Sytuacja bez wyjścia
Zadebiutowała tytułową rolą w „Majce”, ale niedługo będzie kojarzona głównie z „M jak miłość”. Jane, którą gra w serialu TVP 2, to krewna Mostowiaków. Przyleciała z USA, żeby zdobyć od nich pieniądze na leczenie siostry, i zatrzęsie Grabiną tak, że pospadają jabłka w sadzie Lucjana!
Przyjechałaś czerwonym Garbusem?
- Nie, Garbus jest już dawno zezłomowany. "Majka" to przeszłość. Odkąd skończyły się zdjęcia do tego serialu, dużo się wydarzyło, robiłam różne rzeczy. Cały czas pracuję.
Zacząłem od pytania dotyczącego "Majki", bo tytułową rolą w tym serialu przywitałaś się z telewidzami i - siłą rzeczy - wciąż jesteś z nim kojarzona.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale na tym serialu moje życie zawodowe się nie skończyło. Brałam udział w wielu innych projektach, uczyłam się. Ukończyłam studia w Łódzkiej Szkole Filmowej, gdzie pracowałam nad dwoma spektaklami dyplomowymi (,,Ożenek" i ,,Opowieści o zwyczajnym szaleństwie"). Później było jeszcze przedstawienie "Getsemani", ,,Marzenie Nataszy“ w warszawskim Teatrze Powszechnym. Grałam też w ,,Przy drzwiach zamkniętych" w łódzkim Teatrze Szwalnia. Tam zaprezentowałam też mój koncert ,,Kiedy od ciszy pęka głowa".
Koncert?
- Zanim dostałam się do szkoły teatralnej, zajmowałam się piosenką aktorską, słuchałam poezji śpiewanej, brałam udział w konkursach. Gdy zaczęłam grać, muzyka została z tyłu. Po "Majce" postanowiłam do niej wrócić. Zrobiłam recital; śpiewałam ballady w jazzowych aranżacjach w towarzystwie świetnych muzyków. Zależało mi, żeby to było dobrze zrealizowane przedsięwzięcie czysto muzyczne, chciałam odejść od piosenki aktorskiej.
- Równolegle rozpoczęłam próby do spektaklu w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Sporo tego było. Prowadzę dość intensywne życie zawodowe, ale jestem do tego przyzwyczajona. Mimo że pracowałam bardzo dużo na planie "Majki", nie przestałam studiować.
Musisz być świetnie zorganizowaną osobą.
- Gdy ma się dużo pracy, łatwiej zorganizować czas. Jeśli jej nie ma, trzeba przestawić się na inny tryb, nieco wolniejszy, żeby się nie frustrować. To bardzo trudne dla osób, które uprawiają wolny zawód, a aktorstwo takim właśnie jest. Nie ma w nim ciągłości, praca przychodzi falami. Planowanie czegokolwiek nie wchodzi w grę, a doba ma nadal dwadzieścia cztery godziny i coś trzeba robić. Nie zawsze umiem radzić sobie z wolnym czasem. Dlatego cieszę się, że dzisiaj gram spektakl w Teatrze Powszechnym!
Siedzimy w teatrze, spektakl za trzy godziny. Zawsze przyjeżdżasz tak wcześnie?
- Zawsze. Mamy z Anią Próchniak, z którą gram w spektaklu "Marzenie Nataszy", pewnego rodzaju rytuały. Pielęgnujemy je, żeby nie było żadnych wpadek. Na razie działa.
Co robisz, gdy masz mniej zajęć zawodowych?
- W przypadku mojego zawodu przydaje się wszystko. Można się rozwijać, robiąc różne rzeczy. Jeżdżę na rolkach i nartach biegowych, które kupiłam w tym roku, gram w tenisa. Chodzę na zajęcia SLS, amerykańskiej metody nauczania śpiewu. Przez godzinę wydaję dziwne dźwięki i pracuję nad sobą. Widzę postępy, a potem mogę wykorzystać to, czego się nauczyłam, w utworach i na scenie. Mam dzięki temu większą swobodę wyrazu.
- Najczęściej zapełniam wolne wieczory czytaniem książek, chodzeniem do kina i teatru. Staram się być uważnym obserwatorem rzeczywistości, jak najwięcej czerpać z rozmów z ludźmi, z codziennego życia. Wierzę że bez podsycania dziecięcej ciekawości świata aktor staje się nudny.
Teraz nie musisz się zastanawiać, jak spędzać wolny czas, bo masz sporo zajęć na planie "M jak miłość".
- Zaczęłam zdjęcia w październiku, sporo wody upłynęło. Cieszę się z tego, jak rozwija się mój wątek! Będzie trochę dramatu, trochę kryminału. Na razie mierzę się na planie z wieloma wyzwaniami, a to zawsze daje satysfakcję.
Jaka scena, którą grałaś w "M jak miłość", przychodzi ci do głowy jako pierwsza?
- Ta, w której biegałam przy bardzo niskiej temperaturze po polach. Moja bohaterka zostanie napadnięta w drodze do Grabiny i będzie zmuszona do ucieczki. Zdjęcia były trudne dla całej ekipy. Rozgrzewała mnie adrenalina i ciepła woda z imbirem (specjalne podziękowania dla Eli).
- Bardzo dużo scen mam z Witoldem Pyrkoszem, serialowym Lucjanem. Świetne spotkanie. Cieszę się, że mogę z nim pracować. To właśnie idealny przykład aktora, który bez przerwy jest ciekawy drugiego człowieka. Mam wrażenie, że połączyła nas nić porozumienia. Szanujemy się i wspieramy. Myślę, że ta relacja przekłada się na nasze postaci.
Serialowy Lucjan odegra ważną rolę w życiu Jane Buford, w którą się wcielasz...
- Jane przyleciała do Polski ze Stanów Zjednoczonych w konkretnym celu. Zamierza zdobyć spadek od, jak sądzi, bogatych Mostowiaków, z którymi nie łączy jej żadna emocjonalna więź. Dokładnie wie, czego chce. Na początku nie będzie miała skrupułów, żeby walczyć o ich pieniądze. Plan jest taki, że ma to zrobić jak najszybciej i wrócić do domu, do swojego życia.
- Postawa Lucjana, który będzie starał się ją zrozumieć, pokrzyżuje jej plany. Gdy Jane zobaczy zdjęcia rodzinne, gdy usłyszy od wujka, że jest podobna do jego siostry, nie będzie mogła zachować się tak, jak planowała. Straci dystans do Mostowiaków. Myślę, że u każdego normalnie funkcjonującego człowieka takie okoliczności wywołują jakąś reakcję. Sytuacja się skomplikuje. Mam wątpliwości, czy moja bohaterka poradzi sobie bez pomocy psychologa...
Dlaczego Jane przyjedzie do Grabiny akurat teraz?
- Zbankrutowała jej firma architektoniczna, w związku z czym nie ma pieniędzy. Jej siostra jest bardzo ciężko chora. Żeby przeżyć, musi przejść kosztowną operację. Dlatego Janka przyjdzie do Grabiny, do Mostowiaków. Czasem nie ma wyjścia i to jest taka sytuacja.
Czyli fanów "M jak miłość" czeka mnóstwo emocji w związku z pojawieniem się twojej bohaterki?
- Mam nadzieję. Jest sprytna, tajemnicza i ma silny charakter. Przyjechała i robi swoje. Mam wrażenie, że wprowadzi do Grabiny trochę świeżości i oby to nie było tylko moje zdanie.
Rozmawiał: Przemysław Rostowski