Tomasz Oświeciński wyznał, co każdego dnia mówi do lustra! Zaskakujące słowa
Tomasz Oświeciński, czyli Andrzejek z "M jak miłość", ze względu na swoją specyficzną urodę nigdy nie uchodził za amanta. Aktor wie jednak, w jaki sposób z łatwością poprawić sobie samoocenę. Okazuje się, że każdego ranka wita swoje oblicze w lustrze, mówiąc: "Cześć przystojniaku".
Tomasz Oświeciński świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że daleko mu do amanta filmowego. "Krzywy orli nos, pięciolinia zmarszczek na czole, odległe wspomnienie o bujnej czuprynie. Po ciemku ludzie przyśpieszają kroku na widok mojej postury..." - ocenia siebie surowo w najnowszym poście na Instagramie. Nie stworzył jednak tego postu, by poużalać się nad sobą. "Mógłbym tak jeszcze wyliczać, gdybym chciał się siebie czepiać, ale wiecie co? Każdego ranka patrząc w lustro mówię sobie - cześć przystojniaku! A co więcej, wierzę w te słowa" - wyjawia Oświeciński.
Po czym wykłada swoją filozofię... "To właśnie samoakceptacja, którą w dobie Internetu, ciągłego narażania na ocenę i porównywanie, tak trudno zbudować. Tyczy się to zarówno tego, co widać na zewnątrz, jak i tego, co mamy w głowie. Nikt z nas nie jest idealny, każdy ma w sobie coś, co chciałby poprawić, zmienić, ale nie wszystko jest możliwe. Jedyne, na co mamy wpływ, to na zakumplowanie się z samym sobą" - rzecze ten emerytowany trener personalny i ochroniarz, który swoją karierę aktorską zbudował na rolach osiłków o nieprzesadnych możliwościach intelektualnych.
Oświeciński wie, że brzmi to banalnie, ale jest bardzo przekonany o skuteczności takiego podejścia. "Gdybym ja kiedyś nie pogodził się sam ze sobą, nie byłbym tu gdzie jestem dziś. Dlatego stańcie dziś przed lustrem i powiedzcie sobie coś miłego" - apeluje do fanów.
Aktor ostatnimi czasy w osobliwy sposób wypiękniał. W związku ze zdjęciami do swojego nowego filmu "Projekt Foka", musi nosić bardzo mocny makijaż - ma pomalowane brwi, rzęsy i usta. Oświeciński nie wyjaśnił, kim w tej historii jest jego postać.