M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 392171
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Witold Pyrkosz: Został aktorem dzięki oszustwu

Wichura, Pyzdra, Duńczyk, Balcerek, Lucjan Mostowiak... Po śmierci Witolda Pyrkosza widzowie licytowali się na forach internetowych, którą z tych postaci polubili najbardziej. Wspomnienie każdej budzi uśmiech i dobre skojarzenia, jak aktor, który odszedł pięć lat temu.

Umieranie to nie była jego rola. Jego warunki i temperament stały w opozycji do umierania. To dlatego nikt z produkcji serialu "M jak miłość", w którym od 17 lat wcielał się w Lucjana Mostowiaka, nie liczył się z najgorszym scenariuszem, gdy aktor po raz kolejny znalazł się w szpitalu. Tego typu sygnały alarmowe zdarzały się już wcześniej. Ale zawsze zjawiał się na planie w wyznaczonym terminie.

Tym razem miało być tak samo. Zdjęcia wznawiano po dwumiesięcznej przerwie, a Witolda Pyrkosza, mimo pobytu w szpitalu, umieszczono w kalendarzówce. W poniedziałek miał zjawić się na planie. Umarł w sobotę. I tu nie ma wątpliwości, że stało się to 22 kwietnia 2017 roku. Biografom aktora ta data nie sprawi problemu.

Reklama

Podwójnie urodzony

Natomiast data urodzin wymaga komentarza. Sam o sobie Witold Pyrkosz mówił, że jest podwójnie urodzony. - Urodziłem się 24 grudnia 1926 roku w Krasnymstawie, tu mieszkał i pracował mój ojciec - opowiadał aktor.

- Gdy byłem jeszcze niemowlęciem, matka wyjechała ze mną do Lwowa, do swojej matki, czyli mojej babki Bronisławy Kałahurskiej, która spytała: "Gdzie się urodził mój wnuk?". Mama odpowiedziała: "W Krasnymstawie". "Co to za wieś?! Gdzie ta wieś?!" - krzyknęła babka i oznajmiła: "Wykluczone, mój wnuk nie mógł urodzić się w jakimś Krasnymstawie, on się musiał urodzić we Lwowie. Data 24 grudnia też się babce nie spodobała. Stwierdziła: "Niedobrze, przez te kilka dni do wojska pójdzie wcześniej. Nie, lepiej, żeby urodził się we Lwowie 1 stycznia 1927 roku". I tak mam zapisane w papierach. Rzeczywiście, nie znalazłem się w wojsku, ale to szkoła aktorska mnie z niego wybroniła. Za to na emeryturę mogłem pójść rok później.

Został aktorem dzięki oszustwu babki

Jeszcze w czasie wojny Witold Pyrkosz przeniósł się do Krosna, a potem do Krakowa, gdzie mieszkał ponad dwadzieścia lat.

Po maturze młody Pyrkosz nie miał pomysłu na dalszy ciąg życia. Popracował trochę jako intendent w Centralnej Poradni Macierzyństwa i Zdrowia Dziecka, skąd go wyrzucono, gdy okazało się, że ma poważne braki w magazynie. Podjął naukę w szkole ekonomicznej, ale po pierwszym semestrze pozytywną ocenę dostał tylko z języka rosyjskiego.

Koledzy zasugerowali, że najlepiej poczuje się w szkole aktorskiej, bo... jest wygadany. Dostał się po pierwszym podejściu, ale też w ostatnim możliwym momencie życia, bo - metrykalnie - w następnym roku przekroczyłby limit wieku, który obowiązywał przy przyjęciach na wydział aktorski. Gdyby nie oszustwo babki z datą urodzin, Witold Pyrkosz nie mógłby już zdawać do szkoły aktorskiej.

Komplement od Cybulskiego

Jego kolegą na roku był Bogusz Bilewski, z którym w przyszłości zostanie serialowym szwagrem. Na studiach przyjaźni się z Ryszardem Kotysem, studiującym, jak Kalina Jędrusik, Bogumił Kobiela i Zbyszek Cybulski, rok wyżej.

- Zbyszek Cybulski nadawał ton tej szkole - wspominał aktor. - Miał takie słynne powiedzenie, jak coś mu się podobało, ktoś dobrze zagrał: "Ja cię o dwunastej w południe pod Kościołem Mariackim w dupę za to pocałuję". Ten komplement to był największy zaszczyt. Mnie udało się go usłyszeć kilka razy.

Czas w szkole aktorskiej upływa Pyrkoszowi nie tylko na zajęciach, ale przede wszystkim na studenckich zabawach i nieustającej grze w brydża. Na obozie szkół aktorskich w Jadwisinie poznaje studenta z Warszawy Franciszka Pieczkę. Ta znajomość zamieni się w wieloletnią przyjaźń. Z kolei na zimowym obozie w Rabce Zarytem zawiera znajomość z kolegą z niższego roku, Jerzym Grotowskim, o którym mówił: "Stał się jednym z niewielu Polaków, który jest we wszystkich encyklopediach świata".

Kawalerowicz czyścił mu buty

Już na trzecim roku Witold Pyrkosz zadebiutował w filmie "Cień" Jerzego Kawalerowicza. Zebrał dobre recenzje za rolę "Malutkiego", dowódcy oddziału Narodowych Sił Zbrojnych. I nie bez satysfakcji zapamiętał, że reżyser nazywany później "Faraonem Polskiego Kina" wyczyścił mu na planie buty.

Po studiach dostaje skierowanie do teatru w Kielcach, z którego pragnie wyrwać się za wszelką cenę. Po roku Zbigniew Cybulski pomaga mu zdobyć angaż w teatrze w Nowej Hucie. W Teatrze Ludowym, pod dyrekcją Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego, ponownie spotyka się z Franciszkiem Pieczką. Poznaje Józefa Szajnę, który po latach zaangażuje go w Teatrze Studio.

Pracę umiejętnie godzi z kawalerskim życiem, które upływa przy wódeczce i karcianym stoliku. Jak sam mówił, to wtedy nabawił się wrzodów żołądka, który źle zniósł płynną dietę.

19 lat starszy od żony

Zasadniczy zwrot w prywatnym życiu Witolda Pyrkosza dokonuje się, gdy zdążył się już porządnie wyszumieć. Poznaje Krystynę, przyszłą żonę i miłość swojego życia. - To było w 1962 roku w Boże Narodzenie, w drugi dzień świąt w Hotelu Francuskim w Krakowie - wspominał. - Ja miałem trzydzieści sześć lat, a ona, młódka, siedemnaście.

Z czasem poznał przyszłą teściową, którą bardzo polubił. Mężem Krystyny został w lipcu 1964 roku. Ponieważ panna młoda była bogata z domu, w podróż poślubną małżonkowie pojechali do San Remo.

Po ślubie również w życiu zawodowym aktora dokonuje się zwrot. Małżonkowie przeprowadzają się do Wrocławia. Witold Pyrkosz dostaje angaż w Teatrze Polskim, a wrocławska wytwórnia filmowa stwarza możliwość dorabiania do teatralnej pensji. Rólka kaprala Wichury w serialu "Czterej pancerni i pies" miała być jednym z tych zarobkowych epizodów. Z epizodu zrobiła się rola i praca na cztery lata.

To w czasie jednej z prób na planie "Pancernych" narodziła się słynna kwestia: "Pyrkosz, pyrkosz, a nie jedziesz!". Jej autorem był syn reżysera Konrada Nałęckiego, który tak zareagował, gdy Witold Pyrkosz nie mógł uruchomić czołgu. W późniejszych latach aktor często był zagadywany na ulicy przy pomocy tej kwestii.

Role życia

Na szczęście kapral Wichura nie zdominował filmowego dorobku Pyrkosza. Wkrótce idolami widzów stali się Kwiczoł i Pyzdra z "Janosika". Praca na planie serialu pogłębiła przyjaźń aktora z Boguszem Bilewskim. Na pytanie dziennikarzy, czy jest możliwa przyjaźń między aktorami, Witold Pyrkosz odpowiadał, że w przypadku jego i Bilewskiego jak najbardziej, bo tak bardzo różnią się zewnętrznie, że na pewno jeden drugiemu nie ukradnie roli. Jedną ze scen w "Janosiku" wymyślili Pyrkosz i Bilewski. To fragment, w którym Pyzdra opowiada, jak dostać się do zamku, w którym więziona jest Maryna. Pyzdra każdy z etapów planowanej eskapady puentuje zwrotem "Podkradamy się cichuśko, cichuśko".

W 1975 roku Witold Pyrkosz opuszcza z rodziną Wrocław i przenosi się do Warszawy. Rozpoczyna pracę w Teatrze Polskim.

Na początku stanu wojennego aktor przypadkiem spotyka w telewizji kierownika produkcji serialu "Alternatywy 4". Ten proponuje mu rolę Balcerka, bo zachorował wcześniej wybrany do tego zdania aktor. Znowu los sprawił, że aktor stworzył kolejną niezapomnianą postać. Jego filmową żoną była Zofia Czerwińska, młodsza przyjaciółka ze szkoły aktorskiej. 

- Korzystając z moich praw wynikających z naszej długiej znajomości, opieprzałem ją, jak coś jej nie szło - wspominał aktor. - To była jej pierwsza plebejska, wręcz knajacka rola. Była przecież panienką z dobrego domu. Więc chociaż Zosia bardzo się starała, to pewnych sytuacji zupełnie nie rozumiała.

Już w stolicy rodzina aktora powiększyła się o syna Witolda (we Wrocławiu urodziła się córka Kasia), a po roli Balcerka widzowie uznali Pyrkosza za rdzennego warszawiaka. Dziwne, że tak późno, bo przecież warszawiaka zagrał już udanie w słynnych "Samych swoich".

Po wszystkich znakomitych teatralnych i filmowych rolach prawdziwym zawodowym zwieńczeniem okazał się udział w komediach "Vabank" i "Vabank II" Juliusza Machulskiego. Sam aktor, który mówił, że nie lubi oglądać siebie na ekranie, postać Duńczyka darzył dużym sentymentem.

Pierwszy i ostatni casting w karierze

W roku 2000 znalazł się w obsadzie "M jak miłość". Po raz pierwszy w zawodowym życiu wziął udział w castingu do roli. Na temat tej kreacji i postaci Lucjana Mostowiaka wierni widzowie serialu wiedzą wszystko z licznych publikacji i filmowych relacji z planu.

Pewnie i wiedzą również to, że Witold Pyrkosz nie lubił uczyć się swoich kwestii na pamięć, natomiast do perfekcji opanował rozmieszczanie ich w formie pisanej w różnych miejscach na planie. A to na kartce przyszpilonej w sadzie do jabłonki, a to na obrusie z boku stołu, a nawet na talerzach, które podawała mu do wytarcia jego serialowa żona, Teresa Lipowska. Twierdził, że sztukę ściągania opanował jeszcze podczas matury, gdy siedział między koleżankami - jedna miała ściągę za pończochą na lewym udzie, druga na prawym.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Witold Pyrkosz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy