To wszystko przez samotność
Małżeństwo Kingi i Piotrka w „M jak miłość” rozpada się. Wszystkiemu jest winna jego koleżanka z pracy... Odtwórczyni tej roli, Anna Wendzikowska, zdradza nam, jak to jest grać „tę trzecią”, czym uwodził ją Russell Crowe i czemu onieśmielił ją Leonardo DiCaprio.
Monika Ochman, Pani bohaterka z "M jak miłość", uporczywie próbuje rozbić udane małżeństwo Kingi i Piotrka... Czy ona się w końcu opamięta?
- Ależ ona nie robi tego specjalnie! Nie chciałaby... ale czuje się bardzo samotna. Monika dużo pracuje, a najbliższą jej osobą jest Piotrek - jest nie tylko fizycznie blisko, bo pracują razem, ale także mentalnie - dobrze się rozumieją. Monika nie potrafi do końca rozpoznać emocji, jakie się w niej budzą - czy to jest przyjaźń, czy coś więcej. Ona wcale nie czuje się dobrze ze świadomością, że może rozbić jego małżeństwo...
A jak się Pani czuje, wchodząc w taką rolę?
- Czasem się zastanawiam, czy oburzeni widzowie nie zaczną mnie potępiać na ulicy za wyczyny mojej bohaterki... A z drugiej strony doskonale się czuję, bo to ciekawa postać, a Kasia Cichopek i Marcin Mroczek cieszą się, że się pojawiłam i wreszcie coś nowego się dzieje w ich serialowym małżeństwie. Gram Monikę bardzo niejednoznacznie, bo myślę, że tak jest ciekawiej, niż gdyby była jednowymiarową, wyrachowaną dziewczyną. Wychodzę nie z pozycji siły, ale słabości - jest samotna i szuka bratniej duszy. Kieruje nią zagubienie, a nie zimna determinacja.
Czemu kobiety wchodzą w takie układy z żonatymi mężczyznami?
- Powodów może być wiele... Zdarza się, że zajęci mężczyźni wydają się paniom bardziej atrakcyjni (śmiech). Poza tym kobiety lubią wyzwania, a zajętego pana trudniej zdobyć. Inna sprawa to samotność i znajomość z pracy. Tak, jak u mojej bohaterki.
W świecie aktorów taka pokusa chyba też jest dość duża? Kiedy pracuje się ze sobą na planie od rana do nocy przez kilka tygodni... -
...i ludzie zżywają się ze sobą, jak na kolonii (śmiech). Takie doświadczenie bliskości i zrozumienia z drugim człowiekiem towarzyszyło mi w czasie prób do "Tańca z gwiazdami". Poczucie wspólnoty - razem tworzymy front, walczymy o coś, przeciw całej reszcie. Intensywna praca i duże emocje zbliżają ludzi...
Dlatego plotkowano o pani romansie z tancerzem Michałem Stukanem! Jak reaguje pani na takie newsy?
- Teraz mnie bawią. Przy okazji "Tańca z gwiazdami" najpierw przeczytałam, że rozstałam się z moim chłopakiem. Potem ktoś nam zrobił zdjęcie i napisano, że to właśnie dla tego mężczyzny rzuciłam swoją miłość. Tymczasem nic wówczas nie działo się w moim życiu prywatnym. Nie chcę się złościć na coś, na co nie mam wpływu. Staram się mieć do tego dystans.
Oprócz aktorstwa robi pani wywiady z gwiazdami. Ma pani okazję spotkać na żywo mężczyzn, do których wzdychają kobiety na całym świecie. Kto z nich panią rozczarował, a kto zrobił największe wrażenie?
- Powiem może o tym, który zrobił najdziwniejsze wrażenie... Wywiadu z Robertem Downey’em Jr. zazdrościły mi wszystkie koleżanki, a nawet panowie dopytywali, jaki był. Tymczasem ja wyczytałam, że jego żona twierdzi, że on jest bardzo dziwny. I to jest chyba najlepsze słowo, jakim można go określić. Robert zachowuje się tak, jakby życie to był dla niego spektakl. On cały czas gra! Przyznam, że lubię takich rozmówców, bo widzę, że bawią się tym spotkaniem.
Był ktoś, kto panią onieśmielił?
- Sarah Jessica Parker i Jennifer Aniston! A to dlatego, że grają w serialach, które wyjątkowo lubię. To takie przedziwne uczucie - spotkać się na żywo z osobą, która dotąd poprzez ekran była częstym gościem w moim domu. Onieśmielenie poczułam też podczas wywiadu z Leonardo DiCaprio, który był moim idolem, kiedy jeszcze byłam nastolatką. Spełniło się moje marzenie z czasu, kiedy podziwiałam go w filmie "Romeo i Julia"... Staram się jednak nie ulegać takim emocjom. W końcu przychodzę na spotkanie z aktorami jako dziennikarka, a nie fanka.
A próbował Panią ktoś kiedyś uwieść w czasie wywiadu?
- W czasie wywiadu nie, ale po rozmowie z Russellem Crowe, jego menedżer podszedł do mnie i powiedział, że aktor zaprasza mnie na kolację...
I?
- Podziękowałam, odmówiłam.
Bez szarpnięcia za serce? Albo ciekawości, co by było, gdyby...
- Takie zaproszenie jest swego rodzaju komplementem, więc było mi bardzo miło, ale zdecydowanie unikam sytuacji dwuznacznych.
Która z ról, które dotąd Pani zagrała, najmocniej w pani siedzi?
- W angielskim serialu "Casualty" zagrałam w jednym z odcinków striptizerkę z Litwy. Moja bohaterka początkowo jest radosna i frywolna, a potem dowiaduje się, że ma stwardnienie rozsiane. Musi znaleźć w sobie siłę, by się z tym zmierzyć.
A o jakiej roli Pani marzy?
- Chciałabym zagrać w filmie, który się dzieje w czasie II wojny światowej. Interesuje mnie Powstanie Warszawskie, jestem fanką książki "Kamienie na szaniec". Ta poetyka, styl i poczucie moralności oraz honoru sprawia, że moja dusza wyrywa się do tego okresu.
Rozmawiała Anna Janiak