"Fotografia? To dla mnie czarna magia"!
Jest młoda, ładna, zdolna i szalenie ambitna. Czy to wystarczy, aby Joanna Osyda stała się gwiazdą?
Na razie widzowie mogą oglądać początkującą aktorkę w nowym serialu TVN "Majka", który zastąpił dotychczasowy hit stacji - "BrzydUlę".
Na planie "Majki" pojawiasz się od sierpnia. Od tego momentu musiało zajść wiele zmian w Twoim życiu…
Prawdę mówiąc - nie mam za bardzo czasu, żeby się nad tym szczególnie zastanawiać (uśmiech). Ale zgadza się, wiodę obecnie zupełnie inny tryb życia niż wcześniej. Oprócz pracy na planie nadal studiuję. Kontynuuję naukę w Łódzkiej Filmówce w toku indywidualnym, dlatego co jakiś czas jeżdżę na uczelnię i zdaję kolejne przedmioty.
Kilka miesięcy spędzonych na planie pozwoliło mi oswoić się z nową dla mnie sytuacją. Swobodnie czuję się wśród ekipy oraz przed kamerami, przed którymi przebywam więcej czasu niż w domu (śmiech).
Pewnie trudno pogodzić pracę z nauką…
I to bardzo! Gdy tylko mam wolne, jadę do Łodzi, po czym często jeszcze tego samego dnia wracam do Krakowa. Na studiach uczestniczę w intensywnych próbach. Zajmuję się podczas nich zupełnie innym materiałem niż przy "Majce". Fakt, że udaje mi się pogodzić pracę z nauką, bardzo mnie cieszy. To wielkie szczęście, że mogę kontynuować studiowanie. Uważam to za prezent od losu. Co prawda - wymagający, bo muszę dokładać wielu starań, aby nie zawalić studiów. Oprócz nauki od czasu do czasu pojawiam się na deskach nowego łódzkiego Teatru Szwalnia. Ta współpraca dostarcza mi dodatkowej porcji energii do dalszego działania.
Czy korzystasz z uroków Krakowa?
Nie mam kiedy. Zresztą mieszkam na obrzeżach. Gdy gramy w plenerze, mogę popodziwiać miasto, bo jak dostanę wolne, jadę z reguły do Łodzi lub Warszawy.
Czy Twoi rodzice narzekają, że obecnie tak mocno pochłania Cię praca?
Jestem, niestety, jedynaczką, dlatego pewnie ciężko rodzicom przetrwać nasze długie rozstania. Trochę przyzwyczailiśmy się do rozłąki podczas mojego studiowania, bo szkoła teatralna jest równie wymagająca i pochłania mnóstwo czasu, uwagi i energii.
Co łączy Joannę Osydę z Majką?
Na pewno studia artystyczne - z tym, że dla mnie fotografia to czarna magia, wymagająca tężyzny fizycznej - aparaty naprawdę sporo ważą (śmiech). Obie jesteśmy waleczne i wytrwale dążymy do celu. Oprócz tego niewiele nas łączy. Majka żyje w innym środowisku, otacza się innymi ludźmi niż ja.
Czy mieszkańcy Konopnicy k/Wielunia - miejscowości, z której pochodzisz, trzymają kciuki za twój sukces w zawodzie?
Myślę, że tak (uśmiech). Rzadko słyszy się, że komuś udało się wybić z tak małej miejscowości.
Czy doszło już do tego, że miałaś dosyć pracy przy serialu?
Jak dotąd, nie przeżyłam żadnego załamania. Może gdzieś na mnie czyha (śmiech)? Chociaż nie sadzę, aby mógł dopaść mnie kryzys. Jestem chyba na to za odporna. Myślę, że wytrwałości i niepoddawania się stresowi nauczyłam się w Filmówce. Miewam oczywiście słabsze chwile. Gdy żyje się na tak wysokich obrotach, łatwo o takie momenty. Zmęczenie towarzyszy mi prawie codziennie. Bardzo intensywnie pracowaliśmy na przykład przed samymi świętami, ponieważ musieliśmy odpracować wolne dni.
Lubisz siebie na ekranie?
Jeśli na siebie patrzę - to tylko z zawodowego punktu widzenia. Doszukuję się takich zachowań, które chciałabym poprawić i udoskonalić. Czasami nie potrzeba żadnych uwag, bo wystarczy spojrzeć na owoc swojej pracy na ekranie i już się wie, co należy zmienić.
A potrafisz siebie pochwalić?
Chyba tak, ale bardzo rzadko mi się to zdarza. Dzieje się to wtedy, gdy uda mi się swoją grą zainteresować samą siebie, gdy tak wciągnę się w akcję, że zaczynam być ciekawa, co stanie się dalej.
Czy jako nowicjuszce zdarzają Ci się częściej niż innym wpadki na planie?
(śmiech) Zdarzają się cały czas. Ale czy częściej? Nie wiem. Głównie przejęzyczamy się, przez co wychodzą naprawdę zabawne dialogi. Pamiętam, że gdy nagrywaliśmy dźwięk w scenie, Tomek (Tomasz Ciachorowski, czyli serialowy Michał Duszyński - przyp. red) zamiast "wpadła mi pani prosto pod koła" wypowiedział "wpadła mi pani prosto pod konia". Ten tekst położył wszystkich na łopatki.
Polubiłaś swoją bohaterkę z "Majki"?
Docieramy się (śmiech). A tak poważnie - lubię Majkę. Nie ma powodu, dla którego mogłaby budzić antypatię. Oczywiście jak każdy ma swoje wady, na przykład bywa strasznie uparta. Cenię ją z kolei za jej charyzmę, energię i wrażliwość.
Majka" zastąpiła "BrzydUlę", która zyskała sobie spore grono fanów. Czy czujesz na sobie presję, że musisz dorównać sukcesowi Julii Kamińskiej?
Myślę, że nie ma co porównywać, bo seriale w każdej kwestii różnią się od siebie. Nie chcę zaprzątać sobie głowy podobnymi problemami, bo do moich obowiązków należy sumienne wykonywanie zawodu. I na tym się skupiam.