"M jak miłość": Tamara Arciuch nie wstydzi się miłości
Dla serialowej Anny miłość oznacza ból i rozczarowanie. Jej mąż okazał się brutalem, Marek złamał jej serce. A czym jest miłość dla Tamary Arciuch?
- Zawsze poważnie podchodziłam do uczuć, nie byłam typem flirciary. W liceum zakochałam się w starszym koledze, który nie zwracał na mnie uwagi. Trzy lata płakałam w poduszkę i nie patrzyłam na innych, choć nie mogłam narzekać na brak zainteresowania. To brzmi dość banalnie, ale miłość jest najważniejsza w moim życiu - wyznaje gwiazda w wywiadzie dla "Pani".
- Czasem narzekam na hałas w domu, ale gdy jest pusty, czuję się nieswojo. Odczuwam przyjemność z bycia potrzebną, nawet zwykłą pomidorową przygotowuję z pietyzmem, żeby smakowała moim bliskim. Zawsze też czułam się kochana przez rodziców, rodzinę, dlatego przekazuję tę miłość dalej i nie wstydzę się jej okazywać - dodaje.
Często mówię "kocham cię", a mój starszy syn, mimo że jest już ode mnie wyższy, wciąż przychodzi się przytulić. Sprawia mi przyjemność przyjmowanie bliskich, przyjaciół - dodaje aktorka. - Mój partner Bartek też w to, co robi, zawsze wkłada serce. Przy nim uczę się pozytywnego myślenia i wiary, że wszystko się uda. Gdy mam gorszy dzień, mówi: "Zobacz, masz wspaniałe, zdrowe dzieci, sama jesteś piękna, zdrowa i masz wspaniałego mężczyznę" - przekonuje aktorka.
Trudno się z tym nie zgodzić.