M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393118
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Sama przez Amerykę Południową

Marcjanna Lelek wyruszyła na 2-miesięczną wyprawę, aby poznać samą siebie. Na szczęście ta przygoda nie miała wpływu na pracę aktorki, która wróciła do kraju i znów pojawiła się na planie serialu. Jak tanio przeżyć w Peru, Chile, Argentynie i Boliwii, radzi Natalia z „M jak miłość”.

Zwiedziła wiele krajów w Europie. Przeszła całe Bieszczady, wędrowała po Tatrach. Ale marzyła o czymś zupełnie innym, odległym.

Gdy koleżanka pokazała jej zdjęcie zrobione na pustyni soli w Boliwii, już wiedziała - pojedzie do Ameryki Południowej i to całkiem sama!

Tata trochę zazdrościł

Jak zareagowała na tę wiadomość rodzina?

- Nikt mi tego nie odradzał, ale mama, rzecz jasna, prosiła, żebym była ostrożna. Tata natomiast zwyczajnie mi zazdrościł! - mówi nam Marcjanna Lelek. Przed wyjazdem zaszczepiła się na wszystkie choroby występujące w Ameryce Południowej, w tym na wściekliznę, żółtą febrę i dur brzuszny. 24 marca tego roku poleciała do Limy - stolicy Peru.

Reklama

- Starałam się spakować jak najmniej bagażu, ale i tak wyszło prawie 14 kg. Zastanawiałam się nad każdą rzeczą, którą pakowałam. Wzięłam ze sobą bardzo mało ubrań, m.in. dwie koszulki, jedną sukienkę, bieliznę termoaktywną (która potem uratowała mi życie), a do tego maleńki namiot i śpiwór. Najcięższą rzeczą był aparat fotograficzny. Ale wiedziałam, że takiej wyprawy i widoków szkoda nie uwieczniać dobrym aparatem - opowiada aktorka. Najdroższe były bilety lotnicze - w dwie strony prawie 4 tys. zł.

Za to życie na miejscu okazało się tanie.

- Za dobę w hostelu, często ze śniadaniem, płaciłam 20- 30 zł, za wielkie awokado złotówkę, za kawę - 3 złote, za dwulitrową wodę - 2 złote, a złotówkę kosztowała kiść bananów oraz 8 bułek - wylicza Marcjanna. Przed wylotem do Limy koleżanka skontaktowła ją ze swoją znajomą Peruwianką, Mary.

- Gdy więc wysiadłam na lotnisku, gdzie były tysiące ludzi, nie czułam się samotna i zdezorientowana. Mary czekała na mnie i od razu mnie nauczyła kilku zasad, jak się zachowywać, żeby nie paść ofiarą natrętnych sprzedawców czy nieuczciwych taksówkarzy. Dość dobrze udawało mi się porozumiewać po hiszpańsku. Uczyłam się tego języka w gimnazjum i przypomniałam go sobie przed wyruszeniem w podróż - opowiada gwiazda "M jak miłość".

Wzięła ze sobą tysiąc dolarów, a potem, w czasie podróży, wypłaciła dodatkowy tysiąc. Z tego najwięcej, bo 700 zł, kosztował bilet lotniczy z Santiago do Limy. Bardzo tanio i komfortowo podróżowało się po Peru i innych krajach Ameryki Południowej autobusami nocnymi. - Moja pierwsza wycieczka autobusowa odbyła się do dżungli, do rodziny Mary. Usłyszałam, że to blisko, bo jechałyśmy "zaledwie" 8 godzin - wspomina ze śmiechem Marcjanna. Za bilet autobusowy zapłaciła 40 soli, czyli 40 złotych.

Zależało jej, aby zobaczyć w Peru Huaraz - przepiękne miejsce z górami i wodospadami, obowiązkowe Machu Picchu oraz Cuzco - słynną, ostatnią stolicę Inków. To piękne, turystyczne miasto. Czuła się tam wyjątkowo bezpiecznie. Jednak mimo to wszędzie uważała. Dużą część pieniędzy nosiła w małej kieszonce pod ubraniem, podobnie jak dokumenty. W portfelu zawsze trzymała tylko niewielką ilość gotówki.

- Oczywiście, trzeba uważać na kieszonkowców i nie zapuszczać się w podejrzane miejsca, ale też warto otworzyć się na inną kulturę - uważa aktorka. Peru jest według niej niesamowicie ciekawym krajem, którego nie trzeba się bać. - Jest to kraj biedny, głośny i chaotyczny, zupełnie odmienny od wszystkich europejskich krajów i przez to bardzo interesujący. Ludzie są tam ogromnie mili i chętnie rozmawiają - podkreśla.

Magiczna pustynia

Z Peru pojechała nocnym autobusem do Boliwii. To 531 km (bilet kosztował ok. 50 zł). Chciała zobaczyć trzecie pod względem wielkości jezioro w Ameryce Południowej - Titicaca, wyjątkowo piękne, bo położone między wschodnimi a zachodnimi pasmami Andów. Zachwycona ruszyła do La Paz.

- Tu spędziłam tylko kilka godzin, więc po prostu przeszłam się po tym niesamowitym mieście. Wyjechałam kolejką linową do El Alto - miasta, które razem z La Paz tworzy trzymilionową aglomerację, żeby zobaczyć niesamowitą panoramę stolicy, a wreszcie dotarłam na pustynię solną Uyuni - wspomina Marcjanna.

Właśnie to miejsce zobaczyła rok wcześniej na zdjęciu koleżanki. Surowa, solna pustynia zrobiła na niej ogromne wrażenie. To miejsce dosłownie oślepia blaskiem słońca odbitego od białych minerałów, a w niektórych miejscach grubość solniska ma aż 10 metrów. Gdy pada deszcz, powierzchnia zamienia się w gigantyczne lustro.

- Ale tego już nie zobaczyłam, bo gdy zwiedzałam to miejsce, było sucho. Ale i tak niesamowicie mocno to przeżyłam - mówi aktorka. Czterodniowa wycieczka, w czasie której zwiedzała pustynię, kosztowała 700-1000 boliwianów, a jeden boliwian to ok. 60 groszy. Wyprawa skończyła się już przy chilijskiej granicy i aktorka miała stąd zapewniony transport do San Pedro de Atacama. Nocne autobusy są naprawdę wygodne. Można sobie wybrać np. opcję z rozkładającymi się fotelami i przekąskami.

Tango tylko w Argentynie


Kolejnym etapem podróży była Argentyna, a tu - Salta, Cordoba oraz Mendoza. - W Salcie poznałam codzienne argentyńskie życie, w Cordobie tańczyłam tango na rynku i zwiedziłam świetne muzea, a w Mendozie, która słynie z produkcji wina, odwiedziłam tamtejsze winnice i pobliskie wysokie góry - mówi Marcjanna.

Z Argentyny wróciła do Chile... autostopem, wielką ciężarówką. - Bardzo chciałam to zrobić. Tam była jedna droga, więc nie mogłam się zgubić. Pomyślałam, że warto się odważyć - kontynuuje aktorka. Do granicy miała 150 kilometrów. Już w Chile kierowca skręcał przed miastem Los Andes, więc musiała wysiąść. Uznała, że dwukilometrowy spacer o 3 w nocy może być niebezpieczny, rozbiła więc swój namiot na poboczu drogi.

Czy się nie bała?

- Opanowałam emocje, bo wiedziałam, że do niczego mnie to nie doprowadzi, a swojej sytuacji i tak nie zmienię. Nie było to najbardziej komfortowe, ale z pewnością niezapomniane - kwituje. Samotna podróż to jednak wyzwanie, również dla organizmu. - Miałam spory problem z aklimatyzacją na dużych wysokościach, nie spodziewałam się, że to działa aż tak mocno. Cierpiałam na ból głowy i żołądka, spowodowany chorobą wysokościową - ustąpił po tygodniu. Również pogoda była trudna, bo zaskakiwała albo mrozem, albo upałem, przez co byłam przeziębiona. To jednak nic w porównaniu z korzyściami! - podsumowuje aktorka.

Marcjanna Lelek przemierzyła ponad 7 tys. kilometrów i mówi: - To była najfajniejsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu. Przez dwa miesiące samotnej wędrówki wiele się o sobie dowiedziałam - dlaczego czasem się poddaję, dlaczego niekiedy mi się nie chce robić pewnych rzeczy. Ciekawie jest spędzić czas z samym sobą, poczuć się zaradnym i silnym! - uważa. Może znów odwiedzi ten rejon, bo marzy, aby zwiedzić Patagonię i Buenos Aires.


Katarzyna Ziemnicka

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy