"M jak miłość": Teresa Lipowska o pracy w serialu
25 sierpnia 2000 roku padł pierwszy klaps na planie ulubionej telenoweli Polaków. Już w listopadzie został wyemitowany pierwszy odcinek "M jak miłość". W ciągu tych 20 lat rodzina Mostowiaków na stałe zagościła w wielu polskich domach.
Postaci w "M jak miłość" zmieniają się, jak w kalejdoskopie, jednak trzon serialu pozostaje niezmienny. Stanowi go kilkanaście nazwisk m.in. wspomniana Teresa Lipowska, Małgorzata Pieńkowska, Dominika Ostałowska, Katarzyna Cichopek czy Marcin i Rafał Mroczkowie.
"M jak miłość" to historia rodziny Mostowiaków - nestorów rodu oraz ich dzieci i wnucząt. Każdy z bohaterów przeżywa rozterki miłosne, a także tragedie rodzinne. Nie brakuje też chwil szczęścia.
Sercem serialu od samego początku byli Barbara oraz Lucjan Mostowiakowie. Ich dzieci, wnuki oraz przyjaciele rodziny zawsze mogli liczyć na wsparcie seniorów.
Po śmierci Witolda Pyrkosza rolę dobrego ducha rodziny w całości przejęła Teresa Lipowska. Aktorka często podkreśla, że plan serialu jest niczym jej drugi dom, a swoją serialową rodzinę otacza babciną opieką. Zdradziła kiedyś, że przyjaźni się ze wszystkimi serialowymi "wnukami".
"Jestem w przyjaźni z dziewczynami, które rosły na moich oczach. Teraz pozdawały maturę i chcą zdawać do szkół teatralnych. Przyjaźnię się z Mateuszem. Gdy pojawił się na planie miał cztery miesiące. Kiedy przychodzi na plan całuje mnie, jest bardzo serdeczny. Nie mówiąc już o braciach Rafale i Marcinie Mroczkach. Przyszli na mój jubileusz, choć Marcin miał złamaną nogę.(...) Stwierdził: Pani Tereniu, przyszedłbym nawet, gdybym miał złamane obie nogi!" - mówiła w rozmowie z "Echem Dnia".
Od emisji pierwszego odcinka z produkcją pożegnało się wielu aktorów, nierzadko tych, którzy odgrywali w niej pierwszoplanowe role. Jednak duża część pierwotnej obsady nadal gra w popularnej "Emce". Chociaż Teresa Lipowska w Barbarę Mostowiak wciela się już od 20 lat, to do każdej sceny przygotowuje się z wielką energią oraz dużymi emocjami. W rozmowie z Interią opowiedziała o trudnych chwilach na planie.
"Najtrudniejsze sceny były po śmierci Witolda Pyrkosza. Kiedy umarł ten mój mąż filmowy i byliśmy prawie 20 lat związani. Wszystko, co się z nim wiązało i o czym musiałam powiedzieć przypominając sobie jego, a zwłaszcza taki list, który w sadzie czytam, który napisał przed śmiercią, to chyba była trochę moja prywatna rozpacz. Nie byłam w stanie tego tylko zagrać" - przyznała aktorka.