Moda na paroda - jak kpić z seriali
W tym tekście zajmiemy się wesołą, co nie znaczy, że zawsze śmieszną (to zresztą kwestia gustu), twórczością parodystów seriali telewizyjnych. Ten temat to studnia bez dna...
Czy zdarza się wam spędzać czas, poddając kolejne godziny wolnego czasu bezsensownemu recyklingowi w trakcie przeglądania w sieci: "głupich obrazków", "zaje-fajnych filmików", "o-kurde-weź-obczaj-typa linków"? Jeżeli tak, znajdziecie w poniższym tekście rzeczy być może wam znane. Jednak - z powodu ogromu niepotrzebnych informacji, jakimi przepełniony jest internet - jest również bardzo prawdopodobne, że zobaczycie tu coś, czego wcześniej nie widzieliście.
Będzie to, chcąc nie chcąc, rzut oka z bardzo dużej wysokości i dość wybiórczy, jako że temat jest w zasadzie nie do ogarnięcia... Mamy też nadzieję, że ta prezentacja szczerze rozbawi.
Od momentu, kiedy w ręce internautów trafiły łatwe w obsłudze edytory do obróbki wszystkiego, każdy może dać upust swej frustracji związanej z oglądaniem jakiegoś serialu, coś wyśmiać, wyolbrzymić fabularny absurd czy uproszczenie. Może też, jak to się mawia, "zadać lansu" i ogrzać się w ciepełku sławy internetowego trolla-komentatora.
Ze względu na specyfikę medium, internetowa kariera parodysty seriali to głownie działania na niwie postmodernizmu (jakże uwielbiamy to słowo). To łączenie wątków dwóch lub więcej produkcji, łamanie konwencji, gra z oczekiwaniami i przyzwyczajeniami widza. Najlepszym sposobem na szybką karierę jest wcielenie w życie niepowtarzalnego pomysłu, oryginalnego sposobu przekazu i autorskiego dowcipu, który rozbawi nawet Bukę z "Muminków". Siadamy więc przed komputerem, splatamy palce i... w 99,9 procentach przypadków okazuje się, że nie mamy żadnego z powyższych. Nic nie szkodzi. Świat jakoś przeżyje, jeśli nie pozna naszego geniuszu...
My tymczasem rzućmy okiem na najpopularniejsze "szkoły bednarskie" (tych od konstruowania beczki śmiechu) i tematy, jakie przeplatają się w serialowych dowcipach. Może coś nas natchnie.
Mówiąc o telenowelach i serialach trudno nie zacząć od "M jak miłość". Trudno, nawet jeśli ma się na to wielką ochotę. No to trudno, pochylmy się i nad tym tematem.
Kiedy myślimy o tym serialu, czujemy zapach tartaku. Tak, właśnie z tym kojarzy nam się poziom aktorski niektórych osób z obsady (ale nie powiemy wam których). Czujemy także twardość stali. Zapewne dlatego.
Czy bierze się z to tego, że "M jak miłość" to najbardziej rozpoznawalny tytuł w Polsce? Może i tak. W końcu: który serial może się poszczycić tym, że nawet jeśli ktoś go nie ogląda, to doskonale wie, kogo w nim nie lubi?
Ale skupmy się na parodiach. Parodiować seriale można nie tylko za pomocą montażu (sic!), ale także w formie literackiej. Taka to odmiana fan-artu. Swego czasu otrzymaliśmy od czytelniczki Anity mail o takiej treści:
"Pomysł na dalsze losy Lucjana (na prośbę Witolda Pyrkosza). Myślę, że mogłoby się okazać, iż Lucjan ma romans z Kisielem. Cała rodzina o tym wie, ale ukrywają ten fakt przed Barbarą. Strofowany i przywoływany przez dzieci do porządku Lucjan porywa Kisiela i razem uciekają na Ukrainę.
Zabierają z sobą krowę, żeby tam ją rozmnożyć i rozpocząć handel mlekiem i serami. Po jakichś dwudziestu odcinkach staliby się największymi eksporterami nabiału do krajów Unii Europejskiej".
Lucjan i Kisiel uciekający z poczciwą krasulą do wschodnich sąsiadów to pomysł, nad którym nie można przejść obojętnie (nawet jeśli nie powstałby na wyraźne życzenie Witolda Pyrkosza).
Myślicie, że Ilona Łepkowska mogłaby go rozważyć? Może powinniśmy założyć grupę nacisku na Facebooku?
Niestety, ze względu na duże nasycenie antyfanów "M jak miłość" na Youtube, znalezienie ciekawej parodii wideo jest bardzo trudne. Trafiamy głównie na - zionące bezrefleksyjną nienawiścią i brzmiące głosem darmowego syntezatora mowy - zlepki przekleństw. Może jednak wy znacie jakieś udane i pomysłowe wariacje na ten temat?
Zostawmy na chwilę domowe, telewizyjne pielesze i zobaczmy, co za oceanem piszczy. A ma co piszczeć...
Oczywiście najprostszym, a często również najlepszym sposobem naigrawania się z seriali (i wszystkich innych rzeczy) jest zlokalizowanie tego, co jest w nich śmieszne samo w sobie i jedynie wydobycie tego na światło dzienne. W przypadku materiałów wideo świetnym do tego narzędziem jest - MONTAŻ (ten termin będzie się pojawiał bardzo często).
Weźmy takie "CSI: Kryminalne zagadki Miami". Czerstwe "one linersy" Horatio Caine'a - czyli pointy i bon moty wygłaszane przez tego policjanta w trakcie zakładania okularów - z sezonu na sezon coraz bardziej czerstwieją.
Cóż łatwiejszego niż - za pomocą montażu, oczywiście - wywalić z serialu niepotrzebne sceny związane z rozwikływaniem kryminalnych zagadek w Miami i pozostawić "cesarza Caine'a" w pełnej krasie jego pięknych, celnych i błyskotliwych słownych szat?
Horatio i jego słynne powiedzonka:
Czyż nie wystarczy wam to za cały sezon serialu?
Jeżeli czujemy nadal niedosyt, a w głowach nam się kłębi od dowcipnych kiełbi, wystarczy sięgnąć po gotową sztancę i zacząć samemu produkować Caine'owe mądrości.
Swego czasu bardzo kontrowersyjny Horatio:
A także Horatio po polsku:
Tajemnicą pozostaje, dlaczego w tym najpopularniejszym wzorcu Caine stara się założyć na głowę dwie pary okularów naraz.
Przenieśmy się na chwilę do Nowego Jorku i jego "Kryminalnych zagadek". Jak się okazuje, sposób prowadzenia śledztwa przez ekipę tego serialu ma fatalny wpływ na amerykański system sądownictwa. Niektórzy przysięgli (jak wiadomo, w USA wystarczy głosować, żeby móc być wytypowanym do zasiadania w ich ławie) tak się rozochocili sukcesami jednostki CSI, która potrafi odnaleźć igłę w stogu siana (uprzednio robiąc zdjęcie tegoż stogu z samolotu), że oczekują równie niezbitych dowodów od rzeczywistych stróżów prawa. To są dopiero jaja (też w stogu siana, ale w czyjejś głowie)...
Jeżeli w powyższym przypadku bohaterowie serialu odnajdują za dużo, to w poniższym za mało. Tak czy siak robi się śmiesznie.
Mad TV także odczuwa zawód z powodu podejścia ekipy CSI do wykonywania zawodu:
Po wizycie w dwóch amerykańskich metropoliach, czas zajrzeć do "Kryminalnych zagadek Sandomierza".
Jak widać Polacy nie gęsi i swojego Horatio mają:
Korzystając ze znalezienia się w pobliżu tego, mającego wielkie zasługi dla świętokrzyskiej turystyki tytułu, chcemy was zapytać: co myślicie o tym, że większość polskich seriali stanowi nową wersją seriali zagranicznych, w których dodatkowo występuje 20 polskich aktorów, grających naprzemiennie 60 różnych postaci? Niezły kociołek. Aż się prosi o wbicie szpili (tak, tej ze stogu siana w Nowym Jorku).
Na tę okoliczność, nasz zaprzyjaźniony rysownik Sonny przygotował odpowiednia ilustrację, którą widzicie obok (trzeba w nią kliknąć, by powiększyć). Szczerze pozdrawiamy przy okazji księdza doktora Artura Żmijewskiego.
Pozostając na naszej ziemi, zwróćmy uwagę na inną produkcję - nestora polskich telenowel - serial "Klan". Nasz redakcyjny problem z tym tytułem polega w zasadzie na tym, że dla nas "Klan" jest zabawny sam w sobie i nawet nie ma większej potrzeby, by go parodiować.
Jeżeli śledzicie serwisy plotkarskie, to może i wasz wymarzony odcinek wyglądałby mniej więcej tak.
Po rozprawie rozwodowej, na której w roli świadków stawiła się redakcja "Super Expressu", doktor Lubicz wraca pijany do domu pod czujnym okiem bilbordów, na których sam doradza życie w trzeźwości. Słucha w radio "Chinki - czikulinki" w wykonaniu własnej córy. Doktor Lubicz nie wie o tym, że w tym samym czasie u Chojnickich zjawili się ponownie dobrze wychowani gangsterzy.
Wróćmy jednak na tor naszych rozważań o najpopularniejszych metodach parodii i zakotwiczmy przy temacie podkładania muzyki pod sceny z seriali.
Muzykę pod sceny z serialu można podkładać w stylu Energy 2000 w Przytkowicach.
Można to także zrobić dobrze. Potrzebne są do tego: pomysł, muzyka i (tak, tak) montaż! Możemy uzyskać tak wyśmienite efekty, jak ten:
Monk jako Magnum? A gdzie wąsy?
...lub ten:
...a już zwłaszcza ten:
Co jednak zrobić, jeśli nie mamy zbyt dobrego pomysłu, a wszystkie nasze ulubione seriale mają już czołówki przerobione na inne czołówki naszych ulubionych seriali? I na to jest sposób. Wystarczy wykorzystać pewne przyzwyczajenie widzów, które zostało nam wbite do głów przez lata oglądania średnio śmiesznych sitcomów, dodając do dramatycznej sceny śmiech widzów z offu.
Tutaj na przykładzie serialu "Czysta Krew":
Dziwne uczucie, nieprawdaż? Płynie jednak z tego pewna nauka i rozwój samoświadomości u widza. Płynie? Czujecie, jak płynie? Jeśli nie czujecie, to polecamy obejrzeć także jakiś serial komediowy, z którego usunięto śmiech widzów zgromadzonych w studio. Horror i trauma.
Horror to także zachowanie Jacka Bauera. Zachowanie, które u ludzi mających kontakt z Jackiem często powoduje traumę. Na szczęście nie wszyscy są tak spięci w związku z patriotycznymi powinnościami, jak agent Bauer.
Na przykład ci chłopcy poniżej zupełnie nie są spięci i dzięki temu stworzyli jeden z najbardziej absurdalnych zwiastunów ostatniego sezonu "24 godzin".
Niespięci chłopcy w reinterpretacji "24 godzin" w konwencji "Nom, Nom, Nom":
Zostawmy jeszcze na chwilę Amerykę i wróćmy znów do naszych produkcji. "Naznaczony" z Piotrem Adamczykiem miał rozbić pył stagnację panującą na rynku rodzimych seriali. Nie można powiedzieć, że na samych zapowiedziach się skończyło, ale przyznajmy szczerze, że wszyscy spodziewali się więcej po tym tytule.
My nie byliśmy nigdy przekonani do tego serialu, może dlatego, że Piotr zawsze pozostanie dla nas człowiekiem, który został papieżem. Mimo tego, że "Naznaczony" był produkcją naznaczoną rozczarowaniem, nawet ona doczekała się swojej parodii.
"Napalony" Piotr Adamczyk:
Na temat serialowych przeróbek, spoofów, "jajec" i "zbit" można by napisać dziesięć takich tekstów jak ten. Mija się to jednak z celem. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, zawsze może wpisać frazę "funny" w wyszukiwarce i zapaść się w internetową otchłań. My prześlizgnęliśmy się dziś jedynie po jej powierzchni.
Jednak, jeśli uważacie, że pominęliśmy jakieś wiekopomne dzieło, napiszcie o tym w komentarzach. Chętnie się dokształcimy.