M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393117
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Święta z gwiazdami serialu

Jak aktorzy z „M jak miłość” spędzają święta? Na które przysmaki czekają ze szczególnym utęsknieniem? Odpowiedzi na te pytania udzielili nam Olga Szomańska, Mikołaj Roznerski i Tomasz Oświeciński. Towarzyszył im serialowy Szymuś, czyli 2,5-letni Staś Szczypiński.

Tegoroczna Wielkanoc zapowiada się wyjątkowo pogodnie. A kiedy aura za oknem sprzyja, to i w sercu rodzi się więcej optymizmu i radości. Potwierdza to też trójka naszych rozmówców, czyli Olga Szomańska, Tomasz Oświeciński i Mikołaj Roznerski.

Z aktorami znanymi z serialu "M jak miłość" rozmawiamy, z czym najbardziej kojarzą im się święta, a także jakie tradycje kultywują w swoich rodzinach.

Wszyscy zgodnym chórem deklarują, że jest to dla nich czas spędzony w gronie najbliższych - zapracowani aktorzy na ogół mają go za mało. Ale równie ważne są też tradycje zapamiętane z dzieciństwa, które teraz starają się pielęgnować w swoich domach i przekazywać kolejnym pokoleniom.

Reklama

W rodzinnym gronie

Dla Tomasza Oświecińskiego, serialowego Andrzejka, Wielkanoc to przede wszystkim spotkanie z bliskimi przy wspólnym stole.

- Wszystkie święta spędzam z rodziną. Zawsze było dużo śmiechu. Pewno wszystkich zaskoczę, ale jako dziecko byłem... ministrantem, dlatego też dużo czasu spędzałem w kościele, a szczególnie podczas Wielkiego Tygodnia. Lubiłem też malowanie jajek i przygotowanie święconki, którą potem niosłem do kościoła. W niedzielę rano całą rodziną zasiadaliśmy do świątecznego, bardzo smacznego śniadanka, gdzie królowały jajka, jaja i... jeszcze raz jajka - mówi ze śmiechem. - Najlepiej jednak wspominam śmigusa-dyngusa. To był mój ulubiony zwyczaj, czyli bieganie z sikawkami i oblewanie wszystkich dookoła, a zwłaszcza dziewczyn - opowiada.

- Wielkanoc jest szczególna, bo wszystko rodzi się do życia. Jest zielono, zazwyczaj pogodnie i ciepło.

Biała kiełbasa z czosnkiem

Z kolei Mikołaj Roznerski przyznaje, że jego Wielkanoc zawsze była... bardziej pachnąca niż Boże Narodzenie. Aktor pochodzi  z Rolantowic, niewielkiej wsi położonej niedaleko Wrocławia, gdzie do świąt podchodzono
bardzo tradycyjnie.

- Wszystkie wyroby podawane na świąteczny stół przygotowane były własnoręcznie przez moich rodziców, z tego, co było dostępne w naszym gospodarstwie. Do dziś pamiętam te smaki i zapachy. Moją ulubioną potrawą, którą zresztą sam potrafię przygotować, jest pieczona biała kiełbasa z czosnkiem. Sekret jej przygotowania tkwi we wcześniejszym zamarynowaniu mięsa w zalewie z czosnku - zdradza aktor.

Mikołaj, podobnie jak Tomasz Oświeciński, lubi wracać wspomnieniami do Lanego Poniedziałku.

- Ciągnęło nas na dwór, było ciepło i wiosennie. Pewnie dlatego najbardziej charakterystycznym i najradośniejszym momentem był oczywiście śmigus-dyngus. Tam, gdzie mieszkałem, to był prawdziwy ceremoniał. Wieś była mała, ale dzieciaków mieszkało w niej dużo. Wszyscy już o szóstej rano specjalnie chodziliśmy do jednego z sąsiadów, który zawsze był świetnie przygotowany na naszą wizytę - w wielkiej, starej wannie trzymał zimną wodę i oblewał nas, używając do tego wiadra! I tak od samego rana aż do południa biegaliśmy po wsi, szczęśliwi i cali mokrzy - wspomina aktor.

Mikołaj, jako najstarszy z rodzeństwa, chodził też z rodzicami do kościoła z koszyczkiem, aby święcić pokarmy.

Smaki ojcowskiej kuchni

Wielkanoc Olgi Szomańskiej pachnie drożdżowym ciastem, rzeżuchą i szynką wędzoną drewnem.

- Mistrzem kulinarnym w moim rodzinnym domu był mój tato, który doskonałe czuł się w kuchni. Mama, siostra i ja byłyśmy podkuchennymi, usprawniającymi jego działania. Po śmierci taty nadal staramy się kultywować rodzinne tradycje kulinarne, chociaż żadna z nas nie potrafi tak dobrze gotować jak on - mówi Olga.

Niezależnie od tego, jaka była pogoda, rodzina aktorki starała się spędzać, jak najwięcej czasu na dworze w ogrodzie. I tak jest do dzisiaj.

- W śmigus-dyngus szalejemy, o ile jest w miarę ciepło. Nikt nikogo wtedy nie oszczędza - śmieje się aktorka.

Dziecięce radości

Żadna z gwiazd nie planuje egzotycznych wakacji w czasie Świąt. Wszyscy spędzają je w domu. I, co najważniejsze, w otoczeniu najmłodszego pokolenia. Mikołaj Roznerski ze swoim synem Antkiem, Tomasz Oświeciński z córką Mają, a Olga Szomańska z synem i siostrzeńcami.

- Dzieci czynnie uczestniczą w przygotowaniach okołoświątecznych - mówi aktorka. - Moja siostra ma dwójkę dzieci: 7-letniego Maurycego i młodszą Helenkę, która ma teraz cztery i pół roku i jest w wieku mojego synka Władka. Cała trójka uwielbia wszelkie prace manualne, więc moja siostra, która jest specjalistką w wymyślaniu takich zabaw, organizuje im np. różne sposoby malowania jajek. Gotujemy je w łupinach cebuli, barwimy sokiem z buraka, malujemy, skrobiemy. Przygotowujemy też trzy koszyczki, każdy jest innego koloru, ale zawartość mają taką samą. Najczęściej wkładamy do nich drobne zabawki, psikawki na śmigus-dyngus i słodycze. Potem chowamy, a dzieciarnia rozpoczyna poszukiwania!

Przekazać tradycję

Mikołaj Roznerski tegoroczne święta spędzi we Wrocławiu z rodzicami i 6-letnim synem Antkiem.

- Chciałbym, aby moje dziecko miało wiedzę na temat Wielkanocy i znało zwyczaje z nią związane. Dla każdego katolika to najważniejsze święto kościelne, a że obaj jesteśmy katolikami, chcę, aby wiedział jak najwięcej. Na razie jest jeszcze mały, ale zadaje dużo pytań, a ja staram się na nie odpowiadać - tłumaczy aktor. I dodaje: - Ważne jest, aby święta były tradycyjne na tyle, na ile jest to możliwe.

Tomasz Oświeciński spędzi Wielkanoc z rodziną i 7-letnią córką Mają. Planują przygotować tradycyjną święconkę, a w czasie świąt dużo spacerować.

- Bardzo mnie cieszy ten wolny czas. Codziennie wstaję o godzinie 5.30 i biegnę z planu na inne zajęcia. Do domu wracam po 22. W święta nabieram powietrza w płuca, odpoczywam fizycznie i psychicznie. Nie mogę się już doczekać wspólnego celebrowania posiłków, rodzinnych rozmów, spacerów z moją córką Mają - mówi aktor.

Być razem...

- Wspólnie z siostrą i naszymi rodzinami przyjeżdżamy na tyle wcześnie, żeby brać czynny udział w przygotowaniach i być ze sobą jak najdłużej i jak najpiękniej wykorzystać ten czas - mówi Olga Szomańska. - Przygotowujemy potrawy wielkanocne, stroimy stół i opowiadamy sobie stare, rodzinne anegdoty, które mimo upływu czasu wciąż nas bawią. A w Wielką Sobotę, odświętnie ubrani, jedziemy do Bazyliki Wniebowzięcia NMP w Krzeszowie, oddalonej od naszego domu około 30 kilometrów, żeby poświęcić wielkanocny koszyczek. Mamy tam zaprzyjaźnionego księdza oraz bliskich nam ludzi, z którymi przy tej szczególnej
okazji możemy się spotkać i porozmawiać - zdradza gwiazda serialu "M jak miłość".

I po to właśnie są święta!

EDYTA KARCZEWSKA-MADEJ

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy