Pracował fizycznie w Kanadzie
Krzysztof Stelmaszyk, czyli Marek Lewicki z "M jak miłość", podjął kiedyś decyzję o... emigracji. Wyjechał do Kanady i był pewny, że nigdy już nie przyjedzie do Polski. Po pięciu latach na obczyźnie zrozumiał jednak, że nie potrafi żyć bez teatru i wrócił do kraju.
- W 1988 roku wyjechałem do Kanady, gdzie mieszkał mój brat. Myślałem, że na zawsze... - potwierdza Krzysztof Stelmaszyk, dodając, że razem z nim pojechała za ocean jego ówczesna żona i synowie.
Aktor podjął decyzję o emigracji w momencie, gdy Polskę ogarnął chaos ekonomiczny i polityczny. Poza tym wydawało mu się, że jako aktor nie jest wystarczająco dobry, by grać najlepsze i najciekawsze role w teatrze. Miał wtedy niespełna 30 lat.
- Zabrakło mi dystansu do zawodu i przez to świadomie zdecydowałem, że rezygnuję z aktorstwa - powiedział w jednym z wywiadów.
W Kanadzie Krzysztof pracował fizycznie i na kilka lat zapomniał, że teatr jest jego wielką miłością. W końcu jednak tęsknota za sceną zwyciężyła... Powrót do Polski i do aktorstwa okazał się jednak trudniejszy, niż mu się wydawało.
- Znów musiałem zaczynać wszystko od zera. Jako aktor byłem w gorszej sytuacji niż ci, którzy właśnie kończyli szkoły teatralne. Byłem trochę aktorem z odzysku. Zacząłem małymi kroczkami, z dużą pokorą - wspomina Krzysztof Stelmaszyk.
Pierwszą po powrocie do kraju rolę zagrał w jednym z odcinków serialu "Kuchnia polska", później przyjął propozycję udziału w "Radiu Romans". Rola prezesa Andrzeja Krefta zjednała mu sympatię widzów i sprawiła, że stał się popularny. Od tamtej pory Krzysztof praktycznie nie schodzi z planu i wciąż gra w teatrze.
Udało mu się też ułożyć swoje prywatne życie. Związał się z reżyserką Agnieszką Glińską, urodziła mu się córka. Czy żałuje pięciu straconych na emigracji lat?
- Poznałem w Kanadzie wielu wspaniałych ludzi różnych kultur, zdobyłem mnóstwo doświadczeń. Za ten czas jestem bardzo wdzięczny losowi - mówi Krzysztof Stelmaszyk.