M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393236
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Potrzebny mi wiatr

Jeździ po całym świecie, by spotkać się z największymi hollywoodzkimi sławami. Nam Anna Wendzikowska zdradza, kto ostatnio ją zaskoczył i z kim chce teraz porozmawiać. Opowiada też o sekretach Moniki Ochman, którą gra w "M jak miłość".


Co ciekawego dzieje się w świecie filmu?

- Wiele rzeczy! Mam za sobą pracowity grudzień - pełen premier filmów, które warto zobaczyć: "Nędznicy", "Django", "Niemożliwe" oraz "Wróg numer jeden".  

Podobno Anne Hathaway bardzo schudła do roli w "Nędznikach"...

- Tak. Wyznała, że chciała czuć się i wyglądać na chorą. Nie dość, że ścięła włosy, to jeszcze pragnęła, żeby zaczęły wypadać... Chciała poczuć wycieńczenie. Nie mówi o tym zbyt chętnie. Może dlatego, że przez wiele lat nie chciała ulegać modzie na odchudzanie się?

Reklama

Rozumie Pani takie podejście do aktorstwa? Takie wchodzenie w rolę aż do bólu?

- Wiem, że są ludzie, którzy cokolwiek robią, oddają się temu wręcz fanatycznie. Czy to popieram? Nie bardzo, zwłaszcza jeśli wpływa to na zdrowie. Nasza praca nie polega na ratowaniu komuś życia. Czy warto ryzykować zdrowie dla rozrywki widzów?

Z kim chciałaby Pani się spotkać w tym roku?

- Moim marzeniem jest rozmowa z Ryanem Goslingiem. Sądzę, że jest spora szansa na spotkanie z nim, bo teraz robi dużo filmów. Na mojej liście marzeń są też już od dawna Edward Norton i Kevin Spacey.

A jak jest z Pani rolą w "M jak miłość"? Dla kogo zabije serce Moniki?

- Tym razem dla szefa - Adama Wernera, którego gra Jacek Kopczyński. Tej mojej bohaterki nikt nie chce, a ona tak rozpaczliwie szuka uczucia... (śmiech). Może w końcu jej się uda - nie wiem, też czekam na nowe odcinki!

Lubi ją Pani? Ten serial, tę pracę?

- Oczywiście! Atmosfera jest cudowna, praca idzie sprawnie, odnajduję się świetnie na planie. I moją bohaterkę bardzo lubię. Monika zaskakuje, posuwa się do skrajnych zachowań. Wydaje się, że sama sobie zaprzecza, tymczasem to wszystko jest spójne, bo przecież każdy z nas jest pełen sprzeczności. Trochę dobry, trochę zły.

Zaczęła Pani projektować biżuterię. Z jakim odzewem spotkała się Pani kolekcja?

- Z jednej strony są bardzo pozytywne reakcje. Bransoletki szybko zyskują fanów. Z drugiej jednak doświadczam negatywnych komentarzy. One zawsze się pojawiają. Nie zamierzam się tym przejmować, nie czytam złośliwości, nie biorę sobie takich uwag do serca, bo odbierają mi wiatr. A ten jest mi potrzebny, by płynąć na pełnych żaglach (śmiech).


Rozmawiała: ANNA JANIAK

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: M jak miłość | seriale | Anna Wendzikowska | Jacek Kopczyński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy