"M jak miłość": Odrzucona
W poniedziałek Andrzejek zajrzy do warsztatu, by podrzucić bratu zapasy od Marzenki… i by namówić go do powrotu do siedliska. A gdy chłopak odmówi, szybko straci cierpliwość. - Uparty jak osioł!
Bartek chwilę później opowie za to bratu o ataku na Grzelaka i o swoich problemach z policją.
A do tego wyzna, dlaczego tak naprawdę postanowił odejść od Uli.
- Wezwali mnie na komisariat... na przesłuchanie. I jak się kapną, to za pobicie mogę dostać od 6 miesięcy do 8 lat. Jeszcze recydywa...
- Najpierw musieliby ci udowodnić, że to ty... Niczego ci nie zrobią!
- Kusi mnie, żeby się przyznać...
- Słońce ci za bardzo przygrzało?!
- Nie wiesz, jak było... Chciałem go zatłuc. Gołymi rękami... Coś mi puściło i przestałem się kontrolować.
- Jakby ktoś chociaż palcem dotknął Marzenkę, to też by mi puściło!
- Ale to nie był pierwszy raz... I co? Nadal uważasz, że taki gość jak ja powinien zakładać rodzinę, mieć dzieci?
Tymczasem w siedlisku Marzenka spróbuje szczerze porozmawiać z Ulą...
- Nie chcę się wtrącać, ale... o co wam właściwie z Bartkiem poszło? Bo, wiesz, może on sobie też coś ubzdurał, coś idiotycznego? Może wystarczy...
- Co? Przeprosić go? Za coś, czego nie zrobiłam?