Na obiadek do Klapsa
Chcesz wiedzieć, gdzie i co jadają gwiazdy serialu "Majka"? Zajrzyj razem z nami za kulisy lunch baru "Klaps"! Tego nie zobaczysz w TV!
Gdy ekipa "Majki" pracuje w hali przy krakowskiej siedzibie TVN na ul. Płk Dąbka, żywi się w kontenerach specjalnie zaadaptowanych na potrzeby produkcji i przerobionych na mini-stołówkę. Na wyjazdach z kolei z twórcami serialu podróżuje barobus.
Jedzenie serwowane na planie jest smaczne, aromatyczne i wygląda apetycznie. Duży wybór dań zarówno podczas śniadania, jak i obiadu czy kolacji powoduje, że każdy może znaleźć dla siebie coś odpowiedniego. Po obiedzie na ekipę czeka słodki deser lub owoc.
- Najedzą się u nas i wegetarianie, i osoby z problemami trawiennymi - mówi Roman Strumiński, właściciel cateringu na planie "Majki".
- Gotujemy wyłącznie domowymi sposobami. Stosujemy dobre, naturalne i świeże produkty. Przeprowadziliśmy dużą selekcję kucharzy. Staramy się trzymać poziom i standard, co - oczywiście - ma także swoją cenę. Niestety, zazwyczaj kierownictwo produkcji tnie koszty, oszczędzając na cateringu.
Roman Strumiński w produkcji filmowej i telewizyjnej pracuje od wielu lat.
- Początkowo zajmowałem się scenografią i rekwizytami - opowiada.
- To, że postanowiłem zmienić fach, stało się przez zupełny przypadek. A zaczęło się od filmu o papieżu z Piotrem Adamczykiem. Karmił nas wtedy catering, po którym wszyscy chorowali! Wystarczyło, że zjadło się trochę, a natychmiast czuło się, że się puchnie. Niestrawność była na porządku dziennym. Tak oto dawało się we znaki używanie przez kucharzy sody. Postanowiłem zrobić bunt razem z dwoma współpracującymi z nami Włochami. Doszło do konfrontacji mojej z właścicielem cateringu i kucharzami.
- Podczas wymiany kulinarnych oczekiwań usłyszałem zdanie: "Ciekawe, czy gdybyś miał swój catering, dawałbyś tak dużo wszystkiego i żywiłbyś tak fajnie, jak sam tego wymagasz".
- Wkurzyłem się i postanowiłem, że udowodnię niedowiarkom, że można karmić, nie trując nikogo i bazując na naturalnych składnikach bez sztucznych dodatków, konserwantów i ulepszaczy. I udało się.
Ponieważ współpracujące z Romanem Strumińskim ekipy były zadowolone z jego smacznych potraw, interes rozwinął się w szybkim czasie.
- Wciągnąłem w to także moją siostrę, która obsługuje Warszawę - wyjaśnia właściciel cateringu. - Dysponujemy obecnie czterema barobusami. W przygotowaniu są jeszcze dwa.
Roman Strumiński gotował m.in. na planach takich seriali jak: "Synowie", "Ojciec Mateusz" (II. i III. seria), "Mała Moskwa", "Doręczyciel", "Ekipa" i "Ranczo". Jak sam zauważa, z karmieniem aktorów bywa różnie.
- Niektórzy z nich są bardzo wymagający - przyznaje.
- Najwięcej jednak problemów sprawiają nie aktorzy, lecz pozostali członkowie innych ekip. Na szczęście jeżeli chodzi o "Majkę" - wszyscy dogadujemy się ze sobą znakomicie. Nie mogę także narzekać na starą kadrę aktorską. Doceniają moje starania, chwalą i dziękują kucharzom.
- Współpracowałem swego czasu z Royem Scheiderem, który stwierdził, że jeszcze nigdy tak dobrze nie jadł jak u nas. Żywił się u mnie także sam dyrektor Edward Miszczak z zarządu TVN-u. Tak mu smakowało, że zaproponowano mi prowadzenie barku w krakowskiej siedzibie stacji.