"M jak miłość": Oszust matrymonialny
Gdy w kościele okaże się, że Andrzejek ma już żonę, wściekła Marzenka ucieknie sprzed ołtarza. Uroczystość zostanie odwołana.
Tuż przed wyjściem z domu Andrzejek (Tomasz Oświeciński) przyzna się Marcinowi (Mikołaj Roznerski), że już kiedyś miał żonę. -
To był epizod - wyzna i doda, że jego małżeństwo trwało tylko kilka miesięcy, a po szybkim rozwodzie Ela (Anna Sarna) wyjechała do kuzynki do Bostonu i słuch po niej zaginął.
- Nie powiedziałem Marzence, bo tylko by się zdenerwowała, a przecież to już nie ma żadnego znaczenia - stwierdzi Lisiecki.
Marzenka (Olga Szomańska) będzie wyglądać w sukni ślubnej jak anioł.
- Andrzejek zwariuje ze szczęścia - powie pannie młodej Ula (Iga Krefft).
Tymczasem Lisiecki postanowi przyznać się ukochanej, że ma za sobą jedno małżeństwo, ale w ostatniej chwili stchórzy.
- Chciałem ci powiedzieć, że bardzo cię kocham - wyzna jej tylko, nie wiedząc, że do Grabiny właśnie przyjechała jego pierwsza żona i że skrywana przez niego tajemnica lada moment jednak wyjdzie na jaw. I to z wielkim hukiem!
Ela niespodziewanie bowiem wkroczy do kościoła, w momencie, gdy ksiądz rozpocznie uroczystość.
- Jestem żoną Andrzeja i nie mogę się zgodzić na ten ślub! - oznajmi nieproszony gość.
- Co ta kobieta opowiada? - oburzy się Marzenka.
- To moja była żona, jesteśmy po rozwodzie - zacznie uspokajać ją Lisiecki, ale Ela wejdzie mu w słowo.
- Niestety nie i dlatego tu jestem - stwierdzi.
Okaże się, że amerykański adwokat, w którego biurze podpisali papiery rozwodowe, nie wysłał dokumentów do Polski.
- Formalnie nadal jesteśmy małżeństwem - powie Elka.
Wściekła Marzenka wybiegnie z kościoła, krzycząc, że nie chce znać Andrzeja.
- Nienawidzę cię, ty oszuście matrymonialny! - wycedzi przez zęby, ciśnie w Lisieckiego tortem, po czym ucieknie do siedliska i wyrzuci wszystkie rzeczy niedoszłego męża przez okno.
A.IM.