalem w Leśnej Górze!
Sporty ekstremalne to pani żywioł. Ostatnio uczestniczyła pani w Survivalowych Zawodach Aktorek na Mazurach, gdzie trzeba było m.in. chodzić po linie, strzelać i wdrapywać się po ściance wspinaczkowej...
Ewa Kasprzyk: - Byłam zawiedziona, że nie dali mi prowadzić samochodu. Musiałam, niestety, siedzieć obok kierowcy. A ja czuję się bezpieczniej, kiedy kierownica jest w moich rękach (śmiech). Zaliczyłam na tych zawodach coś, czego nigdy w życiu nie robiłam - wspinaczkę na ściance. Muszę przyznać, że bardzo mnie to wciągnęło. Postaram się znaleźć podobną ściankę w Warszawie i poświęcę temu zajęciu trochę czasu.
Z którego wyczynu jest pani najbardziej dumna?
- Na pierwszym miejscu jest, oczywiście, skok ze spadochronem, o czym chyba wszyscy wiedzą, bo z przyjemnością się tym chwalę. Skoczyłam tylko raz, żeby udowodnić sobie, że stać mnie na taki akt odwagi. Na drugim miejscu umieściłabym zawody Off Road, podczas których ścigałam się mercedesami po bardzo stromym terenie. Choć kategorie były wyłącznie męskie, zajęłam drugie miejsce!
Przewiduje pani udział w kolejnych zawodach tego typu?
- Myślałam o tym, ale trzeba by już mieć własny samochód, a co za tym idzie, wyłożyć na niego parę groszy. Ewentualnie zamienić miejski samochód na terenowy. Cóż zrobić? Lubię, kiedy podnosi mi się poziom adrenaliny.
Lato spędza pani aktywnie czy luksusowo?
- Jedno nie wyklucza drugiego. Niedawno, razem z córką wróciłam z Kołobrzegu, gdzie miałyśmy do dyspozycji własnego trenera i kucharza, który specjalnie dla nas gotował posiłki. Do tego sauna, jacuzzi, zabiegi SPA i nordic walking. Trafiła mi się odrobina luksusu.
Nawet najpiękniejsze wakacje kiedyś się jednak kończą. Czy w nowym sezonie zobaczymy panią w serialu "Prosto w serce"? Ciąża Anny Muchy wpłynęła na zmianę scenariusza tej produkcji...
- Nie róbmy z ciąży Anny Muchy wydarzenia narodowego. Sama mam dziecko 25 lat i jakoś przeżyłam tych 9 miesięcy. Moja rola w serialu dobiegła końca. Odeszłam na własne życzenie, bo moja postać stała się nudna.
Ma pani jakąś radę dla przyszłej, młodej mamy?
- Ciąża to jest cudowny stan i bardzo żałuję, że tylko raz dane mi było go przeżywać. Cieszę się, że moje koleżanki aktorki decydują się na macierzyństwo w młodym wieku. Żadna rola nie jest warta rezygnacji z życia osobistego i nie zastąpi roli matki. Życzę Ani udanego dzidziusia. Wierzę, że świetnie sobie w tej roli poradzi.
Czy w Leśnej Górze zostanie pani "na dobre i na złe"?
- Na razie zostaję. Dyrektor szpitala to super sprawa. Zaczęłam nawet rozdawać autografy na receptach (śmiech).
Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz