"M jak miłość": Prezes szuka zemsty?
Joasia zabiera małego Wojtka do parku i nagle dostrzega, że jest obserwowana. A śledzi ją... prezes kasyna!
Lisicki posyła dziewczynie kpiący uśmiech i nawet macha do niej ręką...
Tarnowska blednie i wpada w panikę.
- Kochanie, musimy wracać... Przypomniałam sobie o czymś bardzo ważnym, idziemy!
Opiekunka zrywa się z ławki i od razu zabiera Wojtka do domu... A później, roztrzęsiona, opowiada o całym zdarzeniu Tomkowi. Przy okazji Asia wspomina też o wypadku koło bistro, gdy o mało nie wpadła pod koła rozpędzonego samochodu... Ale Chodakowski to bagatelizuje.
- Może to była po prostu... próba nawiązania z tobą jakiegoś kontaktu? Bo przyznasz, że sytuacja była dość dziwna... Nigdy nie przyszło ci na myśl, że facet jest po prostu tobą zainteresowany? Że mu się podobasz?
Joasia od razu gniewnie prycha:
- A cała reszta jest wytworem mojej bujnej wyobraźni? Na przykład ta historia z wariatem za kółkiem, który chciał mnie przejechać? Też "podryw" taki, nie? Oczywiście, że też sama wcześniej na to nie wpadłam!
Jednak policjant wzrusza tylko ramionami: - To mógł być zwykły przypadek, ale szkoda, że mi wcześniej o tym nie powiedziałaś... Mógłbym sprawdzić to na monitoringu. Teraz możemy tylko gdybać. Ale na twoim miejscu, nie przejmowałbym się na zapas...
Czy prezes nadal będzie dziewczynę śledził i w końcu zaatakuje? Odpowiedź wkrótce...