"M jak miłość": Zniknęła z dziećmi
Robert wyraźnie ostrzegał Kingę przed Beatą... Ale Zduńska wciąż korzysta z jej pomocy. I gdy Piotr zaprasza ją na romantyczny wieczór, zostawia dzieci właśnie pod opieką sąsiadki. Czy będzie tego żałować?
W restauracji Kinga ani na chwilę nie przestaje myśleć o domu... I w końcu zerka na męża, z błagalną miną:
- Piotruś, kolacja była pyszna, miejsce bardzo miłe, ale wracajmy już...
- Wieczór dopiero się zaczął, dlaczego chcesz już wracać?
- Nie wiem, ale dziwnie się czuję, mam złe przeczucia...
Zduński wzrusza tylko ramionami:
- Nie wygłupiaj się... Jakie znowu przeczucia? Wiem, że jesteś bardzo zmęczona... I pewnie dlatego tak się denerwujesz. Jak człowiek prawie wcale nie śpi, to mu do głowy przychodzą różne głupoty!
Jednak Kinga się nie poddaje...
- Wracamy? Proszę... Piotruś, nie gniewaj się, ale chcę wrócić do domu!
Chwilę później młoda para siedzi już w aucie. Zduńska, coraz bardziej zdenerwowana, wybiera numer do Lubińskiej:
- Boże, Beata, odbierz, proszę...
Jednak telefon sąsiadki nie odpowiada. Do Kingi dzwoni za to Maria, którą dziewczyna poprosiła, by pod jej nieobecność zajrzała na Deszczową...
- Kochanie, jestem w domu, ale tu nikogo nie ma... Ani twojej koleżanki, ani dzieci!
- Jak to: nikogo nie ma? Boże, mamo... Jak to?!
- Obeszłam cały dom, ani śladu!
Gdzie zniknęła Beata - wraz z Lenką i Mikołajem? Czy sąsiadka Zduńskich naprawdę ma psychiczne problemy i... może wyrządzić dzieciom krzywdę? Emisja 1066. odcinka już we wtorek, 20 maja - zobacz koniecznie!