Marcin i Rafał Mroczkowie: Byli najpopularniejszymi bliźniakami w Polsce
Marcin i Rafał Mroczkowie mieli po 18 lat, gdy w wakacje 2000 roku zgłosili się na casting do ról Piotra i Pawła Zduńskich w "M jak miłość". Kilka miesięcy później pochodzący z Siedlec licealiści byli najpopularniejszymi bliźniakami w Polsce. Dziś mówią, że to, kim są, zawdzięczają przede wszystkim rodzicom, którzy zawsze dużo od nich wymagali, ale pozwalali im marzyć.
Mama braci Mroczków dowiedziała się podczas porodu, że będzie miała dwóch synów, zamiast oczekiwanego jednego. Był poranek 18 lipca 1982 roku, gdy powitała na świecie Marcina, nie mając pojęcia, że nosi pod sercem jeszcze jednego chłopca. Nie miała nawet wybranego dla niego imienia.
"Ten to Marcin, a ten to Rafał" - zdecydowała ponoć 3,5-letnia siostra bliźniaków, kiedy po raz pierwszy zobaczyła nowych członków rodziny. Agata bardzo długo była jedyną osobą, która potrafiła odróżnić braci. Nawet mama na początku miała z tym problem.
"Wkrótce po naszych narodzinach, mama postanowiła zdjąć nam opaski z imionami. I nie wiedziała potem, który jest który" - twierdzi Rafał Mroczek.
"Często zamienialiśmy się rolami. Tylko Agata nigdy nie dała się oszukać. Nie zdarzyło się, żeby nas pomyliła" - dodaje Marcin.
Marcin i Rafał nie kryją, że w ich domu rodzinnym nie przelewało się, ale rodzice robili wszystko, by niczego im i ich siostrze nie brakowało. Wspominają, że żyli skromnie, ale mieli szczęśliwe dzieciństwo, bo czuli się bardzo kochani. Do mamy mieli tylko pretensje o to, że ubierała ich tak samo.
"Udawało się jej to do naszych dziesiątych urodzin. Później sami wybieraliśmy, co chcemy na siebie włożyć" - opowiada Rafał.
Bracia byli jeszcze mali, gdy ich tato, robotnik w siedleckich zakładach metalowych, uległ poważnemu wypadkowi w pracy. Ignacy Mroczek stracił wtedy prawą rękę. Jego żona pracowała jako ekspedientka w sklepie i nie zarabiała wiele, więc by jakoś związać koniec z końcem, zaczął uprawiać w przydomowej szklarni warzywa, które Marcin i Rafał sprzedawali potem prosto z dwukołowego wózka na miejskim targowisku.
Chłopcy wzięli na siebie część obowiązków, które wcześniej - przed wypadkiem - należały do ich ojca. Mieli po kilka lat, a umieli już zreperować pralkę, załatać przeciekający dach czy przymocować do ściany półkę na książki. Nigdy nie odmawiali mamie i tacie pomocy. Rodzice mogli na nich liczyć w każdej sytuacji.
Halina Mroczek zdawała sobie sprawę, że jej synowie nie mogą całego wolnego od nauki czasu poświęcać pracy w domu. Pewnego dnia zapisała ich do zespołu tańca nowoczesnego Caro Dance działającego przy Domu Kultury w Siedlcach.
"Marudziliśmy, bo taniec w ogóle nas wtedy nie interesował. Buntowaliśmy się, uciekaliśmy z zajęć, bo nie chciało nam się trenować" - wspomina Rafał. "Zamiast tańczyć, woleliśmy dołączyć do Pogoni Siedlce i biegać za piłką" - dodaje.
Bracia w końcu przekonali się do tańca, a gdy zaczęli wygrywać międzynarodowe turnieje, nawet go pokochali. Razem z przyjaciółmi z Caro Dance objechali całą Europę, uczestniczyli w wielu mistrzostwach. Do dziś są wdzięczni mamie, że zmusiła ich do chodzenia na taneczne treningi.
"To się po latach opłaciło" - twierdzi Marcin, który w 2008 roku wygrał, reprezentując Polskę w parze z Edytą Herbuś, Konkurs Tańca Eurowizji, a rok wcześniej triumfował w 3. edycji ukraińskiego "Tańca z gwiazdami".
W wakacje 2000 roku 18-letni wówczas Marcin i Rafał, namówieni przez ciotkę i z błogosławieństwem mamy, wzięli udział w castingu do nowego serialu - zapowiadanej jako ciepła rodzinna saga produkcji pt. "M jak miłość". Na zdjęciach próbnych, na które do Warszawy zawiozła ich Agata, mieli odegrać tylko jedną scenkę, ale zrobili to tak dobrze, że reżyser natychmiast zaproponował im role Pawła i Piotra Zduńskich. Kilka miesięcy później byli już najpopularniejszymi w Polsce bliźniakami.
Pracy na planie "Emki" bracia Mroczkowie poświęcali mnóstwo czasu, ale nie zaniedbali przez nią nauki. Po maturze bez problemu dostali się na studia. Wybrali inżynierię lądową na Politechnice Warszawskiej. Tego, by zostać zawodowymi aktorami, nawet przez chwilę nie brali pod uwagę. Ojciec pękał z dumy, gdy jego chłopcy - najpierw Marcin, nieco później Rafał - zostali inżynierami.
Największą radość i jemu, i pani Halinie synowie sprawili jednak dopiero w 2016 roku. Obaj bracia zostali wtedy ojcami, a Marcin ochrzcił swego pierworodnego imieniem taty. Mały Ignacy tylko przez rok był jedynakiem. W 2017 roku Marcin Mroczek i jego żona Marlena Muranowicz, której cztery lata wcześniej przysiągł dozgonną miłość, powitali na świecie drugiego syna. Do dziś są ze sobą bardzo szczęśliwi.
Niestety, próby czasu nie przetrwał związek Rafała z mamą jego córki Zosi. Młodszy z braci Mroczków żartuje, że wciąż jest do wzięcia. Rafał nie kryje, że troszkę zazdrości Marcinowi wspaniałej rodziny, ale wierzy, że w końcu i on spotka "tę jedyną", u boku której dane mu będzie przejść przez życie.
Choć bliźniacy już ponad dwie dekady temu opuścili rodzinny dom, wciąż bardzo chętnie wracają do Siedlec. Uwielbiają wizyty u rodziców, cieszą się, że seniorzy są zdrowi i wciąż w sobie zakochani jak wtedy, gdy byli młodzi i stawiali pierwsze kroki na wspólnej drodze.
Państwo Halina i Ignacy Mroczkowie od dwudziestu trzech lat prowadzą własny market spożywczo-przemysłowy w podsiedleckim Żelkowie. Synowie i córka oraz wnuczęta są ich największą radością i dumą.
(wypowiedzi Marcina i Rafała Mroczków pochodzą z wywiadów dla "Tele Tygodnia", "Gali", "Twojego Imperium" i "Na żywo")