Mecenas Porada
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 199
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

​Nie są idealne, nie mają ciała bogini i uczą fanki, jak to akceptować!

Na okładkach magazynów od lat goszczą znane gwiazdy. Czasami trudno je było rozpoznać - wygładzone twarze, śnieżnobiałe zęby, idealne sylwetki, które nie były dziełem natury, ale Photoshopa. Zdjęcia celebrytek bez makijażu budziły duże zamieszanie. Dzisiaj nikogo już nie dziwią, a przerabianie fotografii wywołuje społeczny sprzeciw.

Kanony urody ze świata rozrywki przenoszą się do tego prawdziwego. Nie tylko gwiazdy, ale również kobiety niezwiązane z show-biznesem są oceniane przez pryzmat urody oraz wagi. Wraz z wzrostem popularności Instagrama przekaz "tak powinnaś wyglądać" zaczął docierać do coraz młodszych osób.

Szczęśliwie media społecznościowe przyczyniły się również do pozytywnych zmian w postrzeganiu kobiet. Od kilku lat na popularności zyskuje ruch body-positive, czyli ciałopozytywności. W skrócie oznacza on: moje ciało - moja sprawa. Kobiety mówią "dość" niemożliwym do osiągniecia ideałom piękna narzucanym przez media, firmy kosmetyczne, marki odzieżowe. Wśród nich jest wiele znanych aktorek.

Reklama

Niedawno Sonia Bohosiewicz, która dopiero co wróciła z Malediwów, opublikowała na Instagramie post, w którym zestawia idealne zdjęcie swojej sylwetki z filmikiem, na którym jej ciału daleko jest do lansowanej w mediach "jędrności". Zdjęcie i filmik powstały podczas tej samej sesji na Malediwach.

Aktorka pokazała tym samym, jak ogromny dystans ma do siebie i do "obowiązku" promowania się przez wyidealizowane przekazy w mediach społecznościowych. Po wcześniejszych "wakacyjnych" publikacjach zbierała same pochwały i zachwyty za swoją sylwetkę. Zarobiła na nie dwoma zdjęciami w żółtym bikini: pierwszym, gdy biegnie w stronę oceanu i drugim - w wyskoku, czyli w klasycznym kadrze, jakimi raczą nas katalogi biur podróży.

Teraz dodała coś, co nazwała backstagem - filmik, zaprezentowany w zwolnionym tempie, na którym widać niedoskonałość jej ciała. Sonia Bohosiewicz dodała do tej prezentacji wpis: "Znacie już zdjęcie, gdzie zachwycam figurą, a teraz backstage powstania zdjęcia i to, co mnie zaskoczyło w drugim życiu, jakie odbywa się na moim ciele, a że z tyłu, to nie miałam świadomości".

Tym sposobem Bohosiewicz zadała swoim pochlebcom trudne zadanie. Kilkoro wyszło z tego obronną ręką... choć może bardziej - obronnym słowem. Post aktorki skomentowano, że: "jest naturalną kobietą, która wszystko ma na swoim miejscu", "ma skórę i tkankę tłuszczową, jak każdy z nas", czy, że "jak się pupa trzęsie to jest lepiej, niż gdy lata brzuch".

Odezwała się też Urszula Dudziak, która napisała, że "autentyczność i prawda jest w cenie". Na to Bohosiewicz odpowiedziała, że pragnie się z Dudziak spotkać na Zanzibarze (gdzie piosenkarka i kompozytorka obecnie przebywa). Tym razem się nie uda, ale... "Pan Demi jeszcze nie koniec" - jak to ujęła Sonia Bohosiewicz.

pba/ moc/


Jedną z prekursorek ciałopozytywności w Polsce jest m.in. Aleksandra Domańska. Młoda aktorka to propagatorka samoakceptacji i stylu życia w zgodzie ze swoimi potrzebami. W filmach i serialach grała pewne siebie bohaterki. Prywatnie aktorka bardzo długo cierpiała przez swoje liczne kompleksy. 

Nabawiła się ich już w szkole aktorskiej, gdzie słyszała, że... jest zbyt pulchna, aby nosić sukienki na ramiączkach. Gdy stała się rozpoznawalna, media zamiast interesować się prężnie rozwijającą karierą aktorską, na warsztat wzięły... jej ciało. Domańska postanowiła działać.

Aktorka na Instagramie rozpoczęła kampanię "Ciało bogini za nic się nie wini", która ma na celu zaakceptowanie własnego ciała takim, jakie jest. Domańska zamieszcza na swoim profilu na Instagramie mnóstwo motywacyjnych filmików, naturalnych zdjęć oraz instastories. Kilka miesięcy temu aktorka zaszokowała fanów intymnymi zdjęciami w objęciach innej kobiety oraz swymi wysmakowanymi aktami, które opublikowała na Instagramie. 

W dodatku wyraźnie wsparła społeczność LGBT oraz kobiety, które padają ofiarą przemocy domowej, czym ściągnęła na siebie niewyobrażalny hejt... Internauci wylali też na nią wiadra pomyj za... zmianę fryzury (obcięła się na chłopczycę)! Niestety, po tym jak z powodu wyglądu oraz plotek dotyczących jej orientacji seksualnej straciła pracę, postanowiła usunąć swojego Instagrama.

Joanna Koroniewska zdobyła ogromną popularność dzięki roli w "M jak miłość". Po odejściu z serialu jej sława przycichła. Nie zrobiła wielkiej kariery filmowej, ale za to rozwija się w teatrze. Można ją zobaczyć na scenie m.in. Teatru Capitol oraz Teatru Komedia w Warszawie. Obecnie aktorka przeżywa swoisty renesans swojej popularności. Wszystko za sprawą jej działalności w social mediach. Paradoksalnie przysłużyła jej się również... pandemia. 

Pomysł powstał spontanicznie podczas lockdownu spowodowanego epidemią koronawirusa. Para zaprasza do niego znajomych z show-biznesu. W luźny sposób rozmawiają na różne tematy. Internetowe wywiady podbiły serca fanów. Instagramowy program popularnego małżeństwa zdobył w czasie pandemii wierną rzeszę fanów, a oglądalność niektórych odcinków dochodziła do 200-300 tysięcy wyświetleń. 

Aktorka w social mediach czuje się jak ryba w wodzie. Z fanami dzieli się wieloma momentami z życia zawodowego oraz prywatnego. Nie boi się pokazywać bez makijażu, ze zmarszczkami na twarzy i nieuczesanymi włosami. Jest jedną z polskich gwiazd, które promują naturalność.

"Ktoś mi niedawno napisał po umieszczeniu posta po bieganiu, że muszę być strasznie pewna siebie skoro to robię. Że taka czerwona, spocona... I zaczęłam się zastanawiać jak to ze mną jest i szczerze, to nie jest ODWAGA. Po prostu TAKA JESTEM. Nie zamierzam udawać kogoś kim nie jestem. Bo jak KAŻDA z nas, no może poza malutkimi wyjątkami idealna nie jest. A poza tym serio?! Czy to ma TAKIE znaczenie?!? Najważniejszą sprawą dla mnie jako rodzica ZAWSZE będzie to aby nie to co po wierzchu było dla dziecka najbardziej istotne. I mimo, że każdy może tu zarzucić, że czasy takie nastały, że nie da się inaczej to ja jednak z uporem twierdzę, że się da. Że można i że to zależy TYLKO I WYŁĄCZNIE OD NAS! Bo "najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Koniec kropka" - napisała pod jednym z postów. 

W mediach społecznościowych dobrze czuje się również Izabela Kuna. Aktorka znana z ogromnego poczucia humoru i dystansu chętnie dzieli się swoją codziennością w sieci. Podobnie jak Joanna Koroniewska, wrzuca zdjęcia bez grama makijażu. 

Niedawno wraz z mężem spędzała czas na wakacyjnym relaksie. W jednym z instagramowych postów zamieściła zdjęcie w bikini. 50-letnia gwiazda zachwyciła fanów swoją pewnością siebie. Jej obserwatorzy doceniają, że aktorka nie poddaje się modzie na wieczną młodość i nie retuszuje swoich zdjęć. 

"Jak to cudownie, że jeszcze jest normalność w wykonaniu Izy Kuny", "Bardzo szanuję ludzi, którzy pokazują normalność, a nie zretuszowane zdjęcia, brawo Pani Izo" - pisali pod jej postem. 

Izabela Kuna nie kryje, że uważa, iż czas działa na jej korzyść. Często mówi w wywiadach, że uwielbia swoje zmarszczki i... podoba się sobie. "Czas, niestety, płynie za szybko. Mam z nim jednak tylko jeden problem - że coraz mniej mi go zostało" - wyznała niedawno.

Amy Schumer zasłynęła nietuzinkowym poczuciem humoru i dystansem do otaczającej nas rzeczywistości. Aktorka nie przejmuje się komentarzami dotyczącymi jej wyglądu i bez kompleksów pokazuje się w kostiumie kąpielowym, mimo że jej figura odbiega od hollywoodzkich standardów. Amy ani myśli katować się dietami. Nie stroni również od publikowania na Instagramie odważnych zdjęć, na których pozuje w bieliźnie. Wielokrotnie podkreślała, że niezależnie od tego, jak postrzegają ją inni, to czuje się w swoim ciele znakomicie.

"Jestem, jak to mówi Ameryka, grubasem. Jeszcze zanim cokolwiek zrobiłam, ktoś próbował mi to kiedyś tak tłumaczyć: Wiesz Amy, bez nacisku, ale jak będziesz ważyła ponad 60 kilogramów, to będzie bolało ludzi w oczy. Na co ja stwierdziłam: OK. Po prostu to przyjęłam, będąc nowa w mieście, i schudłam. Kiedy jestem szczupła wyglądam wręcz głupio. Moja głowa pozostaje tych samych rozmiarów, podczas gdy ciało maleje, więc wyglądam jak balon na Święto Dziękczynienia. Nikomu się to nie podoba. Nie wygląda to słodko w moim przypadku" - opowiadała w jednym ze swoich programów komediowych. 

Kwestie wyglądu porusza również w swoich filmach. W 2019 roku zagrała w filmie "Jestem taka piękna", w którym wcielała się w zwykłą kobietę, która wskutek niezwykłych zdarzeń zaczyna wierzyć, że jest najpiękniejszą i najzdolniejszą osobą na świecie. 

"To nie film, w którym brzydki troll staje się piękny, chodzi o kobietę, która ma niskie poczucie własnej wartości. Każdy ma prawo tak się czuć, niezależnie od tego, jak wygląda. Myślę, że każdy z nas zmaga się z tym problemem. Zapewne wśród twoich przyjaciół jest wiele takich osób, które są piękne, a również borykają się z niską samooceną" - mówiła w rozmowie z magazynem "Vulture".

W tym samym roku aktorka została matką. Od tamtej pory na swoim Instagramie pokazuje prawdziwy obraz macierzyństwa. W swoich mediach społecznościowych pokazuje, jak naprawdę wygląda życie matki. Bez epatowania trudem i znojem, w niezwykle "ciałopozytywny" sposób. Szczerze pisała o noszeniu pieluchomajtek, o bliźnie po cesarskim cięciu oraz nieidealnej sylwetce. 

"Poród to najstraszniejsza rzecz, jakiej kiedykolwiek doświadczycie... ale jest to warte wszystkiego. Miałam cesarskie cięcie... moja ciąża przebiegała trudno, ale nie mogłam się doczekać, aż spotkam swojego syna" - pisała aktorka. Niektórzy fani uważają, że jej wpisy mogą być niesmaczne, jednak zdaje się, że aktorka stara się odczarować kult wspaniałego macierzyństwa i przedstawia sytuację taką, jaką jest.

 

swiatseriali/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy