Tajemnica pewnej blondynki...
Tamara Arciuch dołączyła do obsady "M jak miłość". Jej Anna jest bardzo skryta i tajemnicza. Można powiedzieć, że to jedna z najbardziej zagadkowych postaci w historii serialu!
Jakie intencje ma Pani bohaterka? Wszystko wskazuje na to, że coś knuje.
- Chyba dobre, ale nie jest do końca szczera. Co chwilę okazuje się, że coś ukrywa, że wychodzą na jaw dziwne sprawy z jej przeszłości. Ona zataja pewne fakty ze swojego życia, bo boi się, jak to zostanie odebrane. Nie chce zostać odrzucona. A to jest w różny sposób postrzegane. Również przez widzów. Moja bohaterka na pewno będzie wzbudzać także negatywne emocje. Cieszę się, że wcielam się w tę postać, bo jest skomplikowana. W tym wątku jest dużo dramatyzmu. A przy tym Anna to zwykła kobieta, ubiera się skromnie. Jest trochę zagubiona i szuka bratniej duszy. Mam co grać.
Na planie spędza się czasem całe dnie. Jak w takich warunkach zachować rytm w życiu?
- Czasami jestem w pracy od godz. 6 do 21 i nie widzę bliskich, a potem trzy, cztery dni siedzę non stop w domu. Gdy ma się dzieci i chce się spędzać z nimi jak najwięcej czasu, to jednak duży komfort. Oczywiście taki tryb życia ma też minusy. Muszę otaczać się ludźmi, którym to odpowiada, a o takich trudno. Opiekunka moich dzieci czasami jest u mnie dwie godziny, a innym razem 13-14.
Często gra Pani silne kobiety, które wiedzą, czego chcą. A jaka jest Pani na co dzień?
- A jak Pan myśli?
Nie mam zielonego pojęcia.
- Zazwyczaj jestem odbierana właśnie jako osoba twardo stąpająca po ziemi, a nie do końca tak jest. Często czuję się onieśmielona w różnych sytuacjach, ale staram się to w sobie pokonywać. Coraz częściej jestem asertywna, bo to potrzebne, żeby nie zwariować. Świat jest taki, a nie inny. Uważam, że tak jest uczciwiej.
Myślałem, że aktorstwo to zawód dla odważnych ludzi.
- Nie przesadzajmy, jestem dorosłą kobietą, potrafię sobie radzić w życiu. Po prostu nie lubię się wykłócać i nie lecę przez życie jak przecinak.
Rozmawiał Jan Dziekan