"M jak miłość": Rodzinna tragedia
Mimo pozorów, że wszystko jest w porządku, córka Marii i Artura (Robert Moskwa) nie wyjdzie z traumy po porwaniu przez pedofila (Henryk Niebudek).
- Basia niby śmieje się, wygłupia z innymi dzieciakami, ale ma bardzo smutne i takie dorosłe spojrzenie - oceni Rogowska.
- Bo otarła się o coś bardzo, bardzo złego - doda Artur.
Rodzice nastolatki dojdą do wniosku, że niezbędne są sesje u psychologa.
- Boże, Artur, to takie niesprawiedliwe, że nasze dziecko... że Basia musiała przez to wszystko przejść. Bogu dzięki, że nie doszło do najgorszego...- skwituje Maria.
Przypomnijmy, że w jednym z ostatnich odcinków Basia omal nie została ofiarą pedofila. Pewnego dnia Dariusz (Henryk Niebudek) umówił się na spotkanie z Basią (Maja Wudkiewicz).
Mężczyzna zwabił nastolatkę do domu, podając się za ojca jej kolegi. Na szczęście na pomoc nieświadomie przyszła Kisielowa (Małgorzata Rożniatowska), która niespodziewanie poprosiła urzędnika o pomoc.
Para pojechała do biura. Kilka godzin później szkoła poinformowała Marię (Małgorzata Pieńkowska), że Basia nie pojawiła się na lekcjach. Razem z Arturem Marysia zgłosiła zaginięcie córki.
Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze, a młoda Rogowska wróciła do domu i za namową babci Barbary (Teresa Lipowska), zdecydowała się dołączyć do kościelnego chóru, aby poradzić sobie z traumą.