M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393043
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Wigilijne opowieści

Katarzyna Cichopek i Marcin Mroczek jako zgodne małżeństwo Zduńskich z "M jak miłość" spotkali się wraz z serialowymi dziećmi w otoczeniu choinki, prezentów, przy dźwiękach kolęd. Podzielili się z nami wspomnieniami. Rozmawiali o wartościach, tradycji oraz rodzinie - tej serialowej i prywatnej.

Rodzina serialowych Zduńskich: Kinga, Piotr oraz 9-letnia Lenka i 3-letni Mikołaj podczas spotkania z okazji nadchodzących Świąt bawili się znakomicie. Widać, że bardzo się lubią i mają ze sobą wspaniały kontakt. Zacznijmy jednak od wspomnień, jak to wszystko się zaczęło...

Katarzyna Cichopek i Marcin Mroczek w "M jak miłość" grają od początku, czyli 17 lat! Ich małżeństwo doświadczało wzlotów i upadków, jednak wciąż są razem. - To już tyle lat, a wydaje mi się, że minęły jak jeden dzień. Przez ten czas wiele się zmieniło, zarówno w życiu mojej bohaterki, jak i moim. Serialowa córka Lenka niedługo mnie przerośnie - śmieje się pani Kasia. Małżeństwo Kingi i Piotra Zduńskich dla wielu widzów jest wzorem do naśladowania. Stworzyli ciepłą, wspierającą się rodzinę, która zawsze może na siebie liczyć. - Uosobieniem takiej idealnej pary w naszym serialu byli Barbara i Lucjan Mostowiakowie (Teresa Lipowska i Witold Pyrkosz). Po śmierci nestora rodu, Lucjana, zostaliśmy tylko my.

Reklama

Kinga i Paweł stanowią modelową rodzinę. Pokazaliśmy, że potrafimy być razem w doli i niedoli, w zdrowiu i chorobie. Wydaje mi się, że to piękny wątek - mówi aktorka. - Dziś na świecie wartości rodzinne upadają, ludzie zbyt łatwo rozstają się, nie chcą walczyć o związek. Zduńscy stanowią kontrę. Udowadniają, że to właśnie w rodzinie jest siła, moc, potęga - dodaje Katarzyna Cichopek. Marcin Mroczek, serialowy Piotr, również się cieszy, że ich wątek pokazuje tradycyjną rodzinę. - Kinga i Piotr to bardzo dobrana i zgrana para. Wzór. Pamiętajmy jednak, że zanim zostali małżeństwem, w ich życiu wydarzyło się mnóstwo trudnych sytuacji, które zahartowały i dały siłę. Gdy Kinga straciła wzrok, to właśnie Piotr ją wspierał, otoczył opieką, był przy niej na każdym kroku. Dzięki temu to małżeństwo ma silne podstawy. Oni wiedzą, że nawet jeśli dzisiaj jest trudniej, to jutro zaświeci słońce - wyjaśnia nam pan Marcin.

Zduńscy mają dwójkę dzieci. Jak przyznają aktorzy, to model idealny. Włożyli mnóstwo wysiłku w to, by maluchy dobrze czuły się na planie. Trud się opłacił - Marysia i Ignacy przepadają za serialowymi rodzicami. Marysia w serialu gra od 8 lat, Ignaś pojawił się w "M jak miłość" jako sześciomiesięczne niemowlę. Plan zdjęciowy był więc ich naturalnym środowiskiem - tu spędzali mnóstwo czasu, rozwijali się, zaczynali mówić, chodzić. Dlatego są silnie związani z serialowymi rodzicami. Ignacy mówi o pani Kasi "mama Kinga" lub "druga mama", a o panu Marcinie "tata Piotr", Marysia zaś zwraca się do nich: "ciociu" i "wujku".

- Gdy Marysia pojawiła się w serialu, miała dokładnie rok. Ja prywatnie byłam świeżo upieczoną mamą Adasia, więc mój instynkt macierzyński był bardzo silny. Traktowałam Manię (aktorka tak nazywa Marysię - przyp. red.) jak własną córkę. Spędzałyśmy dużo czasu, również prywatnie. Kiedy mieliśmy dwumiesięczną przerwę w zdjęciach, zapraszałam ją do siebie. Razem z moją rodziną Mania pojechała nad morze na wakacje - wspomina Katarzyna Cichopek.

Gdy aktorka zaszła w drugą ciążę, scenarzyści zaproponowali, by wykorzystać ten fakt w serialu i dzięki temu w rodzinie Zduńskich pojawiło się drugie dziecko. - Zgodziłam się grać w ciąży, ponieważ dobrze się czułam i miałam świadomość, że dla serialu to będzie cenne. Rodzina z dwójką dzieci - ideał! Tak więc mój serialowy Ignaś pojawił się dzięki mojej "prywatnej" Helence i już miesiąc po porodzie drugiego dziecka byłam na zdjęciach - opowiada pani Katarzyna. Aktorka na plan jeździła z córeczką, którą karmiła piersią. - Można powiedzieć, że Ignaś i Helenka wspólnie się wychowywali. Marcin bardziej zaangażował się w kontakty z Ignasiem. Zresztą facet faceta lepiej zrozumie. Stali się świetnymi kompanami! On z Ignasiem, ja z Manią - dodaje serialowa Kinga.

- Staramy się stworzyć na planie takie warunki, żeby dzieci czuły się z nami bezpieczne i swobodne - wyjaśnia Marcin. - Tylko wtedy praca z nimi ma sens. Nie mogą czuć, że robią coś "za karę", to musi być frajda. Mamy dla nich dużo wyrozumiałości, cierpliwości i uwagi. Dzięki temu, że jesteśmy rodzicami małych dzieci, przychodzi nam to naturalnie - dodaje serialowy Zduński. Pani Katarzyna i pan Marcin bardzo cenią sobie to, że grają z maluchami. To dla nich ważne doświadczenie zawodowe i prywatne. - Taka praca wymaga niezwykłej koncentracji, ale też szybkiego reagowania, dostosowania się do nastroju małych aktorów. Trzeba być czujnym, bo dzieciaki mają tysiące pomysłów na minutę - przyznaje Marcin Mroczek. - Wiele rzeczy musimy im podporządkować, ale nasza relacja opiera się na wzajemnym szacunku i poszanowaniu potrzeb. Nie możemy przecież oczekiwać od dzieci, że będą zachowywały się jak zawodowi aktorzy - wyjaśnia głowa rodziny.

Marysia Głowacka, czyli serialowa Lenka Zduńska, pojawiła się w "M jak miłość", gdy miała roczek. - Zaskakująco dobrze udało się jej wejść w grupę dorosłych, nieznanych osób. Nie chodziła do żłobka i przedszkola, realizowała się więc na planie - wspomina mama dziewczynki, pani Katarzyna, która towarzyszyła córce podczas świątecznej sesji. - Wszyscy ją rozpieszczali, była bardzo szczęśliwa, gdy jechała na zdjęcia - wspomina dumna mama i przyznaje, że po ośmiu latach dziewczynka traktuje pracę na planie jak chleb powszedni. Szybko uczy się tekstów i potrafi doskonale organizować sobie czas w przerwach między zdjęciami, np. odrabiając lekcje lub czytając książki. - Marysia uwielbia swoich serialowych rodziców. Z Kasią jest bardziej związana, bo od małego wiele czasu prywatnego spędzała z jej rodziną.

Kiedyś zdarzyła się taka sytuacja w sklepie, że córka powiedziała, że ma dwie mamusie. Sprzedawczyni dziwnie na nas spojrzała. Bardzo mnie to wtedy rozbawiło - wspomina z uśmiechem mama małej aktorki. Natomiast Ignacy Wudkiewicz, czyli Mikołaj Zduński, pojawił się na planie dzięki swojej starszej siostrze Mai, która gra w serialu Basię Rogowską, córkę Marii (Jolanta Pieńkowska). - Jechałam z córeczką na plan i zabrałam ze sobą maleńkiego Ignasia. Tak zaczęła się jego przygoda z "M jak miłość" - opowiada mama Ignasia, pani Agnieszka. - Miał pół roczku. Był wyjątkowo grzeczny i zawsze uśmiechnięty. Teraz rozbrykał się, wszędzie go pełno, pod niego więc produkcja musi układać plan pracy - dodaje mama. Trzeba jednak przyznać, iż chłopiec ma tyle uroku, że uwielbia go cała ekipa.

Boże Narodzenie prywatnie to dla Katarzyny Cichopek i Marcina Mroczka czas przeznaczony dla najbliższych. Spędzają go w rodzinnym gronie, z tradycyjnymi potrawami na stole, prezentami, kolędami, pasterką. Pani Katarzyna jest silnie związana z rodzicami i bratem. Aktorka mówi, że tworzą niemal włoską rodzinę - o wszystkim rozmawiają i pozostają w ciągłym kontakcie. - Nie wyobrażam sobie dnia, w którym nie zadzwoniłabym do mojej mamy. Jestem jej niezwykle wdzięczna, że tak pięknie zbudowała naszą relację. To nie jest mama, która bombarduje mnie telefonami, a ja "wywracam" oczami i szybko kończę rozmowę. To ja dzwonię do niej, ponieważ mam potrzebę opowiedzieć, jak minął mój dzień, co mi się udało, co zasmuciło i co słychać u dzieci. Śmieję się, że zdaję codzienny raport. Tak samo jest z bratem i tatą - zdradza aktorka. Pani Kasia przyznaje, że jej mąż (Marcin Hakiel - przyp. red.) również ma bardzo bliskie relacje ze swoją rodziną.

- Rodzice męża pochodzą z Trójmiasta, ale staramy się widywać tak często, jak to możliwe. Wakacje zawsze planujemy z myślą o naszych rodzicach. Dbamy, aby wnuki miały z dziadkami serdeczny i bliski kontakt - przyznaje aktorka. To przynosi rezultaty: dzieci są wpatrzone w dziadków, lubią z nimi przebywać, cieszą się na każde spotkanie. Przy nich czują się szczęśliwe i bezpieczne. - To właśnie chcę dać moim dzieciom. Poczucie, że mają wokół ludzi, którzy ich kochają i którzy zawsze będą ich wspierać - mówi pani Katarzyna. Święta Bożego Narodzenie spędzają spędza albo w Warszawie u rodziców aktorki, albo w Sopocie - u rodziny męża. W tym roku zostaną w Warszawie, ale już drugiego dnia Świąt przyjadą do nich teściowie. - Wigilię zorganizujemy wspólnie. Każdy coś przygotuje.

Dla nas to przede wszystkim spotkanie, dobra atmosfera, chwila refleksji i radość z bycia razem - mówi nam. Aktorka każdego roku pakuje prezenty, ozdabia mieszkanie, przygotowuje dekoracje, bo w tym czuje się najmocniejsza. W kuchni jednak nadal dowodzi jej mama, która jest w gotowaniu niedościgniona. Przed świętami pani Kasia staje się Świętym Mikołajem dla najbardziej potrzebujących i tego uczy swoje dzieci. Wspólnie ze starszym synem Adasiem szukają maluchów, które potrzebują wsparcia. - Przeglądamy strony fundacji, wybieramy najuboższe dzieci, a potem robimy na ich konto przelewy. Chcę, aby w ten sposób moje dzieci uczyły się pomagać - dodaje. Marcin Mroczek, jako tata dwójki maluchów, także chce wychować je w zgodzie z tradycją. - W mojej rodzinie święta spędza się wspólnie. Im nas więcej, tym weselej. W dzień Wigilii z samego rana co roku szliśmy z tatą kupić najpiękniejszą choinkę, potem ją ubieraliśmy. Zasiadaliśmy do stołu przy pierwszej gwiazdce. Potem dzieci wychodziły z pokoju, a rodzice układali prezenty pod choinką lub pojawiał się Święty Mikołaj. Dzisiaj wygląda to podobnie. Jedziemy całą rodziną do rodziców albo spotykamy się u siostry. Ktoś przebiera się za Mikołaja, jest wspólne kolędowanie, spacer i lepienie bałwana (jeśli dopisze pogoda), a w nocy dla chętnych pasterka. Jako dziecko nie mogłem doczekać się Świąt - nie tylko ze względu na prezenty, ale z powodu tej magicznej atmosfery. Chcę, by moje dzieci miały podobne wspomnienia - mówi aktor.

Marysia Głowacka i Ignaś Wudkiewicz Boże Narodzenie spędzą rodzinnie, poznając tradycję i ucząc się jej. - Kilka dni przed Wigilią pieczemy górę pierniczków i robimy pierożki - opowiada mama Ignacego. - Święta obchodzimy u babci, w dużym gronie najbliższych. Jeśli chodzi o wymarzony prezent pod choinkę, to Mikołaj będzie miał problem... Ignaś chce dostać wszystko, co reklamuje się w telewizji. Ostatnio zobaczył piękną panią polecającą jakiś produkt i oznajmił, że ją też chciałby dostać! - śmieje się mama chłopca. Marysia również spotka się ze swoją babcią. A jej wymarzony prezent? Pudło klocków Lego, które uwielbia układać... Tymczasem nasze spotkanie zbliża się do końca. Czego gwiazdy "M jak miłość" życzą sobie i Czytelnikom Tele Tygodnia? - Mnóstwo miłości, radości, mniej pośpiechu i dużo czasu dla rodziny. Do tego zdrowia, które jest niezbędne, by się cieszyć życiem. A jako młody ojciec życzę sobie cierpliwości i mądrości - odpowiada Marcin. - Z okazji Świąt życzę wszystkim, ale i sobie, głównie... spokoju - mówi Katarzyna Cichopek. - Nie chcę wielkich wzlotów ani upadków. Ten środek może wydawać się nudny, ale jest dla mnie bezpieczny. Takiej równowagi długo szukałam, w końcu ją znalazłam i oby nic jej nie zachwiało.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy