M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393119
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": ​Niania z nadwiedzą - rozmowa z Jolantą Fraszyńską

Sympatię widzów zdobyła m.in. dzięki roli w "Na dobre i na złe", teraz została gwiazdą "M jak miłość". Mimo że ma za sobą dopiero kilka dni na planie, już rysuje się barwny obraz jej postaci. Zuza została opiekunką dzieci Zduńskich, prowadzi kącik złamanych serc w piśmie kobiecym i będzie musiała poradzić sobie z zalotami Filarskiego, któremu wpadnie w oko od pierwszego wejrzenia.



Czym panią skusili producenci "M jak miłość"?

- "M jak miłość" jest jednym z najdłużej funkcjonujących seriali w Polsce, cały czas ma dużą oglądalność. Z tego, co zdążyłam zaobserwować będąc na planie, reżyserzy bardzo się starają; ekipie, która pracuje ze sobą już tyle czasu, wciąż o coś chodzi. Mam świeżą energię i temperament, wchodzę w tę rzeczywistość i chcę, żeby było jeszcze intensywniej! 

- Zdecydowałam się zagrać w "M jak miłość", bo jestem przekonana, że należy dbać o swoją obecność w telewizji. Nie wszyscy chodzą do teatru, niektórzy mogliby odnosić wrażenie, że mnie nie ma, a ja przecież bardzo ciężko pracuję.

W kilku teatrach...

- Jestem związana z Teatrem 6. Piętro, gdzie gram w dwóch mocno eksploatowanych spektaklach - "Fredro dla dorosłych mężów i żon" oraz "Bóg mordu". Szczęśliwie już cały sezon jeździmy po Polsce ze spektaklem "Siostrunie". Są jeszcze "Sofia de Magico" w Teatrze Roma i "Makabreski" w Teatrze Syrena, a teraz mam próby do kolejnej sztuki w Teatrze Komedia.

Reklama

- Od początku jestem bardzo mocno osadzona w teatrze, to moje terytorium. O ile twórcy czy decydenci telewizyjni zmieniają się i czasami przychodzi moda na różnych aktorów, o tyle w teatrze nadal jest względnie sprawiedliwie. Scena szybko weryfikuje, kto się nadaje do tego zawodu, a kto nie.

- Kiedyś teatr rządził się osobnymi prawami, teraz widzowie są złaknieni osób, które znają z seriali. Jeżdżę po Polsce i doskonale wiem, jaką magią jest telewizja. Tak się szczęśliwie zdarzyło, że "wykształciłam" swoją publiczność, choćby dzięki roli w "Na dobre i na złe" (Monika Zybert - przyp. aut.), a teraz postanowiłam przypomnieć się telewidzom w "M jak miłość". 

Jaką postacią jest Zuza? Co może pani o niej powiedzieć na tym etapie pracy?


- Mam wrzucone na warsztat raptem kilkanaście scen, ale już się rysuje jakiś człowiek. Zuza to na pewno pozytywna postać; chciałabym, żeby miała jakąś tajemnicę i - nazwijmy to - nadwiedzę. Rozmawiając z Rolandem Rowińskim, jednym z reżyserów serialu, powiedziałam, że widzę ją jako taką starszą filmową Amelię, która świetnie wyłapuje dobre sytuacje, a to, co w ludzkich zachowaniach nieciekawe - nazywa i obnaża.

Zdaje się, że dość szybko pojawi się mężczyzna zainteresowany Zuzą...


- Zuza pracuje jako niania w domu Kingi (Katarzyna Cichopek - przyp. aut.), której ojciec - Filarski (Andrzej Precigs - przyp. aut.) jest z zamiłowania kobieciarzem, osobą bardzo ekspresyjną i trochę impulsywną. Moja bohaterka przyciągnie jego uwagę, ale na razie traktuje wszelkie umizgi i ukwiecenia jako zło konieczne.

- Zuza to postać, która z zamiłowania lubi pomagać ludziom. Pracowała jako pielęgniarka, ale z powodu przypadłości alergicznych nie mogła dalej się tym trudnić.

To aluzja do pani roli w "Na dobre i na złe"?

- Tam byłam lekarką... (śmiech). No, ale jeśli to aluzja, mogę podziękować scenarzystom, bo w pełni akceptuję i lubię takie smaczki. Jest jeszcze inny związany z Zuzą, który podoba mi się najbardziej. Moja bohaterka pracuje w piśmie kobiecym, gdzie odpisuje z poziomu psychologa na listy przesyłane do kącika złamanych serc; dorabia w doradztwie życiowym. Ten wątek jest mi bliski, ponieważ jestem domorosłym psychologiem.

Znajomi dzwonią do pani po porady?

- Kiedyś sama do nich dzwoniłam (śmiech). Miałam misję, żeby wszystkich uzdrawiać, ale dałam sobie spokój. Jeśli ktoś jest otwarty, dzielę się zasobem różnych życiowych mądrości, które mi się sprawdziły. Jeżeli komuś się przydają, świetnie, ale nic na siłę.

Zuza jest nianią, wcześniej też zagrała pani kilka ról związanych z dziećmi. Przypadek?

- Rzeczywiście, często dostaję takie role. Zagrałam matki w serialu "Hotelu pod żyrafą i nosorożcem" i "Licencji na wychowanie", a wcześniej w filmie Andrzeja Maleszki - "Sto minut wakacji", teraz gram nianię w "M jak miłość". Może mój typ urody kojarzy się z matkowaniem? (śmiech). Zanim będę grać babcie, trochę wody upłynie. Metrykalnie powinnam za chwilę, ale trzymam się nieźle, wobec tego jeszcze moment. Na razie jestem na etapie matek i energicznych opiekunek dla dzieci. 



W nowym spektaklu Teatru Komedia też będzie pani grała matkę?

- Spektakl nosi nazwę roboczą "Zwariowana terapia". Będąc w zgodzie z moim drugim powołaniem, gram psychoterapeutkę. To bardzo trudna dla mnie konstrukcyjnie postać. Co chwilę zapomina, co chciała powiedzieć, ma w głowie pewien rodzaj chaosu. Stwarza sobie w myślach trampoliny słowne, które pozwalają jej przypomnieć sobie, o czym przed chwilą chciała powiedzieć. Muszę to, jako pewną formę i strukturę, wykuć na blachę. Mam co robić.

Odnoszę wrażenie, że trudno byłoby robić więcej. Nowe zadanie w telewizji, kolejny spektakl - ma pani dużo pracy.

- Myślę, że jest w porządku, bardzo dobrze się z tym wszystkim czuję. Zainteresowanych tym, co się dzieje w moim życiu zawodowym, zapraszam na fan page na Facebooku. Od pół roku prowadzę go sama i mam ogromną frajdę.


Rozmawiał: Kuba Zajkowski


www.mjakmilosc.tvp.pl/
Dowiedz się więcej na temat: M jak miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy