Kamilla Baar: Plany zawodowe? Żyć i grać!
- Nasz show-biznes jest dla mnie jak narowisty ogier, na którym trudno utrzymać równowagę, ale który zawsze zostawia po sobie niezatarte wrażenie - mówi aktorka Kamilla Baar. Artystka zdradza, że najważniejszym momentem jej życia były narodziny syna.
Na scenie i na ekranie można oglądamy panią od wielu lat. Czym jest dla pani nominacja do Wiktora 2012 w kategorii Odkrycie Roku?
- Odmładza mnie to o kilka dobrych lat! Jest mi bardzo miło, że będąc tyle lat w zawodzie, wciąż jestem "odkrywana". Życzyłabym sobie żeby tak było już zawsze. Zdaję sobie sprawę, że jest to nagroda nobilitująca, prestiżowa, i że wybór laureata jest przemyślaną decyzją autorytetów.
W pozostałych kategoriach nominowani są artyści i politycy z pierwszych stron gazet. Interesuje się pani show-biznesem?
- Struktury show-biznesowe w Polsce w pewnych aspektach wręcz mnie fascynują. Nasz show-biznes jest dla mnie jak narowisty ogier, na którym trudno utrzymać równowagę, ale który zawsze zostawia po sobie niezatarte wrażenie.
Kilka miesięcy temu otrzymała pani Złotą Kaczkę. Czy popularność daje się pani we znaki?
- Mam wrażenie, że ta nagroda jest silnie zakorzeniona w świadomości ludzi kochających kino i że jest nagrodą ważną. Zostałam nią obdarzona przez publiczność i dzięki temu poczułam się popularna i akceptowana przez widzów, jak nigdy przedtem.
Widzowie serialu "Na dobre i na złe" bardzo emocjonalnie podchodzą do pani wątku. Jest pani utożsamiana z Haną? Jako kobietą, lekarzem...
- Na ogół nie odnoszę wrażenia, że widzowie mylą mnie z Haną lub że to utożsamienie przekracza granicę miedzy mną, a postacią. Przeciwnie. Dzięki tej roli widzowie dowiedzieli się w pierwszej kolejności o tym, że "istnieję". A w drugiej, że to naczynia połączone, i że praca Kamilli Baar to serial, ale też i film, teatr i radio też. Gram wykwalifikowaną ginekolog i dlatego jestem najczęściej proszona o porady medyczne od kolegów aktorów (śmiech). Oczywiście nie wszystkim ich udzielam.
Ukończyła pani Akademię Teatralną 10 lat temu. Jak ocenia pani ten miniony, zawodowy czas?
- Jako intensywny, nieprzewidywalny, pełen zaskakujących zwrotów akcji w życiu zawodowym i prywatnym.
Od zawsze chciała być pani aktorką? Czy może dziś coś by pani zmieniła?
- Nie zmieniłabym niczego. Ta możliwość bycia, co chwilę "kimś innym" wciąż robi na mnie wrażenie. Mogę to porównać tylko do tańca. Ale pod skrzydłami Piny Bausch już nie zatańczę, więc skromnie pozostanę przy wyuczonym zawodzie.
Jaki był najszczęśliwszy moment pani kariery?
- Najszczęśliwszy i najważniejszy to narodziny syna. Od tego momentu zaczęłam rozumieć, jaką jestem kobietą i w związku z tym, jaką jestem i jaką pragnę być aktorką.
Jakie ma pani plany zawodowe?
- Żyć i grać. W takiej kolejności.
Rozmawiała: Dominika Gwit (PAP Life)