"M jak miłość": Wojna czy rozejm?
Marcin kolejny raz spotyka Jankę w bistro, a kuzynka od razu prawi mu złośliwości. Czy oboje zapomną w końcu o swoich "grzeszkach" i na nowo się zaprzyjaźnią?
- Pozory mylą. Żaden ze mnie Casanova - Marcin jako pierwszy rezygnuje z walki i wyciąga rękę na zgodę. - Tak naprawdę zamiast się na mnie wściekać, powinnaś mi współczuć. Bo widzisz, jestem emocjonalnym...
A Janka usłużnie podsuwa mu brakujące słowa: - Debilem? Draniem?
- Chciałem powiedzieć: kaleką. Ale niech ci będzie, wychodzi na to samo. Ja się po prostu nie zakochuję. A jak już się zakocham, to głupio.
- No popatrz, to całkiem jak ja.
- Ej, ty się we mnie nie zakochałaś!
- Ale było blisko. A poza tym, moja siostra się zakochała - w głosie Janki wciąż słychać niechęć... A Chodakowski, zrezygnowany, kręci tylko głową:
- Może i miałaś rację z tym debilem... Jak spotykam fajną dziewczynę, to zaczyna mi się we łbie roić, że jestem normalny. Że dam radę. Że tym razem tego nie schrzanię... I zawsze kończy się tak samo. Przynajmniej do tej pory tak było!
Po chwili spogląda z napięciem na kuzynkę: - Janka... Odpuść mi. Choćby ze względu na tych miłych staruszków, państwa Mostowiaków... Spotykamy się czasem u nich. I co, będziemy tak cały czas na noże?
Co Janka odpowie? Emisja 1053. odcinka już we wtorek, 1 kwietnia.