"M jak miłość": Nie wraca, bo boi się zemsty?!
Jak donosi dziennik "Fakt", Dominika Ostałowska nie wraca na plan telenoweli, ponieważ grozi jej konfrontacja z Joanną Sydor, której związek rozbiła ponoć przed laty... Jaka jest prawda? Przeczytajcie oświadczenie producentów!
Kilka dni temu informowaliśmy o powrocie na plan "M jak miłość" Joanny Sydor, która wcieli się w rolę Teresy.
- Mieliśmy poczucie, że wątek Ali i Pawła potrzebuje odświeżenia, bo stał się zbyt oczywisty i przewidywalny. Od jakiegoś czasu zastanawialiśmy się, jak go uatrakcyjnić, dlatego zamykamy historię tej pary, a na pokładzie powitamy bohaterkę z przeszłości - pierwszą najważniejszą miłość Pawła Zduńskiego - informowała nas produkcja serialu.
Cały czas nie jest natomiast znany termin powrotu na plan Dominiki Ostałowskiej. "Fakt" połączył te dwie informacje, wymyślając newsa o następującej treści:
"Choć [Sydor] zgodziła się znowu grać w "M jak miłość", to postawiła szereg warunków. - Powiedziała, że nie chce mieć żadnych scen z Ostałowską" - czytamy w dzienniku.
Pomówieniom nie ma końca, "Fakt" oskarża Sydor o knucie przeciwko Ostałowskiej i próby wyrzucenia serialowej Marty z telenoweli:
"Joanna idzie nawet o krok dalej. - Ciągle prosi Mariusza, żeby wyrzucił Dominikę z serialu. Często wyśmiewa jej nadwagę w obecności ekipy, co wszystkich wprawia w skrępowanie, bo Dominika jest w "M jak miłość" lubiana - zdradza dziennikowy rzekomy "informator z planu".
Te rewelacje zostały ostro skomentowane przez Karolinę Baranowską z produkcji "M jak miłość":
- Podane w załączonym materiale informacje są nieprawdziwe. Joanna Sydor z radością powróciła po 10 latach na plan "M jak miłość", a przy podpisywaniu umowy z produkcją nie stawiała żadnych warunków. A w szczególności nie stawiała warunków, że z którymś z aktorów nie wystąpi. Nie żądała osobnego szofera, ani osobnego transportu na plan zdjęciowy - czytamy w oświadczeniu.
- Żaden z reżyserów "M jak miłość", w tym Mariusz Malec, nie ma też wpływu na obsadę serialu. Obsadą zajmuje się reżyserka castingu, a ostateczne zdanie zawsze należy do producenta. Serdecznie apeluję o nie powielanie stworzonych na potrzeby sensacji kłamstw, w szczególności doniesień informatora z planu, który z całą pewnością nie istnieje - komentuje Baranowska.