Wciąż żyję na walizkach
Anna Wendzikowska dużo podróżuje. Jednak wyjeżdża nie tylko po to, by odpocząć i naładować baterie. Jedynie nam opowiada o specyfice pracy w serialach za granicą oraz o swojej bohaterce Monice Ohme.
Kim jest Monika Ohme i jakie relacje będą ją łączyły z innymi bohaterami serialu?
- Jest koleżanką z pracy Andrzeja Budzyńskiego (Krystian Wieczorek). Na razie mogę zdradzić tyle, że wniesie dużo zamieszania w życie bohaterów. Tak się składa, że Monika pracuje również z Piotrkiem (Marcin Mroczek) i będzie przyczyną zazdrości Kingi (Katarzyna Cichopek). Po stronie żony Piotrka stanie Mirka (Andżelika Piechowiak).
Od jakiegoś czasu więcej gra Pani za granicą niż w Polsce. Czym praca na planach zagranicznych różni się od tej u nas?
- Pamiętam, jak po castingu dostałam rolę w serialu "Casualty". Najpierw zadzwoniła do mnie z tą wiadomością agentka, a potem reżyser, który był obecny na castingu. Powiedział mi, że świetnie wypadłam na zdjęciach próbnych i że bardzo się cieszy na współpracę. Pamiętam, że to był dla mnie spory szok. Zaskoczeniem było również to, że reżyser po każdym ujęciu podchodził do aktorów nie tylko z uwagami, ale i po to, by im powiedzieć "świetnie, fantastycznie, o to mi chodziło". Wszystko na planie kręciło się wokół aktorów.
- Z drugiej strony plany brytyjskie są obwarowane całą masą sztywnych zasad. W Polsce zawsze pod ręką jest apteczka i jeśli kogoś boli głowa, nie ma problemu ze środkami przeciwbólowymi. W Anglii spotkałam się z taką sytuacją, że choć leki były, nie chciano mi ich dać. Wynika to z obawy przed odpowiedzialnością, gdyby coś się stało...
Obecnie bardziej spełnia się Pani jako dziennikarka niż aktorka. Czy rozmawiając z gwiazdami nie marzy Pani o spotkaniu się z nimi na planie filmowym?
Pewnie, kiedy rozmawiam na przykład z Anthonym Hopkinsem, który jest nie tylko wspaniałym aktorem, ale też fascynującą osobowością, to trudno nie pomyśleć: fajnie by było zagrać u jego boku.
Jest Pani zapaloną podróżniczką. Czy znalazła już Pani swój raj na ziemi?
- Uwielbiam miasta, bo mają taką niesamowitą energię. Mam swoje ulubione, jak Londyn, Nowy Jork, czy Paryż. Takie szybkie metropolie napędzają do działania i budzą moją kreatywność. Ale są również męczące. Lubię też miasta z niepowtarzalnym klimatem, urzekła mnie na przykład Havana. Z drugiej strony uwielbiam Mazury albo rajskie tajlandzkie wyspy. Polinezja Francuska to jest dla mnie raj na ziemi. Najpiękniejsze miejsce, jakie widziałam. Tak leniwe i senne, że naprawdę można tam odpocząć...
Rozmawiała: Anna Mieczkowska.