M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393118
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Niepowtarzalny Witold Pyrkosz

Zagrał w kilku kultowych serialach. Chyba nikt nie wyobraża sobie, że w Wichurę, Pyzdrę, Balcerka czy Mostowiaka mógłby wcielić się ktoś inny. Nic dziwnego, z tych ról uczynił prawdziwe perełki.

W Wigilię aktor świętował swoje prawdziwe, dziewięćdziesiąte urodziny. Przymiotnik "prawdziwe" ma tu zasadnicze znaczenie, bo w większości dokumentów, którymi posługuje się Witold Pyrkosz, widnieje data 1 stycznia. A wszystko przez upór jego babci. Gdy matka artysty zakomunikowała swojej rodzicielce, że w Wigilię urodziła syna w Krasnymstawie, ta nie była zadowolona. No bo po pierwsze, jej zdaniem, Krasnystaw kompletnie nie nadawał się na miejsce urodzenia wnuka, a po drugie, tydzień dzielący Wigilię od sylwestra zostałby zaliczony jako rok i Witold wcześniej poszedłby do wojska. No i koniec końców, w dokumentach widnieje Lwów i pierwszy dzień 1927 roku.

Reklama

Kłopoty z wyborem drogi

Przez długi czas Witold Pyrkosz nie mógł się zdecydować, co chciałby w życiu robić. Uczył się w liceum spółdzielczym, rybackim (w Krakowie!) i wodno-melioracyjnym. Ostatecznie maturę zrobił w gimnazjum gospodnim (dziś nazwalibyśmy je hotelarskim).

- Zdobyłem w nim nie tylko maturę, ale nauczyłem się podstaw szycia ręcznego, cerowania na grzybku czy prania bez pralki - wspominał aktor. Potem wpadł na pomysł, że zostanie marynarzem, ale zamiast tego rozpoczął studia ekonomiczne.

- Po pierwszym semestrze pozytywną ocenę miałem tylko z rosyjskiego - opowiadał aktor w jednym z wywiadów. - Zacząłem przeglądać spis przedmiotów na różnych uczelniach i wyszło, że tylko studia aktorskie są mi przyjazne - dodawał.

Cóż było robić? Poszedł na egzamin do Państwowej Wyższej Szkoły Aktorskiej i... na szczęście zdał go za pierwszym razem. Gdyby powinęła mu się noga, pewnie nigdy nie mielibyśmy szansy zobaczyć go na ekranie - przy egzaminach na PWST obowiązuje limit wieku. Jak widać, kłamstwo babci bardzo się przydało...

Nie samą pracą...

Po ukończeniu studiów pracował przez krótki czas w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Ale wkrótce trafił do zespołu nowej krakowskiej sceny - Teatru Ludowego w Nowej Hucie. W stolicy Małopolski aktor znany był z dwóch rzeczy - świetnych scenicznych kreacji i... "Pyrkoszówki", czyli swojej kawalerki znajdującej się na osiedlu Kolorowym w Nowej Hucie. To tam odbywały się, czasem trwające kilka dni, artystyczne "nasiadówki".

- To były inne czasy niż obecnie - opowiadał. - Z teatru nie gnało się od razu do domu, filmu czy do innych zajęć. Poza tym byliśmy młodzi, wolni... No to po przedstawieniu zwykle szliśmy na grzańca do Piwnicy pod Baranami, czasem wpadaliśmy do dworcowej knajpy w Brzesku, a jakże, miało się fantazję. Potem wracaliśmy do mnie i tam kończyliśmy imprezę nad ranem. Nie powiem, byśmy pili jedynie herbatę - uzupełniał.

Czas na film i serial

Witold Pyrkosz pierwszy raz stanął przed kamerą w 1956 roku. Jerzy Kawalerowicz powierzył mu rolę Malutkiego, dowódcy oddziału Narodowych Sił Zbrojnych w filmie "Cień". A potem rozwiązał się filmowy worek i grał w kolejnych latach przynajmniej w jednym filmie rocznie. Aż nadszedł wrzesień 1966 roku, a z nim premiera serialu "Czterej pancerni i pies". Początkowo rola, którą powierzono Witoldowi Pyrkoszowi, miała być jedynie epizodyczna.

- Zadzwoniono do mnie, że jest taka rólka, nieduża, kaprala Franka Wichury, i zapytano się, czy mnie to interesuje. Odparłem, że oczywiście tak - wspominał artysta w wywiadzie-rzece. - Ale tak się spodobałem, że rozbudowano dla mnie dialogi i zagrałem nie tylko w pierwszej serii, ale i w dwóch kolejnych - dodawał.

Dzięki temu serialowi, podobnie jak pozostali "pancerniacy", doświadczył, czym jest bezgraniczna miłość widzów i jak trudna czasami bywa popularność. Niebawem miało się okazać, że kolejna jego serialowa rola także sprawi, iż każde wyjście z domu będzie kończyło się rozdawaniem autografów. I choć znowu Witold Pyrkosz wystąpił "tylko" w drugoplanowej roli, to przecież bez jego Jędrusia Pyzdry, którego zagrał w "Janosiku", serial opowiadający o życiu słynnego zbójnika straciłby połowę swojego uroku. Jego przepychanki słowne z Walusiem Kwiczołem (Bogusz Bilewski) na zawsze weszły do kanonu polskiej kultury.

Na kolejną pamiętną serialową rolę aktor musiał poczekać dwanaście lat. Ale warto było. "Alternatywy 4", które wyszły spod ręki Stanisława Barei, mistrza portretowania peerelowskiech absurdów, dały aktorowi niezłe pole do popisu. Mimo że Józef Balcerek, w którego się wcielił, nie pojawia się zbyt często, jego postać widzowie zapamiętali doskonale. Uroczy menel z Pragi, prawdziwa skarbnica anegdot, które serwuje przy każdej okazji, podbił serca wszystkich miłośników serialu. Choć rękę miał ciężką i żonę potrafił uderzyć, a za kołnierz nie wylewał.

Zupełnie inna jest rola Lucjana Mostowiaka, w której możemy oglądać Witolda Pyrkosza od pierwszego odcinka "M jak miłość", czyli już 16 lat. Jako nestor najbardziej znanej polskiej rodziny, zwykle świeci przykładem. Jednak i w tym wcieleniu potrafi... pokazać rogi. Zaczynając pracę nad serialem, chyba żaden z grających w nim aktorów nie przypuszczał, że ta saga będzie trwała tyle lat. Witold Pyrkosz bardzo lubi postać Lucjana i nie wyobraża sobie, by serial mógł toczyć się bez jego bohatera. Ale zdaje sobie sprawę, że taka chwila może nastąpić...

Zawód jak zawód

Choć może to się wydawać nieprawdopodobne, Witold Pyrkosz nigdy nie traktował swojej profesji śmiertelnie poważnie. - Nie ma czegoś takiego, jak misja aktorska - stwierdził w jednym z wywiadów. - Powołanym można być do szerzenia wiary, ale nie do wykonywania jakiegoś zawodu. Ja jestem po prostu aktorem - podsumował. Jednocześnie wielokrotnie przyznawał, że popularność, którą przyniosło mu artystyczne rzemiosło, bywa bardzo miła.

- Uważam, że to najprzyjemniejsza i najcudowniejsza rzecz na świecie - mówił artysta. - Ludzie okazują sympatię, która mi uzmysławia, że robię to, co bardzo lubię robić. I na dodatek w miarę dobrze - kończył. Jak widać, myśli o aktorstwie bez patosu, ale z wielką miłością.

hm

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy