"M jak miłość": Tak rodzi się zdrada - rozmowa z Martą Król
Stara się nie kalkulować, tylko brać to, co przynosi życie i cieszyć się każdym dniem jak Sonia, którą gra w "M jak miłość". Jej bohaterka idzie za uczuciami i zawsze szuka pozytywów. Taka postawa podoba się Andrzejowi Budzyńskiemu. Oboje się przyciągają, ale to tylko przyjaźń. Na razie, bo najbliższe odcinki mogą dużo zmienić...
Wygląda na to, że otrzymałaś od producentów "M jak miłość" misję specjalną: obudzić kobieciarza w Andrzeju Budzyńskim.
- Moja bohaterka nie musi nikogo budzić, ten kobieciarz nigdy nie zasnął (śmiech). Sonia tylko pojawiła się na horyzoncie, a Andrzej od razu ją zauważył. Dały o sobie znać feromony. Ta relacja jest owocem zakazanym, z czego oboje zdają sobie sprawę. Przyciągają się nawzajem i nie mogą nic na to poradzić.
Przyciągają się, bo obojgu czegoś w życiu brakuje...
- Sonia poznała Andrzeja, gdy jej związek był już w rozsypce, w zasadzie w przeddzień rozwodu, który zaproponował jej mąż. Jawnie ją zdradza, poznał inną kobietę. Sonia nie jest typem femme fatale, która wkracza w cudze życie i bierze, co chce. Nie kalkulowała, że zdobędzie faceta, że chce mieć romans. Jest zagubioną matką, która sama wychowuje córkę i nie ma na kim się oprzeć. Szuka bratniej duszy. A Andrzej? Wydaje mi się, że jest samotny w swoim związku, żona go nie rozumie, jest zajęta sobą i swoimi problemami. Budzyński dostaje od Soni to, czego potrzebuje - zrozumienie i przyjaźń, dobrze się czuje w jej towarzystwie. Ta sytuacja pokazuje niebezpieczeństwo, które grozi, kiedy nie dbamy o związek, drugą stronę, mijamy się, nie rozmawiamy, nie pytamy: co u ciebie? W takich okolicznościach może pojawić się trzecia osoba. Tak często rodzi się zdrada.
Czy tak będzie także w tym przypadku? Wasi bohaterowie będą mieli romans?
- Tego nie mogę zdradzić. Powiem tylko, że bardzo się przyciągają, ale oboje walczą z uczuciem, które się rodzi. Zdają sobie sprawę, że igrają z ogniem i starają się nie przekraczać niebezpiecznej granicy. Sonia nie chce rozbijać małżeństwa Andrzeja, ale jednocześnie nie potrafi przestać o nim myśleć.
Ewidentnie rodzi się między nimi uczucie. Może nie za tydzień czy dwa, ale z czasem pewnie wpadną sobie w ramiona.
- Życie zbliża do siebie Sonię i Andrzeja. Na razie są coraz częstsze spotkania, miłe rozmowy, pomaganie sobie i zazdrość ze strony Marty (Dominika Ostałowska - przyp. aut.). Sonia i Andrzej przyjaźnią się, dużo sobie dają, ale nie padły żadne deklaracje. Niedawno nagrywaliśmy scenę, w której nasi bohaterowie otwierają się na siebie, zaczynają rozmawiać o intymnych sprawach, przeszłości. Atmosfera będzie sprzyjała zbliżeniu, ale co z tego wyniknie widzowie dowiedzą się oglądając kolejne odcinki serialu.
Ponoć Sonią zainteresuje się także Werner. Czy to prawda?
- Sonia pozna Wernera (Jacek Kopczyński - przyp. aut.), który będzie ją reprezentował podczas rozwodu. On szuka kobiet, więc teoretycznie można byłoby zbudować między naszymi bohaterami relację damsko-męską. To mogłoby być ciekawe. Werner zaprosiłby Sonię na randkę, a Budzyńskim targałaby zazdrość. Chyba zasugeruję takie rozwiązanie scenarzystom (śmiech).
Byłabyś w stanie zaprzyjaźnić się z Sonią?
- Bardzo ją lubię, ona jest tu i teraz, nie kalkuluje, chłonie życie, bierze to, co jej przynosi. Idzie za uczuciami. Jest trochę jak Ania z Zielonego Wzgórza czy Erin Brockovich. Chciałabym żeby - mimo rozwodu - zyskała siłę, przetrwała ten kryzys. Ważne jakie wyciągnie wnioski, jak zareaguje. Dobrze podsumował to Andrzej, który podczas jednej z rozmów powiedział jej: coś się zamyka, ale coś się otwiera.
Lubisz ją, bo jest inna niż ty?
- Odpowiada mi jej podejście do życia, właśnie to bycie tu i teraz oraz umiejętność szukania dobrych stron nawet w najbardziej beznadziejnych sytuacjach. Ja jestem bardziej racjonalna. Czasami głowa pracuje za mocno, choć mam dosyć dobrą intuicję, o czym niejednokrotnie się przekonałam. Od jakiegoś czasu świadomie przestaję tak szczegółowo planować, tylko idę za tym, co czuję. Już nie chcę tak wszystkiego kontrolować, wolę być otwarta na to, co przynoszą kolejne dni. W dużej mierze nauczyły mnie tego moje dzieci - one są cały czas szczęśliwe, nie planują, nie kalkulują. Często oszukujemy się, że możemy kontrolować życie, szczegółowo rozrysować w myślach przyszłość. Doszłam do etapu, w którym zrozumiałam, że to niemożliwe i jestem szczęśliwsza.
Czyli polecasz macierzyństwo?
- Jak najbardziej! Uważam, że dzieci wiele wnoszą do naszego życia. Gdy się pojawiają, nagle coś wybucha, świat się zmienia i nigdy nie będzie taki sam. Czasem zastanawiam się z mężem, jak wyglądało nasze życie siedem lat temu, gdy byliśmy sami. Co robiliśmy z wolnym czasem? Byliśmy skupieni na sobie. Zawód, który uprawiam dodatkowo to wzmacnia. Siłą rzeczy każdy aktor analizuje swoje role, zastanawia się, jak zagrał. Z doświadczeniem przychodzi większa świadomość i racjonalne podejście. Nie jest możliwe, by podobać się wszystkim. Trzeba po prostu rzetelnie podchodzić do swojej pracy, starać się wykonać ją jak najlepiej w zgodzie ze sobą. Dzieci uczą nas właściwego dystansu do wielu spraw, do samego siebie. Również do macierzyństwa - nie chcę być idealną matką, bo to niemożliwe. Chcę być wystarczająco dobrą matką.
Czego jeszcze chcesz? O czym marzysz?
- Mam mnóstwo marzeń, ale najbardziej zależy mi na tym, aby nabrać umiejętności cieszenia się na co dzień z tego, co mam. Teraz czuję, że jestem w miejscu, w którym powinnam być, i chcę żeby takie uczycie towarzyszyło mi zawsze. Mam marzenia i plany zawodowe związane z filmem, ale na razie nie chcę o nich mówić. Są też inne, bardziej prozaiczne. Uwielbiam podróżować, bardzo chciałbym zwiedzić wiele miejsc - Amerykę Południową, Afrykę, Azję. Dwa lata temu zaczęłam pływać na kicie i chciałabym rozwijać również tę pasję.
Kitesurfing to niebezpieczny sport. Lubisz adrenalinę?
- Na co dzień nie szaleję, jestem spokojną osobą, więc szukam intensywnych emocji w zadaniach aktorskich, sporcie, pasjach. W zeszłym roku zrobiłam prawo jazdy na motocykl. Jeżdżę skuterem, który dostałam w prezencie od męża po urodzeniu Tosi. Ma dość mocny silnik, można nim trochę poszaleć, ale oczywiście jako matka zachowuję rozsądek.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski